Na 100-lecie Teatru na Pohulance

„Zemsta” w gwiazdorskiej obsadzie

„Zemsta” Aleksandra Fredry w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego zainaugurowała główne obchody 100-lecia Teatru na Pohulance. Na wileńskiej scenie wystąpili wybitni polscy aktorzy: Joanna Trzepiecińska, Jarosław Gajewski, Andrzej Seweryn, Daniel Olbrychski.

„Przyjeżdżamy z uczuciami wdzięczności i radości. Z podziękowaniem za to, że dyrekcja teatru (Litewskiego Rosyjskiego Teatru Dramatycznego w Wilnie - przyp. I. K.), w osobie pana Jonasa Vaitkusa, zaprosiła nas tutaj po to, żeby razem brać udział w obchodach tego teatru. Z wyrazami wdzięczności, które kierujemy również do Instytutu Polskiego w Wilnie, do pani dyrektor Małgorzaty Kasner. To dla nas wielki zaszczyt, że możemy być tutaj” – powiedział dyrektor naczelny Teatru Polskiego im. Arnolda Szyfmana w Warszawie, aktor Andrzej Seweryn.

„Myślę, że każdy z nas ma swoją historię, tak jak i większość mieszkańców Wilna. Najważniejsze, by historia nas łączyła, a nie dzieliła” – podkreślił Seweryn.

Dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie dodał, że wystawienie „Zemsty” na Pohulance jest też istotnym przyczynkiem do zacieśniania kontaktów kulturalnych z Wilnem. „Nasza wizyta jest jednym z elementów mojego osobistego marzenia. Marzenia o tym, żeby nasi sąsiedzi z Ukrainy, Białorusi, Łotwy, Litwy, Estonii współpracowali z nami. Żebyśmy mogli też poznawać ich kulturę. Nie przyjeżdżali tylko z tym, co my mamy, ale żeby pokazywali nam to, co jest ich bogactwem i żeby tworzyć wspólne bogactwo tej części Europy. Najważniejszym naszym celem jest budowa Europy dla naszych dzieci, wnuków. A my jesteśmy tylko małymi robotnikami sztuki, którzy mają ochotę temu się przysłużyć” – oznajmił Seweryn.

Zapytany, jak ocenia wypowiedź byłego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego na temat skomplikowanych relacji polsko-litewskich, że politycy nie dają sobie rady i ludzie sztuki muszą wziąć ster w swoje ręce, Seweryn odpowiedział, że politycy i artyści powinni odgrywać każdy swoją rolę. „Wydaje mi się, że nie powinniśmy odbierać sobie zawodów. Polityk uprawia swój zawód, artysta uprawia swój” – stwierdził Seweryn, przyznając się, że spodziewał się tego pytania. Żartując zaś dodał, że byłoby bardzo interesujące zobaczyć polityków grających w „Zemście”. „Nie wiem tylko, kogo bym obsadził w roli Cześnika, kogo w roli Rejenta, ale przede wszystkim, kto grałby główną rolę, czyli rolę Papkina?” – żartował aktor.

Język teatru

Andrzej Seweryn zaznaczył, że teatr litewski już dawno jest obecny zarówno na polskich scenach, jak i w repertuarze Teatru Polskiego, gdzie zespoły z Litwy uczestniczyły podczas organizowanego teatru monodramów czy EYE ON CULTURE FESTIVAL. „Bardzo bym chciał, żeby jeszcze więcej teatrów litewskich było w Teatrze Polskim w Warszawie przy ul. Kazimierza Karasia. My byśmy chcieli słyszeć język litewski na polskich scenach. Chcemy się uczyć tego języka” – mówił dyrektor, wyrażając nadzieję, że wizyta w mieście nad Wilią zostanie uwieńczona planami na przyszłość.

Na „Zemstę” w wykonaniu aktorów Teatru Polskiego przybyło do dawnej Pohulanki, oprócz wileńskich Polaków, też wielu litewskich miłośników teatru. Czy granie dla zagranicznego widza różni się od występu na rodzimej scenie? „Mnie się zdarzyło kilka razy grać za granicą i oczywiście jest to pewien kłopot, ale myślę, że w najlepszych przypadkach było tak, że język nie był przeszkodą, że dało się rozmawiać ponad językiem, ponad semantyką. Udało się rozmawiać teatralną formą. I wtedy mamy do czynienia ze staniem się teatru, sukcesem teatru. Teatr się staje w takich sytuacjach i to jest przyjemność” – powiedział odtwórca głównej roli Papkina, aktor Jarosław Gajewski. To, że język jest tylko częściową przeszkodą, uważa też Seweryn. „Emocje, które pokazujemy w naszym przedstawieniu, są widoczne, czytelne poza tekstem. Aczkolwiek oczywiście dla widza, który nie zna języka polskiego, chciałbym przekazać to moje głębokie przekonanie, że operujemy najpiękniejszym językiem polskim, językiem Fredry, aktualnym, współczesnym, wiecznym dla nas, w którym się rozkoszujemy, którego używamy w życiu codziennym i który, jestem w tym przekonany, będzie językiem naszych wnuków” – powiedział Seweryn, odtwórca roli Rejenta Milczka w „Zemście”.

Jest bardzo wdzięczny reżyserowi Krzysztofowi Jasińskiemu (już prawie 50 lat kierującym założonym przez siebie Teatrem STU w Krakowie) za współpracę i wyraził nadzieję, że „Zemsta”, która była pierwszą jego pracą w Teatrze Polskim, będzie nie ostatnią na jego deskach.

„Zemta” – elementarz teatralny

„Zemsta” Aleksandra Fredry w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego powstała z okazji 100-lecia Teatru Polskiego w Warszawie w 2013 r. To już szósta sceniczna wersja „Zemsty” w historii tego teatru. „Okoliczności jubileuszowe wskazywały na to, że nie ma tutaj co eksperymentować, tylko trzeba najlepiej, jak się potrafi, czyli obsadzając najlepszych aktorów, w najlepszych warunkach scenicznych pokazać to wszystko, co jest najpiękniejsze w tym utworze, jego nieśmiertelność, jego uniwersalność” – powiedział Jasiński dziennikarzom. Podkreślił, że utwory Fredry, a „szczególnie „Zemsta” – to elementarz teatralny, pozycja numer jeden dla polskiego teatru”. „Stawianie komedii jest mistrzostwem. To są zawody ekstraklasy. A komedia Fredry, komedia wierszowana, niezwykle zdyscyplinowana artystycznie. Tam nie ma co wycinać, trzeba adoptować, przekładać, kombinować. Trzeba wydobyć piękno w tym utworze, piękno, które tam tkwi. Piękno języka polskiego” – mówił reżyser.

Przed rokiem odbyła się też premiera „Zemsty” w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza w warszawskim Och-Teatrze. Jasiński powiedział, że nie odczuwał rywalizacji. „Tamta jest w manierze nowoczesnego teatru, gdzie się dokonuje różnych akrobacji z tekstem, inscenizacją. Myśmy uniknęli tych akrobacji i myślę, że nasze przedstawienie będzie dłużej w repertuarze” – stwierdził reżyser. Prezentacja „Zemsty” Jasińskiego na wileńskiej scenie jest pierwszą jej prezentacją zagraniczną. Dodał, że w tym utworze są też wileńskie akcenty, które wileńska publiczność od razu wychwyciła.

Jasiński przyznał się, że z wielkim wzruszeniem przybył do Wilna. „Byłem kiedyś w Wilnie, ale mało pamiętałem, bo to było ze 40 lat temu, więc troszkę się zmieniło i w moim myśleniu, i zmieniło się tutaj na Litwie” – powiedział reżyser, który, jak wyznał, jest zauroczony miastem i czuje się tutaj bardzo kameralnie. Zażartował też, że chyba mieszkańcy Litwy bardzo dobrze się odżywiają, gdyż mało grubasów na ulicach i dużo smukłych dziewcząt.

Iwona Klimaszewska

Na zdjęciach: plejada gwiazd na deskach Teatru na Pohulance – wspaniały prezent dla wileńskiej publiczności; przed występem aktorzy chętnie rozmawiali z dziennikarzami
Fot.
Instytut Polski i autorka


Łyżka dziegciu w beczce miodu

Poniedziałkowy wieczór w teatrze na Pohulance był niezapomnianym spotkaniem widza z mistrzostwem polskich aktorów. Powszechnie znane fragmenty „Zemsty”, jak np. – „Ja z nim w zgodzie? Mocium Panie, wprzódy słońce w miejscu stanie! Prędzej w morzu wyschnie woda, nim tu u nas będzie zgoda”, „Jeśli nie chcesz mojej zguby, krokodyla daj mi luby”, czy też „Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba” – były przyjęte z oklaskami i śmiechem.

Na zakończenie publiczność na stojąco dziękowała aktorom – oklaski i okrzyki „brawo” długo nie milkły wśród publiczności, która licznie się stawiła na spektakl inaugurujący obchody jubileuszowe teatru. Cóż się dziwić – wileński widz nie ma rozkoszy częstego spotkania plejady polskich gwiazd aktorskich. Zresztą bilety rozeszły się w ciągu kilku dni. Już dwa tygodnie przed spektaklem chętni zakupu biletu odchodzili od kasy z kwitkiem. Jednak, czy rzeczywiście biletów nie było?… Co bardziej uparci, stwierdzili, że spróbują przed spektaklem zdobyć wejściówki przynajmniej na miejsca stojące. I co się okazało?… Było sporo wolnych miejsc na balkonach i wszyscy ci, którzy przyszli przed spektaklem, kupili bilety.

Swoją biletową przygodę opowiedzieli państwo Inesa i Jerzy Mozyrowie, którzy kilkakrotnie starali się o zakup biletów na „Zemstę”.

„Trzy razy próbowaliśmy zdobyć bilety – opowiadał pan Jerzy Mozyro. – Przed 1,5 tygodnia ktoś mi powiedział, że do dyspozycji widzów oddano dodatkowo balkon. Od razu przybiegłem do teatru, by kupić bilety, ale bileterka odesłała mnie z niczym, bo – według jej słów – owszem bilety na balkonie były, ale już je rozkupiono. Jeszcze w dniu spektaklu przed południem próbowałem dowiedzieć się w kasie, czy mógłbym kupić bilety. Niestety…zostałem na lodzie. Niemniej jednak postanowiliśmy z żoną, że przyjedziemy na spektakl i będziemy prosić, żeby nas wpuszczono na miejsca stojące. Kiedyś w tym teatrze była taka praktyka… Gdy przyszliśmy do holu, okazało się, że sprzedają bilety na balkonie na drugim piętrze. Zauważyliśmy, że było tam sporo wolnych miejsc, podobnie jak i na balkonie niżej. Ktoś widocznie miał w tym jakiś cel, by zawczasu nie sprzedawać tych biletów. Tylu moich znajomych, którzy chcieli obejrzeć przedstawienie, nie mogli tego uczynić, gdyż wcześniej ich informowano, że biletów nie ma”.

Czyżby komuś zależało na tym, aby podczas spektaklu sala świeciła pustkami…

Teresa Worobiej

<<<Wstecz