Ludzie Wileńszczyzny

„Patriotyzm – to nie słowa, a konkretne czyny”

Radny Wacław Wiłkojć, prezes koła ZPL w Nowych Święcianach, jest człowiekiem znanym i poważanym. Ludzie cenią go jako społecznika, uczynnego sąsiada i osobę, która zawsze przyjdzie z pomocą, doradzi, podtrzyma na duchu. Skończył nie tak dawno 65 lat, ale energii, witalności i aktywności może mu pozazdrościć niejeden młodzian.

Pochodzi ze wsi Kaptaruny, co to niegdyś należała do parafii święciańskiej, a obecnie znajduje się na terytorium Białorusi. – Dawniej wieś kipiała życiem, a ludzi w niej mieszkających okoliczni nazywali „szlachtą kaptaruńską”, gdyż rozmawiali tylko po polsku, nie dawali nikomu w kaszę dmuchać, trzymali się razem i w razie potrzeby potrafili czoła napastnikom stawić – z nostalgią wspominał pan Wacław. Dodał też, że w Kaptarunach młodzież chętnie zbierała się na zabawy, gdyż muzykantów we wsi nie brakowało, a więc było głośno i wesoło.

Rodzinne tradycje i pasje

– W naszej rodzinie prawie wszyscy mieli tzw. słuch i chęć do muzykowania. Ojciec to nawet sam skrzypce zrobił, które po jego śmierci chciano od nas odkupić, ale nie zgodziłem się i oddałem je bratankowi z nakazem, aby zachował pamięć o dziadku Edwardzie – kontynuował rozmówca. Z żalem skonstatował, że teraz dawnej świetności wsi śladu nie ujrzysz i jest to miejscowość upadająca i powoli dogorywająca.

Zdaniem Wiłkojcia, ważna jest pamięć o przodkach, bo „żywych trzeba kochać, a zmarłych szanować”. Pochwalił się przy okazji, że wspólnie ze Stanisławem Hejbowiczem, byłym wykładowcą technikum rolniczego w Wojdatach, którego notabene był uczniem, opracował genealogię swego rodu do roku 1740.

– Cechą szczególną naszej familii są czarne, krucze, kędzierzawe czupryny – takie jak np. u moich krewniaków Zbigniewa i Władysława Jedzińskich – otwarte spojrzenia, miłość do muzyki i majsterkowania – pokrótce swój ród scharakteryzował Wiłkojć. Przyznał, że sam też w wolnych chwilach lubi pograć na harmonii, a jako że w jego rodzinie wszyscy uchodzili za „złotą rączkę” zajmuje się stolarką. Ule do własnej pasieki i wabiki na pszczele roje wykonał sam. Pszczoły – to jego kolejna dziedziczna pasja, bo „pszczelarzem był dziadek, ojciec, brat, jakże on mógłby nie kontynuować rodzinnej pasji i tradycji”.

Odnowione krzyże

Przyznaje jednak, że charakter, to chyba przejął od mamy – Jadwigi.

– Uczyła nas wiary, dobroci, grzeczności, szacunku wobec starszych, a sama była wręcz wzorem serdeczności i życzliwości. Swoją drogą trzymała się twardo zasady, że dobrym być łatwo, ale o wiele trudniejsze i ważniejsze jest być sprawiedliwym. Tą matczyną mądrością też staram się kierować w życiu – filozoficznie stwierdził pan Wacław.

Znając jego dobre serce, ludzie często zwracają się do niego z różnymi prośbami, a najczęściej o pomoc w odnowieniu bądź postawieniu krzyży, które na Wileńszczyźnie kiedyś stały przy każdej wsi, na rozstaju dróg. Pan Wacław nie odmawia. Z jego pomocą ustawione zostały krzyże we wsi Reszkuciany (z okazji Tysiąclecia Litwy), Papelekis, Kaptaruny i Wygódka, na grobie fundatora kościoła w Święcianach Kazimierza Czechowicza.

Dba też o cmentarze. Przy jego udziale został odnowiony cmentarz żydowski w Nowych Święcianach, a on sam utrzymuje kontakty z pochodzącymi z tego miasteczka Żydami, którzy cudem ocaleli podczas holocaustu i obecnie mieszkają w Bostonie.

– Zwróciłem im uwagę, że jako przedstawiciele „narodu wybranego” powinni bardziej zadbać o miejsce pochówku swych rodaków. Gorzka pigułka, ale ją przełknęli, a cmentarz obecnie wygląda przyzwoicie.

Radny z ramienia AWPL był też pierwszy, który zauważył i wszczął alarm, gdy przed dwoma laty wandale zbezcześcili 20 grobów legionistów polskich i dwie dwujęzyczne tablice na cmentarzu w Święcianach. Dzięki jego interwencji farbę z pomników operatywnie usunięto.

Bez patetyzmu

Wacław Wiłkojć od lat pełni funkcję prezesa koła ZPL w Nowych Święcianach. Koło jest liczne – gromadzi 112 oddanych sprawie polskości i jej zachowaniu w rejonie święciańskim, ludzi. Członkowie koła są zdania, że Wacław Wiłkojć jest właśnie tym ogniwem łączącym i spajającym grupę rodaków, którzy czują się tu dobrze, wszelkie problemy rozstrzygają wspólnie, dlatego nie ma tu miejsca i czasu na kłótnie i jałowe spory. 40-osobowa grupa społeczników z Nowych Święcian i Święcian z Wacławem Wiłkojciem na czele wzięła udział w obchodach święta plonów w Podbrodziu i było to kameralne, wręcz rodzinne spotkanie aktywistów rejonu święciańskiego.

Pan Wacław unika patetycznych i górnolotnych słów. Często powtarza, że patriotyzm to ostatnia przystań nikczemników, którzy pod jego płaszczykiem dążą do zrealizowania własnych przyziemnych celów. – Nie mam zaufania do tych, którzy dużo o nim mówią, obnoszą się nim, bo prawdziwy patriotyzm to nie słowa, a konkretne czyny – z przekonaniem mówi Wacław Wiłkojć.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciu: Wacław Wiłkojć z wnukiem Marcinem.
Fot.
autor

<<<Wstecz