Amerykańska Polonia wspiera hospicjum na Litwie

„Do nieba idziemy nie drogą, lecz miłością”

– powyższe stwierdzenie św. Augustyna, można rzec, w pełni realizuje się w hospicjum – miejscu, gdzie dla człowieka, przeżywającego swoje ostatnie dni na tym świecie, uchyla się nieba poprzez posługę ludzi, którzy starają się uśmierzyć ból, wesprzeć i pocieszyć.

Na łamach „Tygodnika Wileńszczyzny” niejednokrotnie pisaliśmy o działalności hospicjum im. bł. Michała Sopoćki w Wilnie. Śledziliśmy dzieje jego powstawania, żmudne zmagania s. Michaeli Rak zarówno finansowe, jak i urzędnicze.

Obecnie kasa chorych pokrywa 40 proc. miesięcznych kosztów hospicjum, kolejne 60 proc. – to ofiary dobroczyńców. Do zbierania ofiar dla hospicjum włączają się zarówno osoby prywatne, jak również organizacje i fundacje. Wiele pomocy i składek zostało zebranych w Polsce. Ostatnio w pomoc dla ośrodka w Wilnie aktywnie włączyła się Polonia amerykańska. Jak podaje „Nowy Dziennik” (pismo Polonii amerykańskiej), w lutym bieżącego roku, w Polskim Domu „Cracovia Manor” w Wallington, New Jersey (USA), odbył się – już po raz trzeci – bal charytatywny na rzecz hospicjum w Wilnie na Litwie. Uczestnicy akcji charytatywnej – to Polacy zamieszkali w stanach: Nowy Jork, New Jersey, Connecticut i Pensylwania.

W czasie, kiedy większość jest wręcz zbulwersowana decyzją belgijskiego parlamentu, który przyjął ustawę o eutanazji dzieci, postawa Polaków zza oceanu, jak też innych ludzi, wspierających hospicjum, budzi nadzieję na przetrwanie odwiecznych wartości dobra, miłości, współczucia… S. Michaela, która jest na co dzień z ludźmi umierającymi na raka, podkreśla niedorzeczność decyzji belgijskiego parlamentu. „W imieniu naszego ośrodka podpisaliśmy petycję do belgijskiego króla, by zablokował ustawę” – powiedziała s. Michaela.

Akcje trwają od trzech lat

S. Michaela Rak, dyrektor hospicjum, odwiedziła tegoroczny bal charytatywny rodaków w USA. Jak powiedziała „Tygodnikowi”, wśród Polaków w Ameryce czuła się bardzo dobrze, i dziękowała za ich otwarte serca i chęć pomocy.

Inicjatywa zorganizowania balu charytatywnego wśród Polonii amerykańskiej należy do Małgorzaty i Emila Ziarników. Pierwszy taki bal odbył się przed trzema laty, ofiary na wileńskie hospicjum były wówczas zbierane także podczas pieszej pielgrzymki do amerykańskiej Częstochowy. Latem ubiegłego roku pani Małgorzata wraz ze swoją siostrą odwiedziły Wilno, gościły w hospicjum i wtedy zrodził się pomysł, aby na bal zaprosić s. Michaelę.

„W każdym miesiącu muszę mieć około 100 tysięcy litów na zapewnienie opieki chorym i wciąż szukam tych pieniędzy, i wciąż udaje mi się je znaleźć. Dzięki ludziom takim, jak Małgosia i Emil Ziarnikowie, jak ludzie, którzy wzięli udział w balu charytatywnym, aby nas wesprzeć” – podkreśliła siostra Michaela, która opowiedziała rodakom zza oceanu o działalności hospicjum, jak powstało i na jakich zasadach działa, podkreślając, że ideą hospicjum jest „być sercem przy sercu”.

Jeden z uczestników – dziennikarz Janusz Szlechta – zauważył, że swoimi wypowiedziami i zachowaniem siostra Michaela wywoływała na twarzach uśmiechy, ale i łzy wzruszenia. Pogodą ducha i ogromną pasją, a także i wrażliwością, zdobyła mnóstwo przyjaciół.

Modlitwa i działanie

Bal charytatywny zaczął się koronką do Bożego Miłosierdzia, którą poprowadził o. Michał Socha z parafii św. Michała Archanioła w Bridgeport. Kapłan przyjechał z Connecticut z 30 osobami. Podczas modlitwy zanoszono błagania za Polaków na Litwie, za Ukrainę, i za Polonię w USA, aby była wierna krzyżowi. Po zakończonej modlitwie o. Michał pobłogosławił zebranych relikwiami św. Faustyny.

Podczas przedsięwzięcia zagrał zespół „Milano-next”, w którym gra rodzina Kopańskich – małżeństwo Małgorzata i Piotr oraz ich syn Krzysztof. Artyści świetnie grali i bawili publiczność.

W balu udział wziął Jan Zienkiewicz z małżonką. Jest on bratankiem sługi bożego ks. Aleksandra Zienkiewicza (pseudonim „Wujek”), który w czasie wojny był rektorem fary w Nowogródku i kapelanem sióstr nazaretanek, późniejszych błogosławionych 11 męczennic. „Siostry złożyły przyrzeczenie, że, gdyby zaszła taka potrzeba, to one oddadzą życie za księdza Zienkiewicza. I tak się stało. Zostały aresztowane w Nowogródku i rozstrzelane przez Niemców 1 sierpnia 1943 roku. Mój stryj po wojnie pracował jako duszpasterz akademicki we Wrocławiu, zmarł w 1995 roku. Teraz trwa jego proces beatyfikacyjny” – opowiedział o swoim krewnym Jan Zienkiewicz, podkreślając, że historia jego rodziny, która jest związana z Wileńszczyzną, była motywacją do udziału w akcji charytatywnej na rzecz hospicjum w Wilnie.

Podwójna licytacja

Podczas balu została rozlosowana loteria oraz odbyła się aukcja podarowanych przedmiotów. Specjalnym gościem balu był także polski pięściarz Tomasz Adamek. Oddał on do licytacji swoje rękawice, które zostały nabyte za 350 dolarów przez Iwonę i Johna Matulów z Wayne.

Największe emocje towarzyszyły licytacji obrazu olejnego „Zima w lesie”, autorstwa wileńskiego malarza Andrzeja Bałachowicza. Obraz z galerii „Znad Wilii” został przywieziony do Nowego Jorku przez Romualda Mieczkowskiego, który jakiś czas pracował w redakcji „Nowego Dziennika”. Przywiózł wówczas kilkanaście obrazów, które zostały wystawione w Galerii Nowego Dziennika. Obrazy te trafiły do dziennikarza Janusza Szlechty. „Spontanicznie zadecydowałem, że zarówno Romek Mieczkowski, jak i artysta Bałachowicz, chętnie podarowaliby ten obraz na tak szczytny cel. Obaj panowie poparli potem moją decyzję. W ten sposób zamknęło się koło, coś fajnego się dokonało...” – tłumaczył pan Janusz.

Licytacja obrazu przebiegała praktycznie między dwoma panami. Kupił go za 850 dolarów pan Bogdan z New Jersey (nie chciał zdradzić nazwiska, powiedział jedynie, że jest wielkim miłośnikiem sztuki, zwłaszcza tej z elementami ze wschodu). Kiedy trwała licytacja innych eksponatów, pan Bogdan oddał obraz do ponownej licytacji. Znowu pojawili się chętni do jego kupna. Ostatecznie obraz został sprzedany za 550 dolarów dla Jarosława Szweda z Wallington. W ten sposób organizatorzy uzyskali 1400 dolarów za obraz, który wcześniej był wyceniony przez autora na 360 dolarów.

Zastrzyk finansowy

Podczas balu charytatywnego zebrano 17 tysięcy dolarów. Siostra Michaela spotkała się także w polskich parafiach z rodakami, którzy chętnie ofiarowali na hospicjum datki. Ogółem Polonia amerykańska przekazała 34 tysiące 250 dolarów – jest to miesięczny koszt utrzymania ośrodka. Za pośrednictwem gazety s. Michaela dziękuje wszystkim ofiarodawcom za okazane wsparcie, ich chęć pomocy i zorganizowaną akcję charytatywną.

Niestety, ale dalsza działalność hospicjum potrzebuje sporych nakładów finansowych. Dlatego też pomocna jest każda ofiara; można także przekazać 2 proc. od podatku. Na dzień dzisiejszy funduszy na funkcjonowanie hospicjum wystarczy zaledwie do końca czerwca. Co będzie dalej? – s. Michaela zdaje się na Opatrzność i ludzi dobrej woli…

Teresa Worobiej

Na zdjęciu: jednym z przedmiotów na licytacji były rękawice, obecnego na balu, pięściarza Tomasza Adamka.
Fot.
Grażyna Padowska

<<<Wstecz