Europejski Trybunał Praw Człowieka nie ocenił śledztwa ws. Katynia

„Brodawka” na obliczu sprawiedliwości

Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że z powodu braku własnych uprawnień nie może ocenić rosyjskiego śledztwa ws. zbrodni katyńskiej z 1940 r. Wyrok ten ostatecznie kończy sprawę skargi katyńskiej w Strasburgu. Polska strona przyjęła go z rozczarowaniem.

Wielka Izba Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu orzekła większością głosów, że nie może ocenić rosyjskiego śledztwa ws. zbrodni katyńskiej z lat 1990-2004. O nierzetelność tego śledztwa, w wyniku którego uznano zbrodnię katyńską za ulegające przedawnieniu pospolite przestępstwo, oskarżyło władze Rosji 15 krewnych ofiar NKWD. Skarżący zarzucili też rosyjskim prokuratorom, że nie ustalili sprawców zbrodni, nie pociągnęli ich do odpowiedzialności, a większość dokumentacji dotyczącej zbrodni sprzed ponad 70 lat utajnili.

Prawo nie działa wstecz

Trybunał podkreślił w wyroku, że Rosja przyjęła Europejską Konwencję Praw Człowieka dopiero w 1998 r., czyli osiem lat po rozpoczęciu śledztwa, tymczasem większość czynności śledczych - jak to ocenił Trybunał - miała miejsce przed ratyfikacją konwencji. To oznacza, że rozciąganie jurysdykcji Trybunału na lata 1990-1998 naruszałoby zasadę, że prawo nie działa wstecz.

Trybunał stwierdził przy tym, że zbrodnia katyńska nosi cechy zbrodni wojennej (określenie to znajduje się paragrafie 106 wyroku). Mimo że zbrodnia wojenna, zgodnie z prawem międzynarodowym, nie ulega przedawnieniu, Trybunał utrzymał swój wcześniejszy wyrok z 16 kwietnia 2012 r., że nie może badać rosyjskiego śledztwa katyńskiego ze względu na to, iż do mordu NKWD na polskich obywatelach doszło 10 lat po powstaniu konwencji, na podstawie której orzekają sędziowie.

Wyrok mniej korzystny

Badając przy tym możliwość zastosowania tzw. klauzuli potrzeby ochrony wartości konwencji Trybunał orzekł, że nawet ona „nie może być zastosowana do zdarzeń, które wystąpiły przed przyjęciem konwencji, czyli przed 4 listopada 1950 r., ponieważ dopiero wtedy konwencja rozpoczęła swoje istnienie jako międzynarodowy traktat praw człowieka”.

Trybunał stwierdził też, że rosyjski wymiar sprawiedliwości nie dopuścił się nieludzkiego i poniżającego traktowania skarżących. Krewni ofiar zbrodni katyńskiej skarżyli się przed trybunałem na postępowanie rosyjskich sądów, które uznawały, że nie można stwierdzić, że polscy jeńcy zostali zamordowani, a nawet poddani represjom. Tymczasem Trybunał przypomniał, że śmierć polskich obywateli „została publicznie potwierdzona przez władze sowieckie i rosyjskie i stała się potwierdzonym faktem historycznym”. Dlatego w ocenie sędziów, cierpienia krewnych ofiar NKWD z 1940 r. „nie osiągnęły takiego rozmiaru i charakteru, który byłby odmienny od cierpień niewątpliwie spowodowanych dla osób bliskich ofiarom poważnych naruszeń praw człowieka”. Tym samym poniedziałkowy wyrok okazał się mniej korzystny od poprzedniego z 16 kwietnia 2012 r., zgodnie z którym do „nieludzkiego i poniżającego traktowania” ze strony Rosji doszło wobec dziesięciu z 15 skarżących.

Pozytywny element

Jedynym pozytywnym elementem poniedziałkowego wyroku w sprawie skargi katyńskiej było jednomyślnie stwierdzenie przez trybunał, że władze Rosji nie wywiązały się ze współpracy ze strasburskimi sędziami. Chodzi o to, że rząd Rosji odmówił przekazania sędziom kopii postanowienia o umorzeniu śledztwa ws. zbrodni katyńskiej, ponieważ uznał, że ujawnienie informacji o wydarzeniach sprzed ponad 70 lat stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa rosyjskiego państwa.

W wyroku Trybunał podkreślił, iż „tylko on sam może decydować o tym, jakie dowody powinny być przedłożone przez strony w celu właściwego zbadania sprawy, oraz że strony mają obowiązek zastosować się do żądań trybunału o przedłożenie dowodów”.

Większością głosów Trybunał oddalił również roszczenia skarżących o przyznanie słusznego zadośćuczynienia.

Rozczarowanie skarżących

Wyrok Wielkiej Izby, który jest już ostateczny i kończy sprawę, spotkał się z rozczarowaniem zarówno skarżących, ich pełnomocników prawnych, jak i MSZ, który wspierał krewnych ofiar NKWD przed Trybunałem. Obecne na ogłoszeniu wyroku córki polskich oficerów nie kryły oburzenia, że wciąż po ponad 70 latach od zbrodni katyńskiej tak trudno krytykować władze dzisiejszej Rosji za to, że nierzetelnie prowadziły śledztwo katyńskie. Wiceszef MSZ Artur Nowak-Far, który w resorcie odpowiada za sprawy prawne i traktatowe podkreślił w Strasburgu, że Trybunał nie uznał „wszystkich racji polskiej strony skarżącej”, dodając, że „moralne i historyczne racje skarżących nie zostały uwzględnione z powodów procesowych”. Podkreślił, że polski rząd uszanuje wyrok „jak każdą decyzję sądów polskich i międzynarodowych”.

Niewykorzystana okazja

W ocenie niektórych ekspertów, m.in. dr Patrycji Grzebyk z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, poniedziałkowy wyrok był „ewidentną porażką” polskiej strony. Jej zdaniem, należało poprzestać na poprzednim wyroku, który dla polskiej strony był korzystniejszy.

Były szef pionu śledczego IPN prof. Witold Kulesza powiedział natomiast, że wyrok trybunału jest „brodawką” na obliczu strasburskiej sprawiedliwości. „Trybunał miał okazję historyczną dopisania swego rodzaju postscriptum do wyroku trybunału norymberskiego. Nie skorzystał z tej okazji, nie napisał, że zbrodnia katyńska została popełniona przez Rosję, na której ciąży współcześnie obowiązek dokonania oceny prawno-karnej tej zbrodni w kategoriach prawa międzynarodowego, a więc takiego, jakie zostało przyjęte w procesie norymberskim za podstawę procesu i orzeczenia - w kategorii zbrodni wojennej i zbrodni przeciwko ludzkości w najcięższej jej postaci, tj. zbrodni ludobójstwa” - mówił Kulesza.

<<<Wstecz