Mniejszości narodowe muszą u siebie czuć się komfortowo

Rozmowa z socjologiem z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach dr. hab. ADAMEM BOBRYKIEM, autorem książki „Społeczne znaczenie funkcjonowania polskich ugrupowań politycznych w Republice Litewskiej 1989-2013”

- Od lat zajmuje się Pan tematyką mniejszości polskiej na Litwie. Książka „Społeczne znaczenie funkcjonowania polskich ugrupowań politycznych w Republice Litewskiej 1989-2013” stała się też rozprawą habilitacyjną, którą Pan z sukcesem obronił na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. Skąd w Pana zainteresowaniach naukowych pojawił się temat polskiej wspólnoty na Litwie?

To wyzwanie badawcze. Wśród około 20 mln Polaków żyjących poza granicami kraju, właśnie tutaj jest najlepiej zorganizowane środowisko. Liczne organizacje społeczne, wiodąca partia polityczna AWPL, oświata w języku polskim, instytucje kultury, reprezentacja samorządowa, parlamentarna i europarlamentarna nie mają sobie równych nigdzie indziej na świecie. Stopień aktywności mniejszości polskiej robi wrażenie. Tym bardziej, że stan posiadania w dużym stopniu został wypracowany samodzielnie, a nie stanowi efektu dobrej woli większości czy owocu umów międzynarodowych. W pewnym sensie badanie polskiej mniejszości poza granicami kraju jest też naszym patriotycznym obowiązkiem i ukłonem wobec tych, którzy żyją poza obszarem Macierzy. Nie zapominajmy również faktu, że im lepsza jest sytuacja mniejszości polskiej w którymś z krajów, tym wyższy jest autorytet państwa polskiego i odwrotnie. By zrozumieć specyfikę poszczególnych państw, trzeba ją wcześniej poznać. Moje zainteresowania poznawcze i uczucia do Litwy są trwałe. Zarówno magisterium, doktorat jak i habilitacja dotyczyła Polaków w tej republice.

Żyjemy w epoce globalizacji. Paradoksalnie jednak obserwuje się zwiększanie znaczenia roli narodu. Coraz większe zróżnicowanie kulturowe ukazuje nowe znaczenie przeszłości i więzów wspólnotowych opartych na świadomości przynależności do nacji. Wzrastająca mobilność, podróże, poszukiwanie nowych możliwości życiowych w innych krajach wywołują nie tylko pewne zjawiska akulturacji czy formowania się postawy obywatela świata, ale również zwiększenie związku emocjonalnego z Ojczyzną. Ruchy migracyjne ulegają coraz większej dynamice. Państwa nie zamieszkują już tylko tradycyjne narodowości, ale pojawia się coraz więcej społeczności imigranckich. Stanowi to istotne wyzwanie. Dlatego też władze poszczególnych krajów winny tak kształtować politykę, by unikać konfliktów narodowościowych, aby zjednoczona Europa opierała się na wspólnocie wartości, a nie deklaracji. Utrudnianie rozwoju jakiejkolwiek nacji jest drogą donikąd. Jeśli jakiś nacjonalista myśli, że to rozwiąże problemy narodu dominującego, to jest w poważnym błędzie. Ograniczanie standardu praw, działania o charakterze dyskryminacyjnym mogą wywołać zagrożenie separatyzmem. Drogą do sukcesu jest nie tworzenie warunków do asymilacji, a pozyskiwanie mniejszości do aktywnego życia w państwie.

- Czy wybrany przez Pana obszar zainteresowań naukowych ma też jakieś osobiste odniesienia, być może, ma Pan jakieś rodzinne koligacje kresowe?

Ziemie te są bliskie chyba każdemu Polakowi. To sentyment wynikający z historii, literatury i sztuki. Nie należy postrzegać tego w kategoriach rewizjonizmu. Dla mnie kwestia Polaków na Litwie bliska jest też z innych względów. Wychowywałem się na wspomnieniach mojego taty, Wacława, który w 1939 r. był żołnierzem broniącym wschodniej granicy Rzeczpospolitej oraz lekturze jedynego polskiego dziennika na wschodzie – „Czerwonego Sztandaru”, czyli obecnego „Kuriera Wileńskiego”. Pomimo stosowanej frazeologii ideologicznej, dość anachronicznej jak na nasze warunki, gazeta ta zamieszczała też wiele istotnych informacji o obecności Polaków na Litwie. Te wiadomości były całkowicie niedostępne w mediach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. To budziło silną inspirację, by dokładniej tą kwestię zgłębić i upowszechnić. Moją małżonkę poznałem w Olicie, jeszcze przed uzyskaniem niepodległości przez Litwę. To utrwala sentyment do kraju. W latach 80-tych działałem w opozycji demokratycznej. Aktywny byłem w życiu publicznym i po przemianach systemowych w Polsce. Wtedy Litwa dążyła do niepodległości. Powszechnie w Polsce popierano te tendencje. Dość często można było spotkać się wówczas z deklaracjami Litwinów, że jedynie wolna i niepodległa Litwa będzie mogła w pełni zadbać o prawa wszystkich swoich obywateli niezależnie od narodowości. Litwini przekonywali nas, że potrzebują suwerenności, by zaspokoić oczekiwania Polaków żyjących w republice. Dzisiaj czuję wyzwanie badawcze i obowiązek moralny, by jako naukowiec monitorować problemy mniejszości polskiej na Litwie. To cały czas obszar nie w pełni opracowany. W doniesieniach medialnych zaś mocno zdominowany stereotypami, czasami nawet wykreowanymi jeszcze przez „Sajudis”.

- Książka, którą napisał Pan w ramach rozprawy naukowej, to opasłe tomisko. Przygotowana i opracowana wyjątkowo solidnie i z dużą starannością. Pytam więc o warsztat naukowy. Skąd Pan czerpał wiedzę, jak Pan docierał do źródeł pisanych często w różnych językach i różnych krajach?

Daleki jestem od ujęć migawkowych, czy wyrażania nie pogłębionych sądów. Uchwycenie wielu specyficznych procesów wymaga czasu i pewnego dystansu do zachodzących zdarzeń. Od początku badań do ich symbolicznego zakończenia przez uzyskanie na Uniwersytecie Śląskim stopnia doktora habilitowanego minęło 9 lat. Materiały źródłowe, poddane analizie, zostały przede wszystkim wytworzone w Republice Litewskiej. Były one jednak uzupełniane o inne źródła i literaturę przedmiotu z wielu innych krajów, takich jak Polska, Białoruś, Łotwa, Rosja, Francja, Szwecja, USA, Luksemburg, Wielka Brytania. Miałem przez to okazję do porównania opisu faktów i narracji z różnych źródeł dokumentujących te same procesy. Niejednokrotnie występowały między nimi istotne różnice lub nawzajem się uzupełniały. Dla zobrazowania przytoczę, że analizie poddanych zostało m.in. 75 tytułów prasowych.

Generalnym wnioskiem jest to, że Polacy są lojalnymi obywatelami Republiki Litewskiej i chcą aktywnie uczestniczyć w rozwoju kraju. Pragną jednak wpływać na panujący system w kierunku określenia równego standardu prawnego oraz swobód dla wszystkich mieszkańców, przy poszanowaniu praw mniejszości, zgodnie ze standardami europejskimi. Przede wszystkim zaś wiodące ugrupowanie, Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, jest gwarantem obrony interesów grupowych w warunkach wyraźnego sporu na tle narodowościowym. Od jej siły i aktywności zależy w dużym stopniu położenie oraz przyszłość mniejszości polskiej. Działalność Akcji Wyborczej jest też szansą dla większości litewskiej na ukazanie demokratyczności systemu. Możliwość nieskrępowanego uczestnictwa w życiu publicznym reprezentacji politycznej mniejszości narodowej jest jednym ze standardów społeczeństwa otwartego. W ten sposób urzeczywistnia się faktyczną integrację. Niestety, wielu liderów litewskich myli pojęcia integracji i asymilacji. Nie unifikacja, a jedność w różnorodności winna być głównym celem polityki.

- Na Litwie żyje wielu Polaków, którzy są tu ludnością rdzenną. W Rzeczypospolitej funkcjonuje również mniejszość litewska. Jak pan ocenia, czy obydwie społeczności mogą korzystać z równego standardu praw?

W zakresie mniejszości relacje pomiędzy Polską a Litwą są asymetryczne. Jest to dość rzadki przypadek w relacjach międzynarodowych, kiedy jeden kraj stwarza o wiele wyższe standardy dla mniejszości narodowej w porównaniu z krajem sąsiadującym. Tym bardziej jest to zaskakujące, że wyjściowym dokumentem dla obydwu stron jest Traktat z 1994 r. Wyraźnie widać, że przed AWPL stoi ogromne wyzwanie, by te standardy wyrównać, do czego też Akcja wyraźnie zmierza. Nasuwa się jednak pewna refleksja, że to, co mniejszość litewska w Polsce otrzymała od instytucji państwa w zakresie np. funkcjonowania języka ojczystego w przestrzeni publicznej, stosowania podwójnego nazewnictwa, pisowni nazwisk zgodnej z gramatyką, to mniejszość polska na Litwie musi sama wywalczyć, ponosząc przy tym szereg konsekwencji, w tym kar finansowych. Przyznam, że zdecydowanie trudno uchwycić tu logikę związaną z zasadą równoważności w stosunkach międzynarodowych.

- I na koniec naszej rozmowy pytanie, na które politycy z obu stron granicy jak dotychczas nie mogą znaleźć odpowiedzi: – Co musi się stać w relacjach dwustronnych, by wreszcie postulaty litewskich Polaków, tak oczywiste przecież w dzisiejszej zjednoczonej Europie, były w końcu w Wilnie wysłuchane i spełnione?

Litwa musi zrozumieć jedną oczywistą prawdę, oczywistą w Unii Europejskiej, że w jej interesie jest, by mniejszości narodowe czuły się w swym kraju, swej małej ojczyźnie komfortowo. Tylko w ten sposób w wielonarodowym państwie może zapanować trwały spokój społeczny, co będzie zabezpieczeniem przed potencjalnymi konfliktami o podłożu narodowościowym. W interesie państwa jest osiągnąć stabilność, dającą przesłanki do zrównoważonego rozwoju. Lojalności nie uzyskuje się przez wysłanie policji do szkół, a stworzenie dobrych warunków rozwoju, by każdy odczuwał, że jest równoprawnym obywatelem, a ten kraj jest jego ojczyzną, która zawsze stanie w jego obronie. Jest wiele zaniedbań w relacjach narodowościowych, ale to w interesie państwa litewskiego leży, by one zniknęły. Prawa człowieka nie są tylko hasłem, a przede wszystkim pewnym standardem. Nie dostrzeżenie tego faktu może prowadzić do zaskakujących rezultatów.

- Dziękuję za rozmowę.

Tadeusz Andrzejewski

Na zdjęciu: Adam Bobryk (w środku z flagą w ręku) podczas marszu „Droga Europy” (Łoździeje, sierpień 1990 r.)

<<<Wstecz