Dyrektor Muzeum Narodowego Pałacu Wielkich Książąt Litewskich dr Vydas Dolinskas nie krył satysfakcji, że właśnie od Wilna rozpoczyna się podróż nieocenionego zestawu 34 tkanin dekoracyjnych, które powstały w końcu XV i w XVI wieku m. in. w słynnych warsztatach flamandzkich i niderlandzkich. Dziś te arcydzieła ręcznego tkactwa są ozdobą prywatnych zbiorów we Włoszech, Wielkiej Brytanii, USA i in. krajów. Do Wilna zawitały dzięki znanym kolekcjonerom, antykwariuszom i badaczom gobelinów - Simonowi Fransesowi (Londyn) i Nathanowi Levi (Florencja). Obaj panowie w związku z prezentacja bawili w Wilnie.

Na początku dobrym słowem należy wspominać niejakiego pana Jeana Gobelin – głowę rodziny farbiarzy, który dawno temu, bo około roku 1450 osiedlił się w Paryżu i wsławił się wynalezieniem farby szkarłatnej. Jego potomkowie założyli później manufakturę tkacką i ochrzcili nazwiskiem seniora rodu naścienne tkaniny dekoracyjne do złudzenia przypominające malowane obrazy, nazywane wymiennie – arras, tapiseria, szpaler.

Ten wielki pokaz, pod każdym względem unikalny, jest bez wątpienia wydarzeniem w działalności odbudowanego Zamku Dolnego i w ogóle w życiu muzealników litewskich. Tkaniny rozmieszczono w czterech reprezentacyjnych salach (ogólna powierzchnia 1000 m. kw.). Zapewniono odpowiednią klimatyzację i oświetlenie (przyćmione światło licznych żyrandoli) – wyłącznie w takich warunkach mogą być prezentowane te przecudnej urody tkaniny, wytkane ręcznie nićmi wełnianymi, jedwabnymi, złotymi i srebrnymi, z zastosowaniem barwników wyłącznie naturalnych. Jako ciekawostka: różne odcienie czerwieni otrzymywano m. in. z owadów, które sprowadzano z ziem litewskich.

Z epoki gotyku i renesansu

Prezentowany w Wilnie zespół wspaniałych tkanin, wykonanych częstokroć według kartonów znanych artystów malarzy, zapewne przechodził różne koleje losu, zresztą jak gobeliny znajdujące się obecnie w zbiorach Pałacu (d. Zamku Dolnego). Setki podobnych arcydzieł zniknęły bezpowrotnie. Te, które teraz mamy okazję podziwiać w Wilnie, miały szczęście, że przetrwały. Ich tematyka jest różnorodna: motywy kwiatów i liści, różnorodne zwierzęta, pejzaże, sceny rodzajowe, polowania, gobeliny heraldyczne, o tematyce religijnej itd. Tworzono je czasem dostosowując wymiarami do ścian wielkich komnat. Zawsze była to niezwykle droga przyjemność. Tak jest dotychczas. Powiadają, że za dwa-trzy egzemplarze można nabyć wcale niezły pałac z całym wyposażeniem. Te, które eksponowane są w Wilnie, świadczą nie tylko o wyrobionym smaku zamawiających czy późniejszych właścicieli, ale także o rozkwicie kultury w epoce gotyku i renesansu. Godna jest podziwu praca ręcznych tkaczy, którzy swą precyzją i skrupulatnością potrafili sprostać wymogom tej trudnej sztuki.

Program edukacyjny

Jest doprawdy imponujący. Trwać będzie do zamknięcia wystawy. Tematyka różnorodna: poczynając od manufaktur, w których tkaniny dekoracyjne powstawały, poprzez najsłynniejsze ich kolekcje, kończąc czytaniem poetyckim o antycznych motywach we współczesnej poezji litewskiej. Ciekawie zapowiada się prelekcja wybitnej specjalistki z Krakowa – dr Magdaleny Piwockiej, która będzie mówiła (13 grudnia) o losach kolekcji gobelinów Zygmunta Augusta. Zygmunt Gloger w swojej „Encyklopedii staropolskiej” przytacza wiadomość prasową z roku 1853, w której czytamy m. in. „ Wiadomo, że Zygmunt August, jako pan wielce zamiłowany w najkosztowniejszych wyrobach sztuki, zakupił za sumę sto tysięcy czerwonych złotych odznaczającej się piękności tkaniny na tle złotem lub srebrem jedwabne, zdarzenia z Pisma Św. wyobrażające, wedle obrazów Rafaela Sanzio z Urbina, z dziwną dokładnością, jakby malowane obrazy wykonane”.

Dodajmy, że poza prelekcjami w soboty i niedziele, po nabyciu karty wstępu, można będzie wziąć udział w grze „Co skrywają gobeliny?”. Każdy chętny otrzyma mapkę i będzie poszukiwał ukrytych w starych tkaninach symboli, znaków etc. Przygotowano też specjalny program dla dzieci i młodzieży.

Zachęcamy Czytelników do obejrzenia ekspozycji. Nie ma w niej, co prawda, arrasów należących ongiś do Zygmunta Augusta, ale te monumentalne tkaniny, które możemy podziwiać, są przepiękne, „jakby malowane obrazy wykonane”, wzruszają swoim wiekiem i mistrzostwem tkaczy sprzed 500 lub nieco mniej lat.

Halina Jotkiałło

Na zdjęciu: przepiękne, „jakby malowane obrazy wykonane”.
Fot.
autorka

<<<Wstecz