Pojedynek w „švogieriu šalyje”

Dwaj premierzy aktualny – Algirdas Butkevičius – i były – Andrius Kubilius – publicznie urządzili pojedynek na słowa („apsižodžiavo”) – za czyjej kadencji więcej rozkradziono publicznych pieniędzy. Politycy zgoła nie po dżentelmeńsku wytknęli sobie nawzajem nepotyzm, udział w malwersacjach żon i teściowych.

Zaczęło się od zapowiedzi Butkevičiusa o skierowaniu do prokuratury sprawy o możliwej defraudacji potężnej sumy pieniędzy w sektorze energetycznym za czasów rządów Kubiliusa. Państwowa Komisja Kontroli Cen i Energetyki po dokonaniu audytu w resorcie we wstępnym raporcie orzekła, iż są podejrzenia, że doszło tam do „iššvaitimo” bagatela 400 mln litów. Premier Butkevičius zareagował na raport błyskawicznie zapowiadając, że sprawę kieruje pod osąd wymiaru sprawiedliwości, czym – wiadomo – boleśnie kopnął po kostkach swego poprzednika Kubiliusa.

Kopnięty ekspremier sprężył się jak żbik i na cios oddał rywalowi ciosem twierdząc, że prokuratura w takim razie powinna też się zająć żoną premiera, jako że – jego zdaniem – źle ona pilnowała finansów publicznych będąc w tym czasie w Radzie Nadzorczej „Lietuvos elektrine”. Trafiony prosto w splot słoneczny Butkevičius o dziwo z ringu nie wycofał się tylko, wziąwszy głębszy oddech, po kilku dniach ruszył do kontrataku i w niebywale dla siebie odważny sposób wypomniał Kubiliusowi jego sławetną teściowę. „Jeżeli chodzi o moją żonę, to dziwne jest, że A. Kubilius jest tym bardzo zatroskany, niech lepiej zajmie się swoją teściową – gdzie wyparowały pieniążki z pewnych fundacji. Gdzie one są, nie wiadomo” – boksował przeciwnika szef rządu.

Dla niewtajemniczonych wyjaśnię, że teściowa Kubiliusa będąc przewodniczącą Związku Katolickich Nauczycieli Litwy wyłudziła od skarbu państwa poklasztorne byłe budynki Augustianów, w sercu wileńskiej Starówki, niby na założenie katolickiej szkoły. W rzeczywistości miliony warte nieruchomości zaczęła opylać i tylko poprzez sąd udało się powstrzymać złodziejski proceder. Obrotnej teściowej niesprzedane budynki konfiskowano, wymierzając przy tym karę miliona litów tytułem strat, jakie poczyniła dla skarbu państwa.

Butkevičius dodał też, że „szokuje go demagogia i niekulturalne zachowanie Kubiliusa”, który oskarżył jego żonę o coś, czego nie mogła popełnić. Zdaniem premiera bowiem jego małżonkę „wymieciono” z ministerstwa energetyki jeszcze w 2009 roku po tym, gdy władzę w resorcie objął konserwatywny minister Sekmokas. Jak więc mogła zapobiec malwersacji? – oburzał się mąż swej żony. Przyznał wprawdzie, że jej nazwisko figurowało w Radzie Nadzorczej „Lietuvos elektrine”, ale tylko dlatego, że „dziwny” minister Sekmokas „zapominał” go przez lata stamtąd wykasować.

Po tak nokautującym ciosie Kubilius musiał paść na deski, ale i tak przed padnięciem jeszcze się odgryzł, podważając wiarygodność audytu Komisji Kontroli Cen i Energetyki. Jego zdaniem audyt może okazać się niewiarygodnym, gdyż do komisji niedawno została włączona siostra żony posła Kęstutisa Daukšysa z wrogiej konserwatystom Partii Pracy. No i pewnie „siostra żony” coś tam na złość konserwatystom w audycie namąciła, należy rozumieć argumentację ekspremiera.

Ja natomiast z tego wszystkiego rozumiem chyba tylko tyle, że litewska polityka in flagranti przedstawia sobą dość smutny widok. Malwersacje, układy i układziki, teściowe, żony i siostry żon. Słowem – witamy w „švogieriu šalyje” (kraju szwagrów) i życzymy uważać na krewniaków...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz