„Wesołego Halloween!“

Druidzi, pogańscy kapłani celtyccy, wierzyli, że w dzień Samhain (święto zmarłych) zaciera się granica między zaświatami a światem ludzi żyjących, zaś duchom – zarówno złym, jak i dobrym – łatwiej jest przedostać się do świata żywych.

Duchy przodków czczono w tym dniu zapraszając ich do domu, złe duchy zaś odstraszano. Ważnym elementem obchodów Samhain było również palenie ognisk. Na ołtarzach poświęcano bogom resztki plonów, zwierzęta i ludzi. Paląc chciano dodać słońcu sił do walki z ciemnością i chłodem. Wokół ognisk odbywały się też „tańce śmierci” – taki oto opis zaczerpnąłem z Internetu klikając na hasło Halloween. W ten sposób nasi pogańscy przodkowie obchodzili święto zmarłych, zgodnie ze stanem ówczesnej wiedzy i umysłu człowieka. Symbolem Halloween były noszone przez druidów czarne stroje oraz duże rzepy, ponacinane na podobieństwo demonów. Właśnie z potrzeby odstraszania złych duchów wywodzi się zwyczaj przebierania się w ów dzień w dziwaczne stroje i zakładanie masek.

Tyle o zwyczajach przodków z czasów zamierzchłych, przedchrześcijańskich. „Bawili się” tak – można by rzec – Celtowie w dniu święta zmarłych wierząc, że zapowiedź „memento mori” nie ominie nikogo, więc duchom zmarłych przodków należy oddać szacunek (takie pogańskie świętych obcowanie), zaś złe duchy trzeba odstraszyć, by nie czyniły szkody. Przebierali się więc poczciwe dzikusy w jak najstraszniejsze, najohydniejsze maski. Imitowali kościotrupy, przyoblekali się w prymitywne kukły pozorujące duchy i upiory, eksponowali upiorne trupie czaszki albo wyszczerbione puste rzepy. Wiadomo, złe duchy są złośliwe i wścibskie, niełatwo jest je przepędzić. Wysilali więc Celtowie całą swą pierwotną wyobraźnię, by zadać strachu nieproszonym gościom z zaświatów.

A było to, jak już wspomniałem, w czasach zamierzchłych, gdy kwitła ciemnota i zabobon. Ludzie kłaniali się świętym drzewom, wierzyli w rzeźbione z kloców bałwany, uprawiali gusła i czary. Współczesny wykształcony i obeznany z najnowszymi osiągnięciami nauki człowiek z politowaniem – wydawałoby się – musiałby spojrzeć na praktyki swych prymitywnych praprzodków.

Ale skąd. Nic podobnego. W dobie niesłychanego dotąd progresu naukowego i oswajania kosmosu Halloween przeżywa swój renesans. Na ulicach współczesnych miast w przeddzień święta Wszystkich Świętych aż się pstrzy od demonicznych wystrojów, trupich czaszek i wyszczerbionych dyń. Nic się nie zmienia mimo lat, jak w tej piosence. Współcześni potomkowie prymitywnych ludów przedchrześcijańskich świętują Halloween z coraz większym rozmachem. Na ulice, do barów, dyskotek, kawiarni Ameryki, Europy i Świata w tym dniu powraca prymitywizm, obskurność, obleśność. Świat wampirów, wróżek i czarownic, które ponoć na stosach spalono jeszcze w średniowieczu, powraca do kultury i obyczajów cywilizowanego jakoby człowieka. Powraca niby tylko „na niby”, bardziej w konwencji zabawy niż na serio jak kiedyś u dzikich. Ale taki powrót jest „cool“, odlotem w inny nieznany świat.

Współczesny człowiek, w odróżnieniu od dzikusów, którzy wierzyli w złe duchy, wchodzi w nieznany mu świat demonów nie wierząc w nie. Degraduje nieświadomie poniekąd, ale na własne życzenie.

Wesołego Halloween, głupcze!

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz