Pikieta przed samorządem – próba wywarcia nacisku na sąd?

Fałsz, obłuda i kłamstwo

Niewielka grupka osób narodowości litewskiej pikietowała w ubiegłym tygodniu przed gmachem samorządu rejonu wileńskiego, domagając się ponownego rozpatrzenia kwestii reorganizacji sieci szkół i zachowania początkowej szkoły w Werusowie.

Akcja protestacyjna odbyła się w przededniu posiedzenia Naczelnego Sądu Administracyjnego, który w czwartek, 14 listopada br., miał ostatecznie postawić kropki nad „i” w ciągnącym się od czterech lat maratonie sądowym. Była to niczym nie przykryta próba wywarcia presji na sąd, a jej organizatorzy postarali się, aby ściągnąć jak najwięcej środków masowego przekazu i wyglądało, że dziennikarzy było więcej niż protestujących. Zainteresowanie mediów było duże, jakby odbywał się tu zaplanowany na koniec miesiąca szczyt Partnerstwa Wschodniego.

Poseł nie zauważył

Konserwatysta poseł Mantas Adomenas, zagajając wiec, od razu „walnął z grubej rury”, oświadczając, że na Litwie istnieje strefa, gdzie nie przestrzega się ustaw RL, nie zważa się na Konstytucję, gdzie na rodziców Polaków wywiera się presję psychologiczną i nie zezwala się im na całkowitą integrację ze społeczeństwem litewskim. Oczywiście, że miał na myśli samorządy, gdzie rządzi AWPL, która rzekomo boi się jawności i dlatego drażliwe kwestie, chociażby tę, dotyczącą zachowania litewskiej szkoły w Werusowie, trzeba nagłaśniać.

To, że uczestnicy pikiety naruszyli prawo, organizując pikietę tuż przed gmachem samorządu, a nie w odległości 25 m od niego, jak nakazuje ustawa, poseł oczywiście nie zauważył.

Gadka niczym szyderstwo

Laura Puraite, przedstawicielka wspólnoty rodzicielskiej szkoły w Werusowie, zaczęła od dytyrambów na cześć dyrektorki Dalii Peciuniene, jaka to światła i kulturalna osobowość (w przeszłości sekretarz rajkomu komsomołu – Z. Ż.), a szkoła to unikatowy ośrodek kultury (ma się rozumieć litewskiej), który należałoby zachować. Jako szyderstwo zabrzmiała jej gadka o tym, że samorząd musiałby uwzględnić zdanie społeczności, jak tego wymaga Ustawa o oświacie, gdyż zebrano ok. 200 podpisów przeciwko reorganizacji werusowskiej placówki.

A czy władze Litwy uwzględniły 60 tys. podpisów społeczności polskiej!? To raz, a po drugie, jak podkreślił Jan Mincewicz, wicemer samorządu rejonu wileńskiego, szkoła nie zostanie zlikwidowana i wszystko pozostanie jak było. Jedynie, w myśl rozporządzenia Ministerstwa Oświaty i Nauki Litwy oraz rządu, zostanie ona dołączona do litewskiego Gimnazjum im. Giedymina w Niemenczynie. Nie do polskiego im. K. Parczewskiego, jak w rezolucji napisali uczestnicy pikiety, co jest wierutnym kłamstwem, a właśnie litewskiego.

Kłamliwe zeznania

„Światła” osobowość podjęła wrzawę i jak listkiem figowym przykryła się rzekomą obroną litewskości, gdyż chodzi jej o sprawy bardziej przyziemne – zachowanie ciepłego krzesełka dyrektorki. Jak powiedziała Lilia Andruszkiewicz, kierowniczka Wydziału Oświaty, mając w szkole ponad 20 dzieci otrzymuje ona wypłatę jak dyrektorzy, którzy mają ich 300. I dlatego próbuje zajmować się politykierstwem, a nawet kłamać, twierdząc w sądzie, że placówka jest samowystarczalna.

Zdaniem kierowniczki wydziału, to twierdzenie należy włożyć między bajki. – Od 1992 r., gdy szkoła powstała, nigdy nie była ona samowystarczalna i samorząd każdego roku dopłacał kilkadziesiąt tysięcy litów – stwierdziła Andruszkiewicz. Zdaniem Mincewicza, za składanie fałszywych zeznań dyrektorka powinna być pociągnięta do odpowiedzialności karnej.

Co najmniej dziwnie

Algimantas Masaitis, jeden z organizatorów pikiety, przewodniczący stowarzyszenia „Rytas”, ględził o rzekomej dyskryminacji dzieci litewskich, dla których nie buduje się przedszkoli, a szkoły litewskie funkcjonują w okropnych warunkach. Wyczerpującą odpowiedź na jego wyssane z palca zarzuty dał samorząd w stosownym oświadczeniu, ale nie od rzeczy byłoby przypomnieć, że były dyrektor litewskiej szkoły średniej w Mariampolu, nie zezwalał na utworzenie w niej klas polskich, chociaż miejscowość ta w 90 proc. była zamieszkana przez Polaków i rodzice składali podania. Zresztą, nie ma się czemu dziwić, bo czyż działacz nacjonalistycznej „Vilniji”, który z namaszczenia jej prezesa Kazimierasa Garšvy, stał się przewodniczącym równie nacjonalistycznego „Rytasu”, mógłby postępować inaczej? W jego ustach oskarżenia o dyskryminację zabrzmiały co najmniej dziwnie.

„Alternatywny” młodzieniec

Swoistą atrakcją było wystąpienie studenta Juliana Lachowicza z Kalwiszek, którego przedstawionego, jako młodzieńca wychowanego w środowisku polskim, ale reprezentującego alternatywną, nieskażoną ideologią AWPL, młodzież polską. Najpierw z patosem mówił on o potrzebie znajomości języka litewskiego wśród młodzieży polskiej, a później przeszedł na „wyższy poziom” oskarżając samorząd o zacofanie gospodarcze. Dziwne to, czyżby osoba studiująca stosunki międzynarodowe nie czytała tygodnika „Veidas”, w którego rankingu samorząd rejonu wileńskiego został sklasyfikowany na wysokim 9. miejscu. Zresztą można było mieć wątpliwości, że sam przygotował to wystąpienie, gdyż co i rusz zaglądał ukradkiem do „szpargałki”, którą wstydliwie chował w ręku.

Na pytanie po polsku, jaką szkołę ukończył przedstawiciel „alternatywnej” młodzieży, nieco speszony odpowiedział: „Šilas” (litewska szkoła w Czarnym Borze). Na uwagę, że chyba nie wypada mu przemawiać w imieniu młodzieży polskiej, młodzieniec się zdetonował i po rosyjsku wyjąkał: „Wy nie tak poniali”...

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciu: chyba nawet nie wszyscy uczestnicy „poniali”, o co w tym wszystkim chodzi.

PS. Sąd nie podjął decyzji 14 listopada i ostateczny wyrok zostanie ogłoszony 3 grudnia br.

<<<Wstecz