XII Biesiada Wileńska w Giżycku

Świadectwo pamięci

Już po raz dwunasty w pierwszą niedzielę września w Giżycku w Ośrodku Żeglarskim LOK, nad jeziorem Niegocin odbyła się Biesiada Wileńska. W tej plenerowej imprezie na „wileńską nutę” w poprzednich latach uczestniczyły również zespoły artystyczne z Wileńszczyzny. W ubiegłym roku wystąpił zespół folklorystyczny „Rudomianka”. Nie inaczej było i tym razem.

W tegorocznej Biesiadzie Wileńskiej uczestniczyły: zespół pieśni i tańca „Jawor” pod kierownictwem Elity Sinkiewicz oraz kapela „Suderwianie” pod kierownictwem Edwarda Michalkiewicza.

Inicjator – Stefan Lempiecki

Po II wojnie światowej ludność polska z Kresów, często przymuszona, przesiedlała się na tzw. Ziemie Odzyskane. Nasi rodacy osiedlali się na Mazurach, Warmii i w Gdańsku. Pewna ich część zamieszkała w mieście Loetzen, który od 1946 r. nosi nazwę Giżycko. Mimo upływu lat przesiedleńcy z Wileńszczyzny nie zapominali o swej pierwotnej ojczyźnie: tęsknili za nią. Zapewne z tej pamięci i tęsknoty zrodziła się myśl zorganizowania imprezy na „wileńską nutę”, która przybrała nazwę „Biesiada Wileńska”. Jest ona wpisana do kalendarza imprez miasta i ma na celu integrację środowiska emerytów, głównie przesiedlonych z Wilna i Wileńszczyzny do Giżycka i okolic.

Inicjatorem takiej „biesiady” był Stefan Lempiecki, wilnianin z urodzenia, przybyły wraz z matką do grodu nad jeziorem Niegocin w ramach przesiedlenia w 1946 r. W ciągu 10 lat prowadził Biesiady Wileńskie.

Spotkanie integracyjne

W przeddzień imprezy zespół „Jawor” i kapela „Suderwianie” wraz z towarzyszącym im Edmundem Szotem, kierownikiem wydziału kultury, sportu i turystyki samorządu rejonu wileńskiego wzięli udział w spotkaniu integracyjnym z grupą seniorów na czele z Michałem Postrożnym, wiceprzewodniczącym Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Limanowej. W spotkaniu uczestniczył także przewodniczący Zarządu Oddziału Rejonowego Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Giżycku Jan Łożyński.

Wieczorna biesiada nad jeziorem Niegocin przebiegała w radosnym nastroju. Goście z Wileńszczyzny częstowali seniorów z Limanowej wileńskimi specjałami: nalewką „Trejos devynerios”, czarnym chlebem i słoniną. Dobrze się bawiono, śpiewano, a wielu jej uczestników ruszyło w tany.

„Jesteśmy jedną rodziną”

Nazajutrz, 6 września, w samo południe rozpoczęła się XII Biesiada Wileńska. Złożyły się nań występy zespołów artystycznych, konkursy oraz zabawa taneczna. Co prawda, pogoda nie dopisała, od strony jeziora wiał silny wiatr i było zimno, niemniej jednak giżycczanie nie zawiedli, przybywając licznie na tradycyjną już imprezę. Jej gośćmi byli: burmistrz Giżycka Wojciech Karol Iwaszkiewicz, starosta powiatu giżyckiego Wacław Strażewicz, dyrektor Centrum Profilaktyki Uzależnień i Integracji Społecznej w Giżycku Ewa Ostrowska. Nie mogło oczywiście zabraknąć inicjatora imprezy, Stefana Lempieckiego oraz żeglarza, społecznika, ubiegłorocznego konferansjera biesiady, Mieczysława Konarzewskiego.

Imprezę zagaił, witając wszystkich przybyłych, Jan Łożyński. Pokrzepiające słowa padły także z ust Stefana Lempieckiego, który całkiem serio stwierdził, że Biesiada Wileńska jest najlepszą biesiadą na świecie. Edmund Szot przekazał w imieniu europosła, przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemara Tomaszewskiego, pozdrowienia dla wilniuków, mieszkających w Giżycku. „Trzymajmy się, jesteśmy jedną rodziną” – powiedział Edmund Szot.

Koncert rozpoczął walcem wileńskim lokalny zespół taneczny seniorów „Złota Jesień”. A potem seniorzy zaprezentowali publiczności poloneza z filmu „Pan Tadeusz”. Gwoździem programu były popisy taneczne zespołu pieśni i tańca „Jawor” z Awiżeń. Artystycznie uzdolniona młodzież zaprezentowała suity – spiską i biłgorajską oraz białoruski taniec „Lawonicha”. Nie sposób było nie podziwiać dziarsko tańczących dziewcząt i chłopców, którzy włożyli maksimum wysiłku w swe umiejętności taneczne. Oglądając występ „Jaworu” można stwierdzić, że Wileńszczyzna też i tańcami słynie.

Występując po „Jaworze” kapela „Suderwianie” zaśpiewała kilka piosenek. Seniorzy z Limanowej popisali się swymi umiejętnościami aktorskimi wystawiając wesołą scenkę, w której humorystycznie przedstawili perypetie wiejskich kobiet u lekarza. Prócz nich wystąpiły zespoły śpiewacze z Marcinowej Woli, Kętrzyna i in., a które nawiązywały do piosenek rodem z Wileńszczyzny. Były też chwile poezji za przyczyną Teresy Paklikowskiej, urodzonej w Wilnie, która zarecytowała kilka wierszy swego dalekiego kuzyna Aleksandra Śnieżki.

Gospodarze imprezy zatroszczyli się też o strawę dla ciała. Była więc grochówka wprost z dymiącej kuchni polowej, do której wnet ustawiła się kolejka.

Puchar „Jaworowi”

Oprócz koncertu były też konkursy: na najbardziej oryginalny, najpiękniej ubrany zespół oraz kulinarny na najlepszą potrawę wileńską. Jury za najbardziej oryginalny zespół przyznało nagrodę seniorom z Limanowej, a za najpiękniejsze stroje – zespołowi „Jawor”.

Miłym akcentem dla gości z Wileńszczyzny było wręczenie na ręce kierowniczki zespołu „Jawor” Elity Sinkiewicz pucharu, prezentu, kwiatów i dyplomu, jako wyrazu uznania i podzięki za udział w XII Biesiadzie Wileńskiej. Organizatorem tej tradycyjnej imprezy w Giżycku był Polski Związek Emerytów, Rencistów i Inwalidów.

Okruchy wspomnień

Spore grono przybyłych na imprezę mieszkańców Giżycka stanowiły osoby o korzeniach wileńskich i podwileńskich. Jedną z nich była Regina Hajduk z domu Bielkiewicz. Jej rodzice mieszkali przed wojną we wsi Kotłowo, gospodarząc na 5 ha ziemi. Mieszkańcami tej wsi wówczas, jak wspominała Hajduk, oprócz Polaków byli także Żydzi. Obie narodowości żyły w zgodzie. W 1946 r. wraz z rodzicami i młodszą dwuletnią siostrą Wandą, Regina Hajduk przesiedliła się do Polski na Mazury. Miała wówczas 5 lat. 30 lat mieszkała w pobliskich Wilkasach. A od 20 lat mieszka w Giżycku. Co roku pani Regina przychodzi na Biesiadę Wileńską, która jest dla niej powrotem do lat dzieciństwa.

Jadwiga Michalak, rocznik 1943, mieszkała we wsi Koźliszki. Pamięta ze słów rodziców, że była ochrzczona w kościele w Mejszagole. W 1946 r. wraz z rodzicami wyjechała z rodzinnej wsi do Polski i osiedliła się w Giżycku. Wspominała o ojcu, który miał piękny głos i śpiewał na pogrzebach. W Wilnie mieszka jej stryjeczna siostra Maria Butrymowicz, z którą utrzymuje kontakt.

Teresa Paklikowska zanim w 1946 r. przesiedliła się do Giżycka, mieszkała z rodzicami w Wilnie. Gdy rozpoczęła się wojna, przeniosła się do wsi Bojary, gdzie mieszkali dziadkowie – rodzice ojca. W czasie okupacji niemieckiej jej ojciec, Wacław, pracował jako strażak. Po wyzwoleniu Wilna wstąpił do armii Berlinga. W domu rodzinnym, jak wspominała, były kultywowane tradycje bożonarodzeniowe i wielkanocne. Mama Jadwiga na Wigilię piekła śliżyki, które w Giżycku i okolicy nie były znane, jak też pierogi z makiem. Robiła także ciupkę, czyli danie z kawałeczków suszonego chleba zalanych mlekiem.

Podczas imprezy zetknąłem się ze starszym panem Jerzym Zawiłą, który od 20 lat jest zaangażowany w pomoc Polakom na Kresach. W ciągu tych lat 40 ton używanej odzieży zawiózł na Ukrainę i Litwę. I dziś, w miarę możliwości, wspomaga rodaków na byłych Kresach, głównie na Ukrainie. Zainteresowany jest też pomocą dla rodaków w Wilnie. Należy do Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich we Wrocławiu.

Jan Lewicki Na zdjęciach: zespół „Jawor” podbił serce publiczności białoruską „Lawonichą”; Teresa Pawlikowska, rodem z Wilna, zarecytowała wiersze Aleksandra Śnieżki..
Fot.
autor

<<<Wstecz