Polskie Studio Teatralne obchodzi jubileusz

„Zwierciadło życia ludzkiego”

Ze wszystkich widowisk ludzie najbardziej lubią teatr i cyrk, bo to są najwierniejsze zwierciadła ich życia, złożonego z udawania, zręczności i błazeństw. (Aleksander Świętochowski)

Burzą oklasków widzowie przyjęli premierę spektaklu „Pieszo” Sławomira Mrożka, wystawionego przez Polskie Studio Teatralne w Wilnie. Sztukę, w reżyserii Cezarego Morawskiego, aktora i wykładowcy warszawskiej Akademii Teatralnej, wystawiono na scenie Teatru na Pohulance.

Bieżący rok dla Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie (PST) mija pod znakiem dwóch znaczących rocznic – 55-lecia działalności teatru oraz 110. rocznicy urodzin śp. Janiny Strużanowskiej, założycielki i pierwszej kierowniczki zespołu. Założony w listopadzie 1960 roku teatr, pod nazwą Polski Zespół Dramatyczny, przy Klubie Pracowników Łączności, po Zespole Pieśni i Tańca „Wilia”, był pierwszą tego rodzaju polską instytucją artystyczną w powojennym Wilnie. Miał sprostać ambitnym planom krzewienia polskiego słowa, wykorzystując ku temu teatr. Minęły dziesięciolecia, a zespół – już pod nazwą Polskiego Studia Teatralnego – nadal dba, aby polskie słowo rozbrzmiewało na scenach teatrów zarówno stolicy, jak i bliższych oraz dalszych okolic.

Przygotowany na rok jubileuszowy repertuar Polskiego Studia Teatralnego pozwoli na niejednokrotne spotkanie z widzem, którego czeka retrospektywa sztuk zarówno tych najnowszych, jak i sprzed lat.

Teatr – to rodzina

Aż po dzisiejsze lata zespół jest miejscem spotkań, podczas których można nie tylko poznać teatr, ale także literaturę, sztukę, kulturę oraz muzykę.

Pierwszym kierownikiem zespołu była przedstawicielka polskiej przedwojennej inteligencji wileńskiej, śp. Janina Strużanowska, z zawodu lekarka. Dlatego też, po latach, gdy teatr szukał sobie przystani, znalazł ją przy Ministerstwie Ochrony Zdrowia i potocznie był nazywany „teatrem u medyków”.

„Przyszłam do teatru, gdy miałam 15 lat i zafascynowała mnie wówczas atmosfera, jaka w nim panowała. Zespół tworzyli znani aktorzy, jak Władek Krawczun, Henryk Święcicki, Halina Małaszkina, ale było też grono młodych, początkujących. My – młodzi – nigdy nie czuliśmy, aby to „stare”, zgrane grono trzymało się osobno. Przeciwnie, zawsze pamiętano o młodzieży i to nie tylko podczas prób, warsztatów i nauki, ale także podczas spotkań towarzyskich. Nigdy nie byliśmy odtrąceni, zawsze mogliśmy się też zwierzyć ze swoich kłopotów, podzielić tym, co przeżywamy” – wspomina Lilia Kiejzik, która, gdy już objęła stanowisko kierownika PST, zawsze dąży, aby różne pokolenia aktorów znalazły nie tylko wspólny język, ale i czuły się ze sobą zgrane, niczym rodzina.

Po śmierci pani Strużanowskiej w roku 1984 kierownictwo artystyczne zespołu przejął Zbigniew Maciejewski, wychowanek Uniwersytetu Wileńskiego, a dwa lata później, w 1986 kierownikiem teatru została Lilia Kiejzik – z wykształcenia reżyser i polonista.

„W tym roku mija 110. rocznica urodzin założycielki teatru – Janiny Strużanowskiej. Upamiętnienie tej daty wciągniemy na listę naszych przedsięwzięć, które odbędą się w roku jubileuszowym” – zapewnia pani Lilia.

Amatorsko-zawodowy

Kiedyś Lilia Kiejzik zwierzyła się, że jej marzeniem jest, aby w Wilnie był zawodowy polski zespół teatralny. Cóż, na razie owo pragnienie pozostaje bez pokrycia, bowiem istniejące w grodzie nad Wilią dwa polskie teatry działają wyłącznie amatorsko. Niemniej jednak, dla wielu młodych właśnie one były tym pierwszym krokiem w rozpoczęciu studenckiej przygody w Akademii Teatralnej.

„Muszę przyznać, że ci młodzi, którzy przychodzą do naszego teatru, pozostają na stale (wyjątek stanowi młodzież, która podejmuje studia w Polsce). Czasem, ktoś na pewien okres, zawiesza działalność w teatrze, gdy rodzinne obowiązki pochłaniają sporo czasu, ale po jakimś czasie wraca. Dlatego też w sztukach uczestniczą różne pokolenia moich aktorów” – mówi pani Lilia, opowiadając, że w ostatniej sztuce „Pieszo” główne role Ojca i Syna odtworzyli Witold i Dariusz Rudziańcowie – ojciec i syn.

Dla niektórych drugorzędne zajęcie w teatrze przerasta w codzienne życie i zawód. To m.in. Edward Kiejzik, który ukończył reżyserię w Wileńskiej Akademii Muzyki i Teatru, a od niedawna jest dyrektorem Ośrodka Kultury w Trokach. To studentki – Monika Jodko i Jolanta Gryniewicz, które kształcą się w muzyce i śpiewie. Czesław Sokołowski, Marek Kubiak, Jolanta Szałkowska – aczkolwiek ich zawód nie jest związany z teatrem, to mają ukończone studia artystyczne.

Jak przyznaje Lilia Kiejzik, największym sentymentem darzy grupę aktorów „dziadowskich” – z nimi w roku 1988 wystawiła „Dziady” Mickiewicza – spektakl, który odniósł wielki sukces. „To m.in. Robert Balcewicz, Zdzisław Gorbaczewski, Witold Rudzianiec, Henryka i Czesław Sokołowscy, Zbigniew Gierulski” – wylicza pani Kiejzik, podkreślając, że osoby te nadal biorą udział w różnych sztukach, czy też inscenizacjach poetycko-muzycznych.

„Z dawnej generacji powróciła do nas Mirosława Naganowicz. A wśród nowych jest m.in. Grzegorz Jakowicz, który jest pracownikiem Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Przed laty przyszedł do teatru i gra niemal w każdej sztuce. Artur Armacki – to ten, który jest w każdej sztuce, a którego nie widać, dba o oprawę techniczną – nagłośnienie i naświetlenie. Tak naprawdę, nie pamiętamy, kto kiedy przyszedł do teatru, ale najważniejsze, że się lubimy nawzajem, potrafimy wspólnie pracować, bywamy też ze sobą w trudnych chwilach i wspieramy się nawzajem” – opowiada Lilia Kiejzik.

Wszystko dla widza

Pod nazwą „Polskie Studio Teatralne”, zrzeszeni w Stowarzyszeniu Wolnych Teatrów Litwy, aktorzy występują od 1987 roku. Przez lata działalności zespół wystawił niezliczoną ilość przedstawień na podstawie utworów dramatycznych, poetyckich, muzycznych. Sceniczny świat Polskiego Studia Teatralnego – to świat pełen symboli, przenośni, satyry, groteski i ekspresjonizmu.

„Nie ukrywam, że większość naszej publiczności stanowi młodzież szkolna. W pewnym stopniu to z myślą o niej i, dostosowując do szkolnego programu lektur, przygotowujemy spektakle” – tłumaczy Lilia Kiejzik, ubolewając, że nie zawsze młode pokolenie polonistów jest otwarte na współpracę. „Młodzież trzeba umieć zmotywować, zachęcić. Wiem, że gdy raz przyjdą pod przymusem, następnym razem już z chęcią powrócą” – tłumaczy reżyserka, przyznając, że jednak nikt nie zastąpi tego wiernego widza, który na kilka tygodni przed rozpoczęciem spektaklu rezerwuje bilety.

Co innego dzieci… Ta kategoria publiczności, aczkolwiek najbardziej liczna, to też najbardziej wymagająca. Jeśli bowiem dziecko nie będzie zainteresowane tym, co się dzieje na scenie, daremny jest najlepszy nawet kunszt aktorski. Właśnie z myślą o najmłodszych w repertuarze Polskiego Studia Teatralnego powstał cały zestaw bajek (ostatnio „Król Maciuś Pierwszy”, „Powtórka z Czerwonego Kapturka”, czy też „Koziołek Matołek”).

Nie tylko scena

Działalność Polskiego Studia Teatralnego nie ogranicza się jedynie do wystawiania spektakli. Od początku lat 90. zespół organizuje spotkania ze znanymi aktorami i reżyserami oraz warsztaty teatralne. Współpracując z teatrami im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie, im. Juliusza Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim, „El-Jot” i „Bagatela” w Krakowie oraz teatrami w Niemczech („Ditthenbuehne”), w Czeskim Cieszynie („Tešinske Divadlo”), w Moskwie, a także z Teatrem Dramatycznym Litwy, Państwowym Wileńskim Teatrem Małym, Teatrem „MENAS” w Poniewieżu oraz Kowieńskim Teatrem Kameralnym, organizuje co dwa lata przeglądy festiwali teatralnych. Dotąd odbyło się pięć edycji festiwalu „Wileńskie Światowe Spotkania Teatralne Scen Polskich” oraz trzy edycje Międzynarodowego Festiwalu Monospektakli „MONO¬Wschód”. Są to jedyne spotkania łączące polskie teatry działające poza granicami Polski.

Najbardziej przykry jest fakt, że przez 55 lat istnienia teatru, działalności artystycznej, na rzecz krzewienia kultury Wileńszczyzny pozostaje on ignorowany ze strony władz Ministerstwa Kultury RL. I choć, dobry teatr to nie tylko kwestia środków, ale przede wszystkim zapału twórców, jednak zarówno reżyserka, jak aktorzy nie przestają mieć nadziei, że kiedyś w Wilnie będzie polski teatr „z prawdziwego zdarzenia”, przy którym młodzi i zdolni ludzie znajdą zatrudnienie. „Ciągle nas dofinansowuje Polska, polskie organizacje społeczne w Wilnie, ale wciąż marzymy, aby u nas była na stałe zatrudniona grupa aktorów” – snuje nieziszczone dotąd marzenia o teatrze profesjonalnym reżyserka. Zauważa także, że są ku temu predyspozycje, gdyż jest wiele utalentowanej polskiej młodzieży na Wileńszczyźnie.

Dzięki współpracy z administracją Rosyjskiego Teatru Dramatycznego, PST ma dostęp do teatralnej sceny, a na legendarnej Pohulance wciąż rozbrzmiewa słowo polskie. Zaś stała przystań w Domu Kultury Polskiej zapewnia pomieszczenia na próby, warsztaty i spektakle.

Różnorodna działalność

Współpraca z wieloma polskimi organizacjami na Litwie: Związkiem Polaków na Litwie, zespołami pieśni i tańca „Zgoda” i „Wilia”, polskimi szkołami w Wilnie i na Wileńszczyźnie przekłada się na bogaty dorobek inscenizacji z okazji świąt okazjonalnych, m. in. patriotycznych.

Nie brakuje przedstawicieli Polskiego Studia Teatralnego w takich przedsięwzięciach, jak „Kresy”, czy też przeglądy szkolnych oraz przedszkolnych teatrzyków. Sama reżyserka niejednokrotnie zasiadała w gronie jurorów. „Wiele osób, które uczestniczą w konkursach recytatorskich, przychodzi do naszego teatru, podobnie jest z przeglądami szkolnych teatrów. Raz wśród przedszkolaków „upatrzyłam” aktora do sztuki. Bartek odtworzył rolę Felka w przedstawieniu „Król Maciuś Pierwszy” – wspomina Lilia Kiejzik, która niejednokrotnie „upatruje” jakieś młode talenty wśród recytatorów, czy też młodocianych aktorów.

Spektakle Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie grane były na wielu scenach miast Polski, Niemiec, Łotwy, Czech, Ukrainy, Białorusi, Rosji, a ostatnio – Anglii. „Spotkanie z Polonią brytyjską było bardzo interesujące. Na spektakl „Zapiski oficera Armii Czerwonej” przybyła tzw. stara emigracja, która bardzo pieczołowicie pielęgnuje pamięć o historii. Byłam zaskoczona, gdy się okazało, że niektórzy pamiętali aktorów, którzy pierwsi, wspólnie ze śp. Janiną Strużanowską, tworzyli podwaliny naszego teatru” – dzieli się wrażeniami z wyjazdu do miasta nad Tamizą.

Jubileuszowy Mrożek

„W repertuarze naszego zespołu mamy pięć sztuk Sławomira Mrożka, którego twórczość jest aktualna na każdy czas i temat. Czy będą to „Emigranci”, czy „Krawiec”, czy też „Dom na granicy” – opowiada Lilia Kiejzik.

Sztukę „Pieszo” wyreżyserował Cezary Morawski, który już od 20 lat jest zaprzyjaźniony z wileńskim zespołem. Niejednokrotnie brał udział w organizowanych festiwalach teatralnych, przywoził też spektakle swoich studentów. W minionym roku, wraz z małżonką Anną Zagórską, prowadził warsztaty aktorskie dla Polskiego Studia Teatralnego. To właśnie podczas tych zajęć zrodził się pomysł wystawienia sztuki „Pieszo”, jako swoistego rodzaju podsumowanie warsztatowych spotkań.

Sztuka, opublikowana w roku 1980, przedstawia przełomowy moment w historii Polski – ostatnie chwile II wojny światowej i początek komunizmu. Bohaterowie są postaciami z różnych środowisk – to Ojciec i Syn, Matka i Córka, Superiusz i Pani, Porucznik Zieliński z Drabem podkomendnym, Nauczyciel i Grajek-Ślepiec. Idą za posuwającym się frontem, by zderzyć się z nową, powojenną rzeczywistością.

Zdaniem Cezarego Morawskiego, temat emigracji i uchodźstwa jest wciąż aktualny. „Mrożek publikował swoją sztukę w czasie, gdy już padł mur berliński, gdy byliśmy pewni, że sprawy emigracji w Europie mamy za sobą. Niemniej jednak, wkrótce zaczęła się wojna na Bałkanach, a i dzisiejsze dni przysparzają nam niemiłych informacji, co się dzieje na świecie. Tematyka poruszona u Mrożka – sprawa uchodźstwa, przemieszczania się, niepewność ludzka, co z nami będzie, jaki będzie nasz los, w którą stronę mamy pójść – stale jest aktualna” – mówi reżyser, podkreślając, że praca z wileńskim zespołem przysporzyła mu wiele radości i satysfakcji.

Teresa Worobiej

Na zdjęciu: widza trzeba i nastraszyć, i rozśmieszyć…
Fot.
archiwum PST

<<<Wstecz