Póki są szkielety – będą i sznureczki

Prezydent Dalia Grybauskaite została porwana do tańca wampirów rodem z KGB. Szczęściem, zanim kremlowska orkiestra zagrała jej tego potwornego walca, zdążyła się oblec w strój ofiary. No i oprzeć się na usłużnym ramieniu agencji BNS, co pozwoliło Naszej Ekscelencji utrzymać się w pionie. Dziennikarze jeszcze przed atakiem rosyjskiego portalu zupełnie przypadkowo weszli w posiadanie notki litewskiego Departamentu Bezpieczeństwa Państwa (VSD) o podłych knowaniach Rosjan. Dzięki temu Dalia Grybauskaite miała okazję nie tylko ostrzec rodaków, że szykuje się na nią atak, ale też wytłumaczyć narodowi: to perfidna zemsta Rosji za moje sukcesy. I za „dążenie do niezależności Litwy w zakresie energetyki”, i za „planowany w Wilnie szczyt Partnerstwa Wschodniego”, i za „pomyślną prezydencję Litwy w UE”.

Więcej>>>


Własność święta i nieświęta

Jest rok 1940. Litwa zostaje okupowana przez Związek Sowiecki. Bolszewicy w zajętym kraju szybko wprowadzają swoje porządki. Gnębią wrogów ludu, grabią, prześladują, nacjonalizują. W ten sposób w Wilnie m. in. franciszkanom odebrano kościół, wygnano braci z pobliskiego klasztoru.

Ta sama władza okupacyjna pokusiła się też o majątek Litwy za granicą. Przyswoiła sobie budynek ambasady w Rzymie, który w okresie międzywojennym był własnością Bursztynowej Republiki. Argumentacja była prosta: nie ma państwa, nie ma ambasady. A że Litwa niby dobrowolnie weszła w skład ZSRR, to i jej ambasada należy się teraz Moskwie, mataczono wtedy na Kremlu.

Więcej>>>


<<<Wstecz