Wystawa ikon w kościele franciszkańskim

Sercem zamiast pędzlem

– To jest swoisty paradoks, gdy my – matki – dziękujemy Bogu za doświadczenie, które stało się naszym udziałem: utrata dziecka. I zrozumieć nas może tylko ktoś, kto przeżył coś podobnego – takim świadectwem dzieliła się Rita Juozapavičienė, uczestniczka zajęć sztukoterapeutycznych, prowadzonych przez Mariję Mendelė-Leliugienė. Prace matek, których dzieci zmarły na choroby nowotworowe oraz pacjentów wileńskiego hospicjum im. bł. Michała Sopoćki, znalazły się na wystawie „Ikona mego serca”, zorganizowanej w kościele franciszkańskim pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Wilnie.

21 ikon – obrazów namalowanych, jak twierdzi terapeutka, sercem – znalazło się na wystawie, która jest do obejrzenia do końca września. Inicjatorami zorganizowania wystawy w kościele franciszkańskim są Marija Mendelė-Leliugienė, założycielka studia „Marija’s Art Therapy”, oraz br. Marek Adam Dettlaff, rektor kościoła. Na pytanie, dlaczego akurat ta świątynia przykuła uwagę terapeutki, pani Marija odpowiada, że „tak jak wnętrze tego kościoła potrzebuje renowacji i powoli, z trudem jest remontowane, tak człowiek, dotknięty tragedią, potrzebuje „renowacji” wnętrza swego serca”.

Przykuć uwagę społeczeństwa

Jak zaznaczyła Marija Mendelė-Leliugienė, idea zorganizowania wystawy powstała w fundacji „Rugutė”, zrzeszającej matki, których dzieci zmarły na raka. Pani Marija od kilku lat pracowała z matkami, prowadząc zajęcia ze sztukoterapii.

– Autor każdej ikony dzieli się zarówno miłością, jak i radością, mocą, odwagą i mądrością, w jaki sposób przetrwać najtrudniejsze w życiu chwile. Ikony opowiadają, że radość można odnaleźć w bardzo prosty sposób: dzieląc się nią – powiedziała Mendelė-Leliugienė podczas otwarcia wystawy, w czwartek, 2 lipca, podkreślając, że ikony należy odczytywać sercem; żeby je zrozumieć, należy je kontemplować.

Celem wystawy jest nie tylko zwrócenie uwagi na już działającą grupę wsparcia, ale też, a może przede wszystkim, na pomoc w okazaniu wsparcia i pocieszenia osobom, które tego potrzebują. Dlatego do sztukoterapii w ciągu ostatnich kilku tygodni zostali wciągnięci pacjenci jedynego na Litwie ośrodka, którego personel stara się stworzyć najlepsze warunki do godnego przejścia z życia do wieczności. S. Michaela Rak, dyrektor hospicjum dziękowała za to, że pacjenci, dzięki sztukoterapii poczuli, iż nie są osamotnieni w swoim nieszczęściu.

– Obecność drugiego człowieka w ostatnich chwilach życia jest bardzo ważna dla pacjentów, a ikony są wyrazem wdzięczności za ten dar serca – mówiła siostra. W otwarciu wystawy udział wzięli też pacjenci Digna i Algimantas. Stan zdrowia jednej z autorek prac – Lilii, nie pozwolił na obecność podczas uroczystości (odeszła do wieczności wkrótce po otwarciu wystawy). Obecni na święcie usłyszeli historię powstania jej dwóch prac, które namalowane zostały właściwie ostatnim tchnieniem życia. Gdy namalowała jedną ikonę, przedstawiającą ptaki, powiedziała, że wokół siebie ma tylu dobrych ludzi, którym chce podziękować, i że chciałaby zostawić jeszcze jedną pracę. Udział w sztukoterapii dodał jej sił do pracy, więc powstała jeszcze jedna ikona.

Wymalować ból, złość i... beznadzieję

Autorki większości prac – to kobiety, zrzeszone w grupie wsparcia „Pod skrzydłem anioła”, działającej przy fundacji „Rugutė”. Rita Juozapavičienė z Poniewieża i Rima Liuimienė z Uciany uczestniczyły w otwarciu.

– Kiedy syn Justas zachorował, a lekarze powiedzieli, że są bezsilni, uklękłam przed Ukrzyżowanym i zaczęłam się modlić. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że, prosząc o życie dla syna, proszę o śmierć innego człowieka. Poddałam się woli Boga. Mój syn zmarł, a ja wkrótce zachorowałam na chorobę nowotworową, z którą długo się zmagałam. Dopiero potem przyszedł czas na żałobę, smutek i tęsknotę. Zaczęłam szukać kogoś, kto by mnie zrozumiał – dzieliła się swoim życiowym doświadczeniem pani Rita.

Kobiety podkreślają, że po utracie dzieci, gdy opowiadały o swoich przeżyciach, ich słuchacze zaczynali płakać. Czuły wtedy, że obciążają innych swoim bólem, a wcale tego nie chciały, gdyż, jak mówiły, wspomnienia o dzieciach dawały radość. Zrozumiały, że potrzebny jest ktoś podobny do nich – dotknięty podobną utratą. Odnalazły na forum internetowym kobiety, których dzieci przegrały walkę z rakiem. Z czasem powstały spotkania w realu – przy kawie i ciastkach, gdy wszystkie wspólnie mogły się wypłakać, a potem śmiać się, gdy żal i bunt zamieniła tęsknota.

– Grupa wsparcia „Pod skrzydłem anioła” działa od 7 lat, zrzesza głównie kobiety z różnych zakątków kraju. Wspólnie przeszłyśmy etapy żałoby: najpierw były łzy, potem żal i gniew, z czasem przyszedł czas, by wspólnie coś zrobić. Znalazła się Marija Mendelė-Leliugienė i… owocem spotkania z nią jest ta wystawa – w rozmowie z „Tygodnikiem powiedziała pani Rita.

Z kolei Rima Liuimienė podkreśla, że bez terapii nigdy nie doświadczyłaby uzdrowienia swej duszy.

– Syn Linas zachorował w wieku 16 lat, zmarł w 20. Trzy lata po jego śmierci czas jakby się zatrzymał. I to wcale nie jest prawdą, gdy ktoś twierdzi, że czas leczy rany. Tak się dzieje wtedy, gdy się spotka na swojej drodze odpowiednich ludzi. Dzięki terapii spotkałam tych, którzy przeżyli podobną tragedię. To wszystko pomogło mi otworzyć się na Boże Miłosierdzie – dzieliła się pani Rima, podkreślając, że do grupy wsparcia przyszła z sercem pełnym beznadziei, strachu i bólu i wszystkie te negatywne uczucia zostawiła – „wymalowała” – na płótnie. – Dziś mogę powiedzieć, że ranę mam uleczoną, ale pozostaje tęsknota, której chyba żadna matka się nie wyzbędzie – przyznaje uczestniczka sztukoterapii.

Unikalna wystawa

Sztukoterapia kobiet trwała 5 lat, w tym czasie powstały ikony, których autorki nie pragną zatrzymać dla siebie. Obrazy można nie tylko obejrzeć, ale także kupić i tym samym wesprzeć hospicjum.

– Misją wystawy jest pobudzenie ludzi do dzielenia się dobrocią z innymi, aby zrealizować kolejne projekty, których pomysłodawcy byliby swoistymi ambasadorami dobroci. Wystawa wspiera cztery inicjatywy: pierwsza – to wsparcie hospicjum, druga – pomoc fundacji „Rugutė”, trzecia i czwarta – to zwrócenie uwagi na działalność franciszkanów: zakonnicy planują otwarcie w podziemiach kościoła muzeum oraz wydanie encyklopedii o walkach duchowych – opowiadali inicjatorzy wystawy.

Otwarcie przedsięwzięcia zaszczycili swą obecnością przedstawiciele świata polityki: posłanki z ramienia AWPL Rita Tamašunienė, starosta frakcji oraz jej zastępca Wanda Krawczonok. Minister ochrony zdrowia Rimantė Šalašavičiūtė, która podkreśliła unikatowość wystawy.

– Najważniejsza w życiu jest miłość, gdy dwie złączone dłonie podają łyk wody. Dzisiejsze przedsięwzięcie – to dłonie zakonu franciszkańskiego i studia sztukoterapii „Marija’s Art Therapy”. Złączyły się, aby darować nam wszystkim łyk dobra, wiary i nadziei na to, że nawet największy ból da się przezwyciężyć, gdy ludzie są razem – otwierając wystawę, powiedziała minister. Z kolei na pytanie dziennikarzy, czy ministerstwo wesprze hospicjum, ubolewała, że zorganizowanie kilku łóżek opieki paliatywnej dla hospicjum trwa tak długo. – Dwa razy odwiedzałam placówkę, obiecywałam sfinansowanie kilku łóżek paliatywnych dla hospicjum. Sądzę, że placówka na pewno zasługuje na dwa łóżka paliatywne, które będą sfinansowane z funduszu obowiązkowego ubezpieczenia zdrowotnego. Mam nadzieję, że jeszcze latem kwestia ta zostanie rozstrzygnięta – twierdziła Rimantė Šalašavičiūtė. Czy spełni swoje obietnice? Pytanie pozostaje otwarte…

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: „Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” – przesłanie Małego Księcia znajduje odbicie także w malarstwie terapeutycznym; organizatorzy wystawy – br. Marek Adam Dettlaff i Marija Mendele-Leliugiene; sztukoterapia pozwoliła pacjentom hospicjum spojrzeć na swoją chorobę w innym świetle.

Fot.
autorka

<<<Wstecz