Anastazja Trypucka – 50 lat w zawodzie bibliotekarza

Życie spędzone pośród książek

Książkom i czytelnikom poświęciła pół wieku swego życia. Anastazja Trypucka z podwileńskich Gałg nigdy nie żałowała, że wybrała zawód bibliotekarza, do którego skierował ją ojciec.

„Często wspominam słowa mego ojca, który bardzo chciał, bym pracowała jako bibliotekarz w Gałgach. Jestem bardzo mu wdzięczna za to, że skierował mnie do tego zawodu, w którym przepracowałam niemal 50 lat” – powiedziała Anastazja Trypucka, starsza bibliotekarka filii Centralnej Biblioteki Rejonu Wileńskiego w Gałgach.

Rok 1964. Pani Anastazja jest maturzystką. „Wracam po jakimś egzaminie do domu, a ojciec mówi do mnie: „Wiesz, córko, dla ciebie jest już praca”. Pytam go, dlaczego od razu po szkole praca, a nie dalsza nauka, a ojciec na to: „Córko, są ciężkie czasy, trzeba pracować” – wspominała Trypucka. Zgodziła się ze zdaniem ojca. Pomyślała, że praca na miejscu, więc może to dobry wybór, tym bardziej, że lubiła czytać książki.

Taki był początek zawodowej kariery pani Anastazji. Dobrze pamięta, że jej pierwsze wynagrodzenie wynosiło 45 rubli. Szybko opanowała swoje obowiązki. Chciała kontynuować naukę, więc została skierowana do szkoły kultury w Wilnie, gdzie uzyskała specjalizację bibliotekarza.

Zachowała bibliotekę w Gałgach

W połowie lat 60. biblioteka w Gałgach mieściła się w gmachu miejscowego Domu Kultury. Po jakimś czasie została przeniesiona do budynku starostwa, ówczesnego „sielsowietu”. Trypucka dotychczas pamięta, jak końskim wozem przewożono książki do nowego lokum i czytelnicy pomagali je układać.

Gdy otwarto nowy Dom Kultury w Gałgach, biblioteka miała kolejną przeprowadzkę. Oprócz wykonywania zawodu bibliotekarza miała też obowiązek palenia w piecu, co robiła prawie przez 30 lat. Oprócz pracy z czytelnikami w tamtych czasach do obowiązków bibliotekarza pani Anastazja należała też działalność społeczna. Robiła więc i spisy ludności, zajmowała się działalnością kulturalną.

Podczas reorganizacji miejscowego kołchozu, budynek Domu Kultury został przeznaczony na mieszkania. Biblioteka znów musiała szukać innej siedziby. Postanowiono ją przenieść do Mickun. Pani Anastazja nie zgodziła się z tą decyzją i stanęła w obronie swoich czytelników. „Za parę dni dzwoni do mnie starosta i mówi, żebym pakowała książki, gdyż dla biblioteki wynajęto pomieszczenia w budynku miejscowej poczty” – opowiadała Trypucka. W tym gmachu biblioteka mieści się dotychczas.

Kiedyś czytano więcej

Trypucka nie żałuje ani jednego dnia spędzonego wśród książek. Te pięćdziesiąt lat, jak wyznała, przeminęły bardzo szybko. „Dziwię się, jak te lata niepostrzeżenie przeminęły i już przychodzi do mnie trzecie pokolenie czytelników. Najpierw przychodziły małe dzieci, potem dzieci tych dzieci, a teraz już ich wnuki” – sięga pamięcią wstecz. Doświadczona bibliotekarka bardzo lubi i szanuje swych czytelników. „Zawsze starałam się znaleźć odpowiedź na każde ich zapytanie, wyszukać potrzebną im informację. Jeżeli nie miałam w swoich zbiorach jakichś książek, to sprowadzałam je z innych bibliotek” – opowiadała rozmówczyni. Starała się przyciągać jak najwięcej czytelników. By zainteresować młode pokolenie czytaniem, dla uczniów i przedszkolaków organizowała rozmaite imprezy, konkursy, wystawy, spotkania.

W czasach radzieckich miała ok. 400 czytelników. Jak zaznaczyła, wtedy ludzie częściej sięgali po książki, które były podstawowym źródłem informacji oraz popularną formą spędzania wolnego czasu. W dzisiejszej dobie najnowszych technologii, komputerów, Internetu, rola książki, niestety, maleje. „Gdy przypominam uczniom starszych klas, że wkrótce egzaminy i trzeba więcej czytać, to odpowiadają mi, szczególnie chłopcy, że wszelką potrzebną informację znajdą w Internecie” – ubolewa pani Anastazja.

Zna upodobania swych czytelników

Teraz biblioteka w Gałgach ma tylko 200 czytelników. Na pewno byłoby ich kilkakrotnie więcej, rozważała bibliotekarka, gdyby zainstalowano komputery oraz Internet. Ale jako że dalsza działalność tej placówki jest pod znakiem zapytania, nie ma też inwestycji.

Na zmniejszającą się liczbę czytelników, jak zaznaczyła bibliotekarka, wpływ miał też kryzys. Z powodu recesji znacznie zmniejszyło się zaopatrywanie bibliotek w nowe książki, a dostarczania czasopism i gazet w ogóle zaprzestano. „A wielu ludzi przychodziło do biblioteki wyłącznie po to, by poczytać świeże gazety i przejrzeć kolorowe czasopisma. Gdy periodyków zabrakło, zmalała też liczba czytelników” – opowiadała rozmówczyni. Na szczęście, czasy kryzysowe minęły i w 2013 roku biblioteka w Gałgach otrzymała 170 nowych tytułów. Ogółem księgozbiór biblioteki liczy obecnie przeszło 4500 tytułów (2169 – litewskich, 1256 – polskich, 1145 – rosyjskich, 31 – angielskich). Jak podkreśliła Anastazja Trypucka, kiedyś bardzo brakowało polskiej literatury, ale dzięki pomocy polskich organizacji z Macierzy udało się wzbogacić polski księgozbiór.

„Wszystkich książek na pewno nie przeczytałam, ale zawsze staram się zapoznać z recenzją otrzymanej nowej publikacji. Żeby wiedzieć, o czym ona jest, by móc polecić ją czytelnikom” – powiedziała Trypucka. A jak zaznacza, upodobania wszystkich swych czytelników zna doskonale. Do biblioteki zaglądają i młodzi, i dorośli, i seniorzy. „Najstarsza moja czytelniczka, była nauczycielka Albina Markiene, wkrótce ukończy 81 lat. Wypożycza książki o miłości. Jak wyznała, lubi poczytać przed snem, bo wtedy i lepiej zasypia, i czuje się bardzo dobrze” – opowiadała pani Anastazja.

Nie żałuje ani jednego dnia w bibliotece

Mimo że księgozbiór nieduży, bibliotekarka cieszy się, że studenci też zawsze w niej coś znajdą. „Nieraz mówią, że oto w miejskiej bibliotece potrzebnej książki nie znaleźli, a u mnie akurat jest” – cieszyła się bibliotekarka. Jak zaznaczyła, młodzież szkolna przeważnie sięga po lekturę szkolną, a dorośli najczęściej szukają rozrywki: kryminałów, książek o miłości.

„Ale i dzieci, i dorośli lubią, aby książka była niezbyt gruba i była napisana dużymi literami” – zauważyła rozmówczyni. Podkreśliła, że wiele osób przychodzi do biblioteki nie tylko po książki, ale również po to, by porozmawiać, zasięgnąć rady czy po prostu wyżalić się. „Wiosną wielu przychodzi po to, by spytać, co i kiedy trzeba siać na polu, zapytać o jakiś przepis czy wzorek do zrobienia na drutach” – bibliotekarka jest zadowolona, że dawni czytelnicy też nie zapominają drogi do biblioteki. „Bywa dzwonią, zachodzą, aby zapytać, jak mi się powodzi. Niektórzy idąc na pocztę, zaglądają do biblioteki i widząc mnie, dziwią się: „Pani jeszcze pracuje?” – opowiadała Trypucka.

Do pracy pani Anastazja zawsze przychodziła z radością. Nawet podczas urlopu tęskniła do swej biblioteki i z niecierpliwością wypatrywała dnia, kiedy wróci do pracy.

Mimo niedużego wynagrodzenia bibliotekarza, nie żałuje, że wybrała ten właśnie zawód. Choć, jak się przyznaje, z powodu małej pensji raz chciała zrezygnować z pracy, gdyż trudno było utrzymać rodzinę. Jednak na nowego bibliotekarza nikt się nie zgłosił, więc poproszono ją, by została. Ponadto bibliotekarze wkrótce otrzymali podwyżkę. „Cieszę się, że zostałam” – stwierdziła.

30 kwietnia będzie ostatnim dniem pracy pani Anastazji. Oddana swej misji bibliotekarka opuszcza swoją placówkę bez uczucia żalu czy smutku. „Jestem zadowolona z tego, że tyle lat poświęciłam dla biblioteki i jej czytelników. Starałam się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej. Jeżeli biblioteka tutaj pozostanie, będę wierną jej czytelniczką” – stwierdza zasłużona bibliotekarka. I wyznaje, że na emeryturze nie będzie się nudziła. Cały swój wolny czas poświęci swojej drugiej, po książkach, pasji – kwiatom i ogrodowi.

Iwona Klimaszewska

Na zdjęciu: Anastazja Trypucka nie żałuje ani jednego dnia spędzonego wśród książek.
Fot.
autorka

<<<Wstecz