Spotkanie kolędowe w Mejszagole

„Narodzony z duchowej melodii”

Z misją wyśpiewania historii o Bożym Narodzeniu przybył do Mejszagoły chór mieszany „Pasjonata” ze Świętajna, gminy położonej niedaleko Szczytna. Chórzyści stawili się na zaproszenie dyrektora Muzeum Etnograficznego Wileńszczyzny w Niemenczynie Algimanta Baniewicza, a rolę gospodarzy w Mejszagole pełniło Muzeum Księdza Józefa Obrembskiego, filia MEW i polska szkoła średnia. Patronat nad koncertem objęła posłanka Rita Tamašuniene, która często sama dokłada starań, by wszelkie przedsięwzięcia organizowane w Mejszagole łączyły lokalną społeczność.

Śpiewanie kolęd to tradycja mocno wpisana w kulturę polską. Najstarsza zachowana kolęda pochodzi z 1424 roku i zaczyna się od słów „Zdrow bądź krolu anjelski”, a przełom XVII i XVIII wieku to wyraźny rozkwit kolędowania. I tak zostało do dziś – styczniowe, mroźne popołudnia umilają więc wyśpiewane opowieści o Świętej Rodzinie, stajence, malutkim Dzieciątku, które można rozgrzać ciepłym sercem. Tak też było i tym razem – na godzinny koncert złożyły się tradycyjne, wspólnie śpiewane kolędy i mniej znane pastorałki.

Święta Bożego Narodzenia, mimo iż właściwie oddaliły się już do zakamarków wspomnień bądź albumów ze zdjęciami, to ciągle wzruszają i pozwalają na takie tkliwe poddanie się atmosferze. Zwłaszcza, gdy płyną ze sceny takie kolędy jak „Jezus Malusieńki” z rzewnym akompaniamentem skrzypiec albo „Lulajże drogi Jezu” – spolszczony amerykański utwór, czy wreszcie „Nie było miejsca dla ciebie” poruszające wyznanie na bezduszność ludzką.

Dyrygentka chóru Joanna Gawryszewska wprowadzała zebranych w każdą kolędę, tłumaczyła jej pochodzenie, mobilizowała do wspólnego śpiewu. Dzięki temu koncert nie był tylko wysłuchaniem repertuaru, ale raczej wspólnym kolędowaniem, rozmową, takim przyjacielskim spotkaniem. Tym bardziej, że na sali byli i chórzyści parafialni i schola młodzieżowa, kierowana przez Wiolettę Leonowicz, która wystąpiła przed koncertem, jako zespół supportowy.

Dlatego dialog pomiędzy śpiewającymi a widownią był bardzo wyraźny i wzajemnie inspirujący. Ta wesoła nowina, że Bóg, mimo wszystko, jest wśród nas sprawiała prawdziwą radość i wywoływała uśmiechy na twarzach. Tym bardziej, że obok tych nostalgicznych kolęd nie brakło też energicznych pastorałek z góralskim zacięciem. Gawryszewska określiła je jako pojedynek na słowa i emocje.

Kolędy łączą ludzi

„Daj nam Boże Dziecię pokój na tym świecie” – śpiewała „Pasjonata” na zakończenie koncertu, wywołując salwy oklasków i bisów, bo rzeczywiście pokój – i ten wewnętrzny duchowy, i ten pomiędzy narodami jest najważniejszy. Mówiła o tym posłanka Tamašuniene dziękując wszystkim, którzy dołożyli starań, by spotkanie się udało. „Wieczór przywrócił nam zapach choinki i ponownie wypełnił serca nastrojem świątecznym, niech on pozostanie w nas jak najdłużej” – mówiła wręczając pamiątkowe upominki. Dobrym duchem takich przedsięwzięć od wielu lat jest Henryk Samborki, prezes Stowarzyszenia Skarbników Samorządowych Warmii i Mazur w Szczytnie. To dzięki jego zaangażowaniu i współpracy młodzież z Wileńszczyzny wyjeżdża na kolonie, uczestniczy w plenerach artystycznych, koncertuje, poznaje „Macierz” i utwierdza swoją tożsamość narodową. Do szkoły mejszagolskiej i tym razem, oprócz chóru przywiózł również prezenty. Na ręce dyrektor Szkoły Średniej im. ks. Józefa Obrembskiego w Mejszagole Alfredy Jankowskiej złożył piłki, obraz i upominki dla dzieci. Ze sceny wspomniał patrona, prałata Józefa Obrembskiego. „Miałem wielkie szczęście, że zdążyłem poznać go osobiście. To był kapłan, który kochał wszystkich ludzi, za to był szanowany i tego ja uczę się od niego. Dopóki będę mógł, będę was wspierał, bo to moja powinność. A zapotrzebowanie na kulturę to też duże wyzwanie i musimy mu sprostać, żeby młodzież była dumna ze swoich korzeni” – powiedział prezes Samborski, który od tylu lat jest prawdziwym przyjacielem Wileńszczyzny. Trudno wymienić ogrom dobra wypływający z jego działalności, ale jedno jest pewne, mając takich przyjaciół możemy czuć się pewni i dumni, bo nie jesteśmy sami.

Po koncercie chórzyści odwiedzili Muzeum Księdza Józefa Obrembskiego, zapalili na grobie znicze.

Wyjechali, jak mówili, szczęśliwi, że tyle tutaj polskiego ducha i tyle nas wszystkich łączy. A mejszagolska społeczność kolejny raz uświadomiła sobie, że takie spotkania poszerzają granice serca i na mapie Polski zaznaczają kolejne miejsca gdzie są znajomi i przyjaciele, zwłaszcza tacy, którym w duszy gra, bo jak podkreśliła Alfreda Jankowska – my kochamy śpiew!

Monika Urbanowicz

Na zdjęciu: wokalne pasje „Pasjonaty” przeradzają się w entuzjastycznie przyjmowane koncerty.
Fot.
Marian Dźwinel

<<<Wstecz