Odpust ku czci Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Podbrzeziu

Hołubieni przez Chrystusa

Tłumy wiernych zgromadziły się w niedzielę, 7 września, w kościele pw. Najświętszego Serca Jezusowego w Podbrzeziu, gdzie odbywało się uroczyste nabożeństwo odpustowe ku czci Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, zwanej też Matką Bożą Siewną.

Po Mszy św. przy domu parafialnym odbył się festyn rodzinny, podczas którego prezentowane były stoiska wsi parafii podbrzeskiej, odbył się koncert, zorganizowane były gry, konkursy i zabawy integracyjne. Jak powiedział proboszcz podbrzeskiej parafii ks. Marek Gładki, zorganizowany po raz trzeci festyn rodzinny zgromadził rekordową liczbę uczestników.

Odpust parafialny rozpoczęły Msze św. w języku litewskim i polskim, które celebrował ks. dziekan Rusłan Wilkiel. W kazaniu ks. dziekan zaznaczył, że chociaż mamy jednego pośrednika pomiędzy Bogiem a ludźmi – Jezusa Chrystusa, który jest najważniejszy, to jednak bardzo ważna jest opieka Matki Bożej i łaski, jakie dzięki jej wstawiennictwu doświadczamy. Posłużył się przy tym osobistym przykładem, gdy to za Jej wstawiennictwem umocnił się w swym powołaniu i dzisiaj jest szczęśliwy, że może pełnić posługę kapłańską.

Nawiązał też do odbywającej się w parafii podbrzeskiej – od trzech miesięcy – peregrynacji obrazu Świętej Rodziny i zachęcał, oby jak najwięcej rodzin przyjęło obraz do swego domu, co umocni więzi rodzinne. Podczas nabożeństwa przy tym obrazie rodziny całej parafii złożyły akt oddania się pod opiekę Świętej Rodziny.

Ks. Gładki zaś poinformował, że peregrynacja obrazu będzie odbywała się tak długo, dopóki będą chętni wzięcia obrazu pod swoje dachy.

– Zgłaszają się kolejne rodziny, jest ich coraz więcej i to jest budujące – z zadowoleniem odnotował duszpasterz.

Nawiązanie do „majówek”

Podczas nabożeństwa rolnicy złożyli na ołtarzu wyhodowane plony, dziękując Stwórcy za urodzaj, a żeby zbiory były równie bogate w przyszłym roku zostało poświęcone ziarno siewne. Po uroczystej procesji i błogosławieństwie wszyscy udali się pod dom parafialny, gdzie odbył się festyn, nawiązujący do niegdyś tak popularnych „majówek”.

Pogoda dopisała, gdyż jak przyznał ks. Gładki „Chrystus nas trochę lubi, bo podczas wszystkich organizowanych przez nas masowych przedsięwzięć pogoda była jak na zamówienie”.

Było co degustować

Nowością tegorocznego festynu były stoiska wiejskie z wyszukanymi daniami, słodyczami, owocami, warzywami, a że fantazji gospodyniom z Wileńszczyzny nie brakuje przekonaliśmy się niejednokrotnie. Stoiska spełniały przy tym podwójną rolę, bo nie tylko prezentowały zdolności kulinarne wiejskich gospoś, ale też integrowały wspólnotę parafialną, gdyż mniejsze wioseczki kooperowały się i przygotowywały wspólne stoiska. I tak, dla przykładu, jedno świąteczne stoisko przygotowało aż osiem wsi.

Czego tylko na stoiskach nie było: dania z ryb faszerowanych, przeróżne rolady mięsne, prawdziwe białe sery wiejskie, różnego rodzaju ciastka, wypiekane grzybki, owoce, wśród których wzrok przyciągały żółte maliny, a na stoisku wspólnoty wsi Wesołówka okazałej wielkości piramida owocowa, kwas domowy, soki itd. Słowem, było na co popatrzeć i co degustować. Nie zabrakło też egzotycznych dań jak np. manty, czyli duże pierogi z nadzieniem z różnego rodzaju mięsa, które są gotowane na parze w specjalnym naczyniu. Przygotowała je Oksana Skliaustiene.

Sekret pani Zofii

Pysznymi ciasteczkami w kształcie różyczki częstowała Zofia Afanasjewa ze wsi Przesmyki. – Niejedna gospodyni próbowała wykonać takie różyczki, ale mało komu się udało, bo trzeba je robić wykorzystując dwie formy, a ponadto ciasto musi przedtem postać w lodówce przez całą dobę – zdradzała swe sekrety pani Zofia. Zresztą prawie wszystkie gospodynie miały swoje „firmowe” dania i trudno byłoby je wszystkie opisać, ale panie: Šymoniene, Rusiecka, Giedrys, Samuchowa, Biełous, Jankowska, Piotrowska, Draguniene, Klepacka, Bartosewicz, Macewicz, Czumakowa, Barowska, Siemionowa, Lachowicz, Zborowska, Siesicka, Werykowska i wiele innych zrobiły wszystko, by ich stoiska prezentowały się jak najokazalej, a dania cieszyły najwybredniejsze podniebienie.

Cukierki z nieba

– I właśnie o to nam chodziło, by zaangażować wszystkie, nawet te najmniejsze wioseczki, by się integrowały, poznawały się nawzajem, dzieliły doświadczeniami, słowem chcieliśmy wyciągnąć je „na świat” – podkreślił proboszcz parafii podbrzeskiej, który cieszył się, że z każdym rokiem coraz więcej ludzi bierze udział w odpuście i potrafi, choć na krótko, oderwać się od kłopotów dnia codziennego.

Trzeba zaznaczyć, że organizatorzy – Rada parafialna, wspólnota lokalna Podbrzezia i Glinciszek, starostwo, proboszcz ks. Marek Gładki, Wielofunkcyjny Ośrodek Kultury w Niemenczynie – zadbali o to, aby nikt się nie nudził, a program był nasycony i przemyślany tak, że zajęci byli i dorośli, i dzieci, i młodzież.

Były więc gry, konkursy i zabawy. Dzieci mogły obejrzeć z bliska wozy strażackie, puszczać kolorowe bańki mydlane i rysować barwną kredą na chodniku. Ponadto były prawdziwie „cudowne” niespodzianki, bo niczym biblijna manna w Podbrzeziu z nieba spadały… cukierki. Skąd się wzięły? Trudno zgadnąć, ale widziano w przestworzach szybującego motolotniarza. Może jemu worek z cukierkami się rozwiązał?

Ksiądz dziekan poliglota

Wiele emocji wywołał konkurs przerzucania piłki przez siatkę przy pomocy prześcieradeł. Mężczyźni tak rozemocjonowali się grą i taki hazard ich ogarnął, że zdobyli gdzieś piłkę i zaczęli grać w siatkówkę w garniturach.

Nastroju uczestnikom odpustu dodawały występy zespołów, które wykonywały piosenki litewskie, polskie, rosyjskie, a prawdziwym rekordzistą w znajomości języków okazał się ksiądz dziekan, który zaśpiewał po białorusku, po polsku, po litewsku, po łacinie, po angielsku, po żmudzku i w języku jednego z narodów afrykańskich.

Na scenie zaprezentował się miejscowy zespół „Randeo Anima”, który też swym śpiewem upiększał Mszę św., litewski zespół „Tautines raiškos samburis” z Wilna, uczniowie polskiej i litewskiej szkoły w Podbrzeziu, wesoła i energiczna „Kapela Świętojańska” z Sużan oraz duet „V&P Music”.

Jak podsumował ks. Gładki, ludzie bawili się dobrze, czego dowodem było też to, że tańczyli do zapadnięcia zmroku.

– Podczas pierwszego festynu nie tańczył nikt, podczas drugiego kilka osób i dopiero za trzecim razem „rozkręcili się” na całego i dali upust swej energii – z uśmiechem na twarzy opowiadał organizator święta, który zaznaczył, że wielki wkład w ten sukces wniosły Franciszka i Augustyna Grejciun. Dodał też, że już teraz organizatorzy zastanawiają się, czym zaskoczyć ludzi podczas kolejnego odpustu i festynu rodzinnego.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciach: proboszcz Marek Gładki przyjmuje dary od przedstawicieli stoisk; gospodynie nie tylko przygotowały bogate stoiska, ale i same wyglądały odświętnie.
Fot.
autor

<<<Wstecz