Rocznicowa wizyta nowym otwarciem?

4 czerwca 1989 roku w Polsce odbyły się pierwsze wolne wybory od zakończenia II wojny światowej. Zapoczątkowały one upadek komunizmu nad Wisłą i w dalszej perspektywie kardynalne zmiany w Europie Środkowo-Wschodniej. Można więc rzec: Mur Berliński upadł, bo wcześniej była polska „Solidarność”.

Po 25 latach od pamiętnego wydarzenia, które rozmontowało komunizm w Polsce i zlikwidowało powojenny podział Europy, do Warszawy przybyli możni demokratycznego świata na czele z prezydentem Stanów Zjednoczonych Barackiem Obamą. Byli ponadto prezydenci Francji i Niemiec. Swą obecność zapowiedzieli też prezydenci krajów sąsiadujących z Polską – Czech, Słowacji, Węgier i… Litwy. Jednoczesna obecność nad Wisłą tak wielu przywódców najważniejszych na świecie krajów zachęciła historyków do porównania wydarzenia ze Zjazdami Gnieźnieńskimi, które odbyły się kilkakrotnie w przeszłości w Polsce, stanowiąc ważne i przełomowe wydarzenia dla całej Europy.

W dzisiejszej napiętej sytuacji geopolitycznej świętowanie rocznicy demokratycznych wyborów w Polsce przez przywódców najpotężniejszych krajów w Europie i na świecie jest nie tylko manifestacją jedności Zachodu, ale i uznaniem przez światowe mocarstwa Polski jako lidera regionu na wschód od Berlina, potwierdzeniem jej ważnej pozycji na arenie międzynarodowej. Można by rzec, że doniosła oprawa polityczna wydarzenia sprzed 25 lat jest znakiem ze strony światowej wspólnoty, pokazującym, iż bez Polski nie da się rozwiązać żadnych trudnych spraw w Europie Środkowo-Wschodniej.

Dobrze zatem się stało, że mimo osobistych obiekcji, do stolicy Polski udała się również prezydent naszego kraju Dalia Grybauskaite. Czyżby poszła po rozum do głowy i już nie będzie robiła takich numerów, jak na początku swej pierwszej kadencji, gdy olała spotkanie podobnej rangi w Pradze.

Oczywiście sama obecność w Belwederze litewskiej prezydent z kurtuazyjną wizytą, to stanowczo za mało. Wizyta do Warszawy po reelekcji, chcąc nie chcąc, podsuwa pytanie, czy Grybauskaite potrafi zrewidować swą dotychczasową politykę względem Polski. Czy w nowej kadencji, kiedy już nie będzie musiała umizgiwać się do nacjonalistycznie usposobionego elektoratu, potrafi przełamać się, poskromić podrażnioną dumę i wybujałe ambicje i zacząć myśleć w kategoriach dobra państwa. Jest to pytanie zasadnicze, ważne dla całej Litwy. Czekamy, zatem, na odpowiedź pilnie, bo jak na razie, to właśnie postawa „stalowej magnolii”, jak nie dawno ochrzciła prezydent jedna z litewskich gazet, przyczyniła się najbardziej do tego, iż dla Litwinów wrogiem nr 2 (tuż po Rosji) stała się Polska. Tak przynajmniej wykazał najnowszy sondaż „Sprinter tyrimai”, dla którego bez mała co trzeci Litwin powiedział, iż uważa Polskę za wroga.

Badania złowrogie. Ale czy dające prezydent do myślenia?...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz