Polską emigrację w Paryżu w 1834 roku zaskoczyła wiadomość, w której wyniku na pewien czas zanikły podziały, spory i kłótnie. Nawet „Pan Tadeusz” (w druku ukazał się 17 czerwca), dość szybko odszedł na drugi plan. Ale to właśnie autor epopei narodowej – wieszcz narodowy Adam Mickiewicz – stał się tematem rozmów i plotek wśród rodaków, ponieważ… ożenił się.

Z cyklu Środy Literackie w Muzeum Adama Mickiewicza

Miłość romantyczna, ale czy szczęśliwa?

22 lipca mija 180. rocznica ślubu Adama Mickiewicza z Celiną Szymanowską. Właśnie ta okrągła data posłużyła pracownikom muzeum wieszcza w Wilnie ku temu, aby jedno ze spotkań, w ramach odbywających się raz w miesiącu Śród Literackich, poświęcić tak znamiennemu wydarzeniu. Na Wileńszczyźnie istnieje powiedzenie, że jeszcze nikt się nie ożenił nieobgadany, a cóż dopiero wieszcz, który był uważany za wyłączną własność narodu.

„Szukając w bibliotece materiałów potrzebnych do artykułów literackich, często trafiamy na różnego rodzaju ciekawostki, które można wykorzystać przy okazji rocznic czy też innych wydarzeń. Podobnie było z tematem dzisiejszej Środy Literackiej. Wyszukało się kilka artykułów i… powstał temat na lipiec. A ponieważ lato jest okresem ślubów i wesel, więc temat jak najbardziej na topie” – powiedziała Alicja Dzisiewicz, starszy kustosz Muzeum Adama Mickiewicza przy Bibliotece UW, autorka odczytu.

Jak się okazało, temat wzbudza ciekawość i wiele domysłów. Do dyskusji włączyli się również kierownik muzeum – Rimantas Šalna, poeta Wojciech Piotrowicz, zaś wieczór poprowadziła Leokadia Aszkiełowicz, kustosz muzeum.

Piękna, ale nieszczęśliwa

Kim była ta dziewczyna, co to znikąd się pojawiła i tak od razu Mickiewicza do ołtarza poprowadziła? Czy Mickiewicz i Szymanowska zaznali szczęścia rodzinnego? Czy było to małżeństwo z wielkiego rozczarowania życiem i ludźmi? I, co najważniejsze, czy dzisiaj, po prawie dwóch wiekach od tamtego wydarzenia wiemy, jak było naprawdę, czy tylko snujemy przypuszczenia, wysnute na podstawie legend i plotek? – z tymi pytaniami próbowali się zmierzyć organizatorzy spotkania.

Celina (właściwie Felicja Celina Franciszka Józefina) była córką niedawno zmarłej słynnej kompozytorki i pianistki polskiej, nadwornej pianistki cesarza Imperium Rosyjskiego – Marii Szymanowskiej. Przeżyła w swoim życiu wielki zawód miłosny – narzeczony, gdy się zorientował, że panna, aczkolwiek piękna, nie ma posagu, porzucił ją. Przysłowie rosyjskie mówi: lepiej urodzić się nie piękną, a szczęśliwą. Jak zauważyła autorka odczytu, z Celiną było akurat odwrotnie: była piękna, ale szczęścia życie jej poskąpiło.

„Biografowie twierdzą, że Celinie doradzano zastanowić się nad miejscem guwernantki we Francji. Miałaby pieniądze, opiekę, a kto wie, może znalazłaby partię wartą swej urody. Być może Celina już pakowała walizki, kiedy doszła do niej wieść z Petersburga, że Mickiewicz w Paryżu, podczas spotkania z Morawskim – przyjacielem rodziny siostry, miał powiedzieć, że pojąłby Celinę za żonę, gdyby przybyła do Paryża. W każdym razie, czy to na zaproszenie Mickiewicza, czy to realizując wcześniej powzięte plany, dotyczące kariery guwernantki – Celina w czerwcu 1834 r. przybyła do miasta nad Sekwaną” – opowiadała Dzisiewicz, cytując list Mickiewicza do Odyńca: „… żenię się z Celiną. Przyjazd jej trzpiotowaty nastąpił wskutek doniesionych do Warszawy kilku słów moich żartem powiedzianych. Nie uwierzysz, jak się zdziwiłem słysząc, że już w drodze i prosto do mnie. Chciałem z niczym odprawić, ale Celina zmieszała mnie bardzo dobrym znalezieniem się, oświadczając, że manatki zbierze i wróci, nic nie mając na sercu. Żal było ją narażać na tyle kłopotu. Zresztą podoba mi się. I wiele byłoby jeszcze pisać, jak w tych czasach byłem smutny i ciężar życia bardzo mi dusił. Obaczymy, czy będzie lżej, czy jeszcze ciężej”.

Roztargniony, bo zakochany?

Jak się okazało, starszy od narzeczonej o 14 lat Mickiewicz (obiekt westchnień wielu pań i panien), zażądał, aby Celina wysłuchała jego spowiedzi z całego życia i żeby odwdzięczyła się taką samą spowiedzią ze swego życia. O czym rozmawiali? – tę tajemnicę, jak zresztą wiele innych, ich wspólnego małżeńskiego życia zabrali ze sobą do grobu. Ciekawostką okazał się fakt, że Mickiewicz na ślub spóźnił tak bardzo, że kościelny już chciał świece gasić przy ołtarzu: „Mickiewicz zapomniał, że w kieszeni ma klucz od mieszkania, gdzie na niego czekał ślubny frak i rzucił się na poszukiwania albo tego klucza, albo innego fraku. W końcu brał ślub we fraku pożyczonym u Eustachego Januszkiewicza”.

W kilka tygodni, po podjęciu tak ważnego kroku życiowego młody małżonek pisał do swego brata Franciszka: „Celina jest żoną jakiej szukałem, śmiałą na wszystkie niewygody, przestająca na małym, zawsze wesoła”. Do Odyńca: „Życz mnie tylko, żeby tak zawsze było. Trzy tygodnie szczęśliwe: dobre i to na świecie!”.

Uzależnieni od Towiańskiego

Na przeszkodzie szczęścia rodzinnego Mickiewiczów stanęła choroba psychiczna żony. Po urodzeniu drugiego dziecka Celina stała się ofiarą głębokiej depresji poporodowej. Właśnie to niedomaganie małżonki przyczyniło się do tego, że rodzina Mickiewiczów znalazła się pod wpływem Andrzeja Towiańskiego. Urodzony we wsi Antoszwińcie koło Malat, były student Uniwersytetu Wileńskiego przybył do Paryża 30 lipca 1841 r. i po rozmowie z Adamem przekonał go, że ma moc uleczenia jego chorej żony. Wykazał się zdolnościami psychoterapeuty – mówił z nią, kładł ręce na głowie w geście błogosławieństwa, a Celina poczuła się lepiej.

„Powrót Celiny do zdrowia po rozmowie z Towiańskim Mickiewicz nazwał cudownym, w cud uwierzyła i sama chora. Choć po owym „uzdrowieniu” Mickiewiczowa jeszcze co najmniej dwa razy cierpiała na wymagające hospitalizacji niedomagania psychiczne, to zarówno Adam, jak Celina będą do końca życia uzależnieni od Mistrza Andrzeja i wiary w jego cudowną terapeutyczną moc” – twierdziła autorka odczytu, podkreślając, że udział wieszcza w założonej przez Towiańskiego sekcie to, między innymi, wyraz jego wdzięczności za pomoc okazaną małżonce.

Kolejną ważną w życiu Mickiewiczów osobą związaną z sektą była Ksawera Deybel, była wilnianka, która została przyjęta do rodziny jako nauczycielka dzieci Mickiewiczów. 10 lat – tyle trwała obecność Ksawery w domu Mickiewiczów. Z Celiną Mickiewicz miał 6 dzieci: córki – Maria i Helena oraz synowie – Władysław, Aleksander, Jan, Józef. Z Ksawerą, jak twierdzą biografowie, Mickiewicz miał nieślubną córkę Andreę.

Dzieci Mickiewiczów nie lubiły swojej nauczycielki, unikały też kontaktów z nią po śmierci rodziców. Losy jej i jej dzieci nie są znane, wiadomo, że po śmierci Celiny, która zmarła w 1855 roku na raka piersi, Mickiewicz postarał się, aby wydać Ksawerę za mąż.

„Wybielone” wspomnienia

Po śmierci małżonki, Adam Mickiewicz tak napisał: „Od czasu, kiedy się dowiedziała ode mnie, że już nie było nadziei życia, zrobiła wszelkie rozrządzenia domowe, pożegnała się ze wszystkimi znajomymi zupełnie jak przed podróżą. […] Można powiedzieć, że w chwilach tych rozłąki połączyliśmy się po raz pierwszy. Jakoż przyrzekła mi, że będzie duchem mnie pomagać i być ze mną”.

Czy Mickiewiczowie zaznali szczęścia rodzinnego – nie wiadomo. Fakt, że małżeństwo ich przeżywało trudności i rozterki. Współcześni zadają pytanie: a jakie małżeństwo nie przeżywa kryzysów i nie ma problemów?..

Jak twierdzi Dzisiewicz, w XIX wieku we Francji obowiązywało prawo, że jeśli jakaś kobieta próbowała zrujnować czyjeś małżeństwo, to małżonka mogła zaskarżyć ją do policji. Celina tak nie postąpiła. Dlaczego? Faktem jest, że po śmierci żony Mickiewicz nie ożenił się z Ksawerą, tylko oddalił ją z rodziny. „Małżonkowie kochający siebie głębokim uczuciem niekiedy marzą, by śmierć zabrała ich razem. Mickiewicz zmarł w pół roku po śmierci Celiny, być może to o czymś świadczy?..” – zapytuje Dzisiewicz.

Dzisiaj trudno jest odbudować prawdziwy obraz życia małżeńskiego Państwa Mickiewiczów, a to dlatego, że najstarsze ich latorośle – Maria (po jej linii są dzisiaj potomkowie wieszcza) i Władysław – zatroszczyły się, aby z korespondencji rodzinnej i pamiętników osób bliskich usunąć wszystkie fragmenty dotyczące niechlubnych – ich zdaniem – faktów. Taką „wybieloną” pamięć o rodzicach pozostawiły dzieci i nikt za to nie może mieć do nich pretensji.

Teresa Worobiej
(W oparciu o referat Alicji Dzisiewicz „Żona Wieszcza”)

<<<Wstecz