Jak nie szakal, to szpieg lub kagebista

Dopiero co był szakal, teraz szpieg, w kolejce dawni kagebiści. Szakal zaatakował nas z Białorusi, szpiedzy z Rosji, a kagebiści od dawna czają się wszędzie.

Szakala ustrzeliliśmy i ponoć czeka na wypchanie. Szpiega na razie tylko schwytaliśmy. Choć myśl, by postąpić z nim jak z upolowanym szakalem, jest pewnie dla naszej walecznej prezydent bardzo kusząca. Ach, ustrzelić takiego „szpiona", po czym go wypchać i wystawić w zwanym „symbolem odrodzenia państwowości Litwy” Pałacu Władców. Zwłaszcza, że ciągle brakuje eksponatów na wypełnienie tej najdroższej w dziejach naszego państwa stodoły. Wypchany trocinami ruski „szpion" wpisałby się tam jak ta lala! Jako dowód sprawności naszego kontrwywiadu i na postrach innym, pchającym się do nas jak te szakale, wszelakim putinsynom.

Niestety, dzisiaj w krajach cywilizowanych nie praktykuje się publicznych egzekucji agentów obcych służb specjalnych. Są albo zamykani w więzieniach, jak to było np. w wypadku skazanego w Niemczech za szpiegowanie na rzecz Rosji małżeństwa Anschlag, albo wymieniani na takich samych szpicli-pechowców. Vide: rosyjsko-amerykańska wymiana szpiegów na lotnisku w Wiedniu latem 2010 roku. Takie wymiany praktykuje się zwłaszcza, gdy schwytane „szpiony" nie są zwerbowanymi zdrajcami tylko zawodowcami, jak ostatnia zdobycz naszego kontrwywiadu – ponoć obywatel Rosji i etatowy pracownik FSB. Taki prawie Stirlitz. No chyba, że Putin nie będzie miał nikogo na wymianę.

Na razie nasze nowo zdobyte trofeum siedzi zamknięte w areszcie i taki z niego pożytek, że Departament Bezpieczeństwa Państwa (VSD) ma się czym chwalić. Pochwalił nas również brytyjski dziennikarz Edward Lucas. Autor książki Nowa zimna wojna naszą metodę otwartego polowania na ruskich agentów określił mianem „miłej niespodzianki, która pokazuje, że litewski kontrwywiad wykonuje swoją pracę”.

U nas nikt nie drzemie, zwłaszcza władze. U nich podobnie jak w tym sparafrazowanym wierszu Fredry: to szpieg, to szakal – między stoły, stołki/ polują, gonią, fikają koziołki, / strzelają, trąbią, i krzyczą do znoju... Aż chce się zawołać: polujcie ciszej nieco, zwłaszcza na „szpionów". Różniści eksperci ds. służb specjalnych grymaszą bowiem, że schwytanie szpiega i publiczne pochwalenie się tym bywa przeważnie oznaką nie sukcesu, tylko operacyjnej porażki. Otóż kontrwywiad powinien takiego agenta prowadzić tak długo, jak się da, by mieć kontrolę nad nim, jego działaniami i kontaktami, a w końcu zmusić do podjęcia współpracy z naszymi służbami. Zwłaszcza gdy chodzi o kogoś, kto, jak schwytany ruski efesbista, „miał na celu przeniknięcie do instytucji rządzących, prawnych i wywiadowczych Litwy”.

No ale szykujmy się na kolejne polowanie. Na rodzimych dawnych kagebistów, którzy się onegdaj przyznali do współpracy i których dziś rada polityczna rządzącej koalicji... rada by ujawnić. Co prawda państwo zapewniało ich o dyskrecji, ale tylko na okres 15 lat, które właśnie minęły. Więc można już rozpocząć na tych jeleni publiczną nagonkę... albo i nie, jeżeli obowiązująca klauzula tajności zostanie prolongowana. Zdania najznamienitszych tuzów polityki są w tej sprawie podzielone. Premier Algirdas Butkevičius straszy, że „już by można było pozwolić społeczeństwu się z nimi zapoznać”; ojciec duchowny Sąjudisu Vytautas Landsbergis chce gnojków gonić natychmiast – bezlitośnie, bez wyjątku i względu na zajmowane stanowiska czy zasługi; prezydent Dalia Grybauskaite jest w trakcie zgłębiania tematu, więc konkretnego stanowiska jeszcze nie zajęła. Hm... Na miejscu społeczeństwa, gdy politycy rozpętują takie krwawe igrzyska, mocno trzymałabym się za portfel i patrzyła państwu na ręce. A w kwestii lustracji – osobiście jestem za, ale za powszechną. Do współpracy z KGB przyznało się ponoć 1589 frajerów, współpracowało (szacunkowo, według przejętych dokumentów)... 118 tysięcy, a gdzie jeszcze dokumentacja dotycząca największych asów, którą sowieci się z nami nie podzielili. Więc jak już strzelać, to do wszystkich.

Lucyna Schiller

<<<Wstecz