A na weselu było tak…

Przybyli 24 kwietnia do Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury w Rudominie mogli mieć odczucie, że byli uczestnikami, a wręcz gośćmi, tradycyjnego wesela na Wileńszczyźnie. „A było to tak…” – pod takim tytułem odbywała się inscenizacja zabawy weselnej.

W rolę pana młodego Franka wcielił się Krzysztof Stankiewicz, zaś nieco starszej panny młodej Filomeny – Teresa Kołtan. Rolę ojca młodego Mirosława odegrał Jarosław Królikowski, a matki Aldony – Veronika Linkeliene. Swatami byli: gawędziarz Wincuk Bałbatunszczyk – Dominik Kuziniewicz i Ciotka Franukowa – Anna Adamowicz. Na tradycyjnym weselisku podwileńskim nie mogłoby się obejść bez muzykantów – Walery Wołujewicz i Robert Klimaszewski z werwą zabawiali weselników. Według scenariusza, pan młody mieszkał w Żagarach i pochodził z rodziny polsko-litewskiej o nazwisku „Pipiras”, po polsku – „Pieprzowy”.

Najpierw, zgodnie z dawnym obyczajem, przybyłych w asyście swatów i sióstr państwa młodych, chlebem i kieliszkiem wódki powitali rodzice młodego. Młodożeńcy musieli „wykupić” miejsce u przebierańców, siedzących przy upiększonym stole weselnym, ustawionym pośrodku sceny, a dopomogli im w tym swatowie. Siostry pana młodego wniosły kufer posagowy panny młodej. Ciotka Franukowa nie omieszkała sprawdzić, co mieści się w kufrze i jaki posag wniesie panna młoda.

Pierwszy taniec na weselu należał, oczywiście, do rodziców młodego, a potem już zatańczyli państwo młodzi. Nowożeńcom powinszowali przedstawiciele Centrum Wspólnoty Gminy Rudomińskiej na czele z prezesem Władysławem Kaczanowskim, zespół „Wiosna” z Grygajć, lokalny zespół „Kolurija” oraz licznie zgromadzona na zaimprowizowanym weselu publiczność. Weselnicy społem zaśpiewali młodej parze „Sto lat”. Młodzi musieli też, jak tradycja każe, „posłodzić” wódkę, by nie była zbyt gorzka dla gości weselnych. W pewnej chwili na weselu zjawiły się Cyganki – zespół „Malwy” z Mariampola – które zatańczyły, a potem… ukradły pannę młodą. Młody wraz ze swatami rzucił się na poszukiwanie swej wybranki. Gdy odnalazł, musiał „wykupić” ją od Cyganek.

Gdy weselisko rozkręciło się na dobre, wciagnęło do zabawy także gości. Mężczyźni z zawiązanymi oczyma musieli rozpoznać swoją partnerkę, wybrano też komendantów stołów, którzy musieli dbać o to, by kieliszki gości były napełnione i zachęcać do wypicia. Rej wodzili swatowie – Wincuk Bałbatunszczyk i Ciotka Franukowa, rozweselali zgromadzoną publiczność dowcipnymi pogawędkami, które najwyraźniej trafiały do publiczności. Salwy śmiechu rozlegały się przy każdym stoliku. Wszyscy, łącznie z młodym małżeństwem, świetnie się bawili, a dyskoteka trwała do późnych godzin nocnych.

Wioleta Cereszka, dyrektor Rudomińskiego Wielofunkcyjnego Ośrodka Kultury jest niezmiernie wdzięczna osobom zaangażowanym w przygotowanie widowiska weselnego, które dostarczyło wiele miłych wrażeń i zadowolenia dla przybyłych na niecodzienną imprezę mieszkańców Rudomina.

Jan Lewicki

Na zdjęciu: nakazy od rodziców dla młodej pary.
Fot.
autor

<<<Wstecz