A co sieją pogromcy AWPL?

Wokółkoalicyjne perturbacje niezwykle ożywiły końcówkę sezonu ogórkowego w naszym kraju. A też uświadomiły obywatelom, że premier Algirdas Butkevičius, który na początku kadencji zachowywał się jak spokojny, nieposiadający własnego napędu, czyli silnika szybowiec, w gruncie rzeczy jest dynamicznym odrzutowcem.

Ba, nawet groźnym bombowcem. Przy wsparciu prezydent Grybauskaite zbombardował bowiem załogę ministerstwa energetyki na czele ze świetnie ocenianym ministrem Jarosławem Niewierowiczem i mającą nieposzlakowaną opinię wiceminister Renatą Cytacką. Zbombardował premier, a powiesić za to niektórzy chcą Akcję Wyborczą Polaków na Litwie wraz z całym jej elektoratem. Na ochotnika do tej procedury zgłosił się prezydent Valdas Adamkus, który oskarżył litewskich Polaków o niewdzięczność wobec państwa. „Czego wam więcej potrzeba?” Dlaczego „nie doceniacie, jak dobrze jest żyć polskiej mniejszości na Litwie”? – pytał się dramatycznie za pośrednictwem portalu DELFI.

A i prawda. Dano chamom złoty róg w postaci dopuszczenia do rządzenia państwem, a ci podarunku nie doceniają. Zamiast merkantylnie przyspawać się do ministerialnych stołków czy też pozwolić się sprowadzić do funkcji posłusznego trybika w sejmowej maszynie do głosowania, upierają się przy realizacji danych wyborcom obietnic, a też regularnie dopominają się o dotrzymywanie koalicyjnych ustaleń, jednym z których jest prawo delegowania na powierzone w rządzie stanowiska tych czy innych osób. Niewdzięczne buraki!

I nieważne, że w innych demokratycznych państwach taka postawa uchodzi za zaletę politycznej partii. U nas premier Butkevičius tę wierność zasadom i elektoratowi ocenił jako „sianie w państwie chaosu”. W sukurs swojemu przewodniczącemu pośpieszyło prezydium Litewskiej Partii Socjaldemokratów oświadczając, że „AWPL pracuje niekonstruktywnie i jej udział w obecnym rządzie nie ma sensu”.

Brzmi pryncypialnie. Ale co począć z coraz liczniejszymi przypuszczeniami mediów, iż powodem pozbycia się ministra Niewierowicza z rządu tak naprawdę nie była osoba pani Cytackiej tylko fakt, że pracował aż nazbyt konstruktywnie. „Tworząc sztuczny konflikt (...) socjaldemokraci usunęli ze stanowiska ministra energetyki Niewierowicza, który przez dwa lata nie pozwolił prorosyjskim lobbystom zastopować strategicznych projektów, mających wpływ na naszą energetyczną niezależność” – stwierdził publicysta tygodnika „Veidas” Audrius Bačiulis. Podobne hipotezy (zresztą w zasługującej na osobny temat publikacji pt. Dlaczego Akcji Wyborczej Polaków pozwalamy wypowiadać się w imieniu mniejszości narodowych?) kontynuuje portal Alfa.lt. „Mówi się, że Niewierowicz mógł rozdrażnić niektórych rządzących (...)” – czytamy w komentarzu Romualdasa Bakutisa. Młody dziennikarz, podobnie jak jego kolega z „Veidas”, wymienia czynności zdymisjonowanego szefa resortu energetyki, które mogły być tym „niektórym rządzącym” nie w smak: „Minister mniej więcej sprawnie kończy projekt gazoportu, wydaje się też próbować ruszyć z martwego punktu budowę elektrowni atomowej w Wisagini”. Ufff... Na miejscu socjaldemokratów kombinowałabym więc dziś nie jak co rychlej pozbyć się z rządzącej koalicji upierającej się przy Niewierowiczu AWPL, tylko jak się wytłumaczyć z tego typu zarzutów. Zwłaszcza, że gotowość do przejęcia resortu energetyki już zadeklarowała Partia Pracy. Jakie tam zadeklarowała... Z chęci usadowienia tam swojego człowieka PP tak przebiera nogami, że aż ziemia dudni.

Ten tekst był pisany jeszcze przed posiedzeniem Rady Politycznej rządzącej koalicji. W chwili, gdy go czytacie, jej losy są już zapewne rozstrzygnięte. Socjaldemokraci, ustami wiceprzewodniczącego Sejmu Algirdasa Sysasa, odgrażali się, że koalicja bez AWPL „nie będzie końcem świata”. Sęk w tym, że i AWPL – co chyba nie uszło niczyjej uwadze – przejścia do opozycji nie rozpatruje w kategoriach końca świata. Czyli świat będzie trwał dalej. Mam tylko nadzieję, że najbliższa przyszłość przyniesie odpowiedź na tytułowe pytanie: „Co sieją pogromcy rzekomych „siewców chaosu” z AWPL?”

Lucyna Schiller

<<<Wstecz