Udało się, a nawet się nie udało

Koniec roku – to czas bilansów. Na ogół lubimy pochwalić się tym, co nam się udało w mijającym roku. Wpisujemy chętnie do katalogu osiągnięć powodzenia, a o niepowodzeniach albo zapominamy, albo przedstawiamy je jako... osiągnięcia, tylko że nie w pełni zrealizowane. Trochę nietradycyjnie, spróbuję zbilansować rok przypominając to, co nam się nie udało. Oczywiście zrobię to wybiórczo.

Oto zatem, według mnie, najważniejsze niespełnienia roku 2013.

Do niespełnienia nr1 niewątpliwie należy zaliczyć wymiganie się prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza od podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Opera mydlana pod tytułem „Alians czy kawon” trwała niemal do ostatniej chwili. Happy endu jednak w Wilnie nie było. Pal licho tego gbura Janukowycza, który – będąc „niekulturny” – nie wie, jak trzeba politycznie się zachować, gdy Unia prosi. Ale czy musiało takie démarche akurat na nas paść, kiedy to tak chciało się pochwalić „sekmingu ES pirmininkavimu”.

W minionym roku nie udało się też Grybauskaite wsadzić Uspaskicha za kratki. Wyrok cztery lata jest - jak na razie - nieprawomocny. Uspaskichowi z kolei nie powiodło się zainicjowanie „impeachment process’u” wobec prezydentki, bo prokuraturze nie udało się „paskelbti” (choć nieoficjalnie, jak twierdzą media, wiadomo o tym od dawna), że to Ulbinaite, główna doradczyni Grybauskaite, stoi za przeciekiem do mediów tajnej notatki Saugumy o możliwej prowokacji Moskwy wobec litewskiej głowy państwa. W wyniku całego zamieszania przywódczyni państwa nie poszczęściło się w staniu się ofiarą kremlowskiego spisku, co bardzo by się jej przydało przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi.

Pod sam koniec roku Butkevičiusowi nie udało się zostać kandydatem na prezydenta RL, gdyż – przynajmniej oficjalnie – lepiej mu być premierem niż prezydentem. Złośliwi też gadają, że premier miał pietra, iż na prezydenta go nie wybiorą. A wtedy byłoby „ni tam, ni siam”, jak to u nas po wileńsku „mówi sie”. Słusznie, panie premierze, lepiej mieć skowronka w garści niż żurawia w obłokach.

W mijającym roku Sejmowi nie udało się zwolnić prokuratora generalnego Valysa, ale też prezydent nie powiodło się go obronić. Veto, które udało na ustawę zezwalającą Sejmowi na zwolnienie prokuratora w razie nie zaakceptowania przez posłów jego rocznego sprawozdania, Sejm odrzucił. Valysowi w związku z sytuacją polecamy nauczenia się kilku mądrych polskich przysłów w rodzaju „przyszła kryska na matyska” albo „co się odwlecze, to nie uciecze (w roku 2014)”.

W Anno Domini 2013 Landsbergisowi nie udało się przejść na daaaawno zasłużoną emeryturę, bo kadencja w Europarlamencie potrwa jeszcze do maja roku nadchodzącego. Jednak już teraz dedykujemy „tevelisowi” nieco zmaskulizowaną wersję piosenki Maryli Rodowicz: „Mały nie szalej, nie baw się zapałkami”. To tak na wszelki wypadek, gdyby profesorowi odbiło na ostatek i zechciałby kandydować ponownie.

Aha, byłbym zapomniał. W roku, który żegnamy, litewskim sądom nie udało się zabronić parady gejów w centrum stolicy (bo Unia pogroziła paluszkiem), a policji litewskiej nie udało się okiełznać marszu brunatnych, którzy okpili i policję, i sądy, i pomaszerowali tam, gdzie chcieli, a nie tam, gdzie mieli pozwolenie.

Ale to i tak pic w porównaniu z tym, że Grybauskaite nie udało się tym razem wymigać się od udziału w święcie 11 listopada w Warszawie. Jak wieść gminna niesie, doradcy nie dali rady wymyślić listy natłoku pilnych spraw, które by miały prezydentkę zatrzymać w Wilnie. Musiała więc jechać ścisnąwszy zęby.

Reszta jednak (poza tym co się nie udało) wszystko się nam udało. Nie traćmy więc dobrego samopoczucia. Do siego roku...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz