Mieszkańcy Waki Trockiej starają się o renowację kaplicy

Odpowiedzialni za tyszkiewiczowską spuściznę

Neogotycka kaplica pw. Najświętszej Maryi Panny w Wace Trockiej, jako jedyna z całego zespołu pałacowego Tyszkiewiczów wypełnia swoje przeznaczenie – służy jako Dom Boży miejscowej ludności. Stało się tak dzięki zaangażowaniu wiernych, którzy po odzyskaniu przez Litwę niepodległości wystarali się, by budynkowi przywrócono funkcję kościoła. Obecnie mieszkańcom Waki Trockiej zależy na zrealizowaniu projektu renowacji kaplicy, będącej jednocześnie mauzoleum jej fundatorów – Tyszkiewiczów.

„Kaplica – to bogactwo naszej miejscowości. Jest cenna nie tylko z racji na zabytkowość, ale też, a może przede wszystkim, z racji na funkcję Domu Bożego” – tłumaczą mieszkańcy Waki Trockiej swoje starania na rzecz odnowy budynku, podkreślając, że znajdujące się w podziemiach mauzoleum Tyszkiewiczów wymaga szczególnego zabezpieczenia przed wilgocią.

Zaangażowani w odnowę kaplicy parafianie starają się o fundusze na renowację budynku przez projekt unijny „Zachowanie i odnowa dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego”. Projekt zakłada znalezienie partnerów w jednym z trzech krajów: Norwegii, Islandii lub Lichtensteinie. Przed tygodniem nadeszła pozytywna odpowiedź, że Norwegowie zgadzają się na uczestnictwo w projekcie renowacji tyszkiewiczowskiej kaplicy.

Pamięć o właścicielach

Osobną historią było przygotowanie projektu renowacji kaplicy. Zaangażowani w tę sprawę mieszkańcy Waki, starają się pozyskać odpowiednie środki oraz wsparcie i radę różnych ludzi, instytucji, środowisk.

„Przez pośrednictwo Liliany Narkowicz, autorki monografii o rodach Tyszkiewiczów, mamy kontakt z dziećmi ostatniego właściciela majątku Jana Michała Tyszkiewicza – Izabelą (ur. 1932 r.), Zygmuntem (ur. 1934 r.), Anną Marią (ur. 1938 r.). Hrabia Zygmunt Tyszkiewicz, mimo postępującej choroby nowotworowej, na bieżąco interesuje się sprawami renowacji kaplicy, na którą przekazał też wsparcie finansowe” – powiedziała katechetka Irena Dziugiewicz, mieszkanka Waki Trockiej, z zamiłowania historyk i przewodnik. Ubolewała, że jak dotąd tylko nieliczne wycieczki jadące z Wilna do Trok odwiedzają Wakę, by podziwiać piękno zabytków oraz przywoływać pamięć o ludziach, którzy nadali jej niepowtarzalny charakter, nie szczędząc po temu własnych funduszy. Po wojnie, z powodu repatriacji miejscowych Polaków do Macierzy, odmienił się stan narodowościowy tych terenów. Obecnie Polacy w Wace Trockiej i w okolicach są w liczebnej mniejszości. Tym bardziej, że w ramach reformy reprywatyzacyjnej ojcowizna nie została zwrócona prawowitym właścicielom, a w jej posiadanie w jakże wielu wypadkach weszli ci, co „przenieśli” tu swe nadziały z głębi Litwy. Sprywatyzowane też są budynki należące niegdyś do majątku, jak oficyna, czy dom stróża, znajdujące się na terenie parku tyszkiewiczowskiego.

Niemniej jednak – jak podkreśla pani Irena – mieszkańcy Waki Trockiej żyją zgodnie. Kaplica, jako dom modlitwy służy i Polakom, i Litwinom. Natomiast wśród wiernych nie brakuje tych, którzy poświęcając się sprawie, nie zrażają się trudnościami w pozyskiwaniu funduszy, by zabytkowe dziedzictwo odzyskało swoją dawną świetność.

Wspólnie z Norwegami

„Wiadomość o przyłączeniu się Norwegów do projektu – to jedna z najlepszych w ciągu ostatnich tygodni” – mówi Jadvyga Chludok, mieszkanka Waki Trockiej, będąca jednocześnie „motorem napędowym” wszelkich działań na rzecz kaplicy. Pani Jadvyga o zespole pałacowym Tyszkiewiczów może opowiadać godzinami. Z kolei renowacja kaplicy – to, jak twierdzi, najbardziej naglący problem, bowiem zaniedbana w czasach sowieckich, a częściowo remontowana w ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci z inicjatywy i ofiar wiernych, popada w ruinę, gdyż koszta restauracji zabytku opiewane są na ponad 800 tysięcy litów.

„Własnymi siłami wykonaliśmy remont dachu, zamieniliśmy drzwi. Od strony wewnętrznej zostały wstawione dodatkowe szyby, bowiem okna witrażowe były nieszczelne, zamontowane zostało ogrzewanie” – tłumaczy pani Jadvyga, podkreślając, że obecnie kaplica – będąca zabytkiem – wymaga specjalistycznej renowacji.

W czasach sowieckich budynek kaplicy był wykorzystywany do przechowywania nawozów mineralnych, bowiem w zespole pałacowym Waki Trockiej mieściła się filia Litewskiego Instytutu Rolniczego. Zniszczenia i zaniedbania minionej epoki nie pozostały bez śladu – od wilgoci i braku zabezpieczenia niszczeją polichromie na ścianach i sklepieniu. Natomiast dolna kondygnacja – będąca grobowcem kolejnych właścicieli majątku – każdego roku na wiosnę jest zalana wodą. „Niektóre trumny zostały mocno uszkodzone, więc musieliśmy szczątki przełożyć do innych i zabezpieczyć je przed wodą, ustawiając na podwyższeniach z cegieł” – zauważa pani Jadvyga.

„Cegiełki”

Zmieniony przez wojnę bieg dziejów sprawił, że Waka Trocka obecnie znajduje się w granicach stolicy, należy do jednego z największych terytorialnie starostw Wilna – Ponar. Z kolei duchową opiekę nad wiernymi sprawują kapłani parafii w Landwarowie.

Jadvyga Chludok i Irena Dziugiewicz, wraz ze starostą gminy ponarskiej Bożeną Macinkiewicz oraz obecnym proboszczem ks. Gintarasem Petronisem na czele, wzięły udział w spotkaniu z biskupem Arūnasem Poniškaitisem. Delegacja z Waki przedstawiła wileńskiemu sufraganowi sytuację kaplicy, opowiedziała o staraniach włożonych w realizację przedsięwzięcia. Projekty unijne polegają m.in. na tym, że większa część finansów jest pokrywana z funduszy UE, natomiast zainteresowani powinni znaleźć nie mniej, niż 10 proc. ogólnej sumy. W danym wypadku do tego zobowiązała się parafia landwarowska, gdyż kaplica znajduje się na jej terenie.

„Finansów tych nie sposób zebrać wśród wiernych, bowiem Waka liczy mało mieszkańców. Dlatego też postanowiliśmy z parafianami wspólnie szukać wsparcia. W tym celu m.in. wydrukowaliśmy „cegiełki”, które każdy chętny do udzielenia wsparcia będzie mógł nabyć” – tłumaczyła starosta Bożena Macinkiewicz, podkreślając, że na terenie gminy kaplica w Wace Trockiej – to jedyny kościół, dlatego też troska o jej należyty wygląd dla władz jest sprawą honoru. Tym bardziej, że siedziba starostwa ponarskiego znajduje się w jednym z budynków zespołu pałacowego Tyszkiewiczów, mianowicie – w dawnej stajni hrabiowskiej. Rozmieściły się tam też: ośrodek kultury, centrum wspólnoty ponarskiej oraz filia przychodni „Centro poliklinika”.

Wspólne dobro

Starosta chwali determinację mieszkańców w odzyskaniu kaplicy dla celów kultu. Najpierw na początku lat 90. wierni zatroszczyli się, by w kaplicy zostały wznowione nabożeństwa – niedzielami przyjeżdża kapłan z Landwarowa i odprawia Mszę św. – dwa razy w miesiącu po polsku, a dwa – po litewsku. Z kolei przed kilku laty okazało się, że brakuje dokumentów o własności. Powstały nawet plany zorganizowania w kaplicy galerii. Wtedy mieszkańcy Waki Trockiej stanowczo wystąpili z żądaniem, aby zostało zachowane pierwotne przeznaczenie budynku, jako kościoła.

Parafianie wierzą, że wszelkie ich poczynania będą pobłogosławione z Nieba i twierdzą, iż każdy na miarę swoich możliwości powinien dbać o wspólne dobro, jakim jest Dom Boży. „Powinniśmy brać przykład z apostołów, których wielka wiara sprawiła, że Ewangelia dotarła na krańce świata i przetrwała do naszych czasów. A byli przecież zwykłymi ludźmi, bez większych środków finansowych – tłumaczy swoje zaangażowanie pani Jadvyga, mówiąc, że nie trzeba czekać, aż ktoś inny zacznie działać. – Jestem chrześcijanką, mieszkanką Waki Trockiej, dlatego staram się być odpowiedzialna za nasz kościółek”.

Duchowi spadkobiercy

Przystąpienie do projektu wymagało także zebrania odpowiednich dokumentacji o planowanych pracach, stanie budynku – m.in. przeprowadzeniem szczegółowych badań przez architektów, czy też konserwatorów. Pani Jadvyga dysponuje obecnie trzema teczkami dokumentów, które zawierają wszelkie dane o kaplicy – projekty renowacji, wyniki badań poszczególnych komisji, zaświadczenia z archiwów o pierwotnym jej wyglądzie. Pokazuje też zdjęcia ołtarza, który znajdował się w kaplicy, a który obecnie jest w kościele w Druskienikach.

Mieszkańcy Waki Trockiej wierzą, że w końcu zawitały do ich miejscowości pomyślne wiatry i powoli – zaczynając od kaplicy – zostanie przywrócona dawna świetność całego zespołu pałacowego Tyszkiewiczów, których czują się duchowymi spadkobiercami.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: kaplica Tyszkiewiczów odzyskała swoje pierwotne przeznaczenie i od dwóch dziesięcioleci służy jako kościół; panie Irena (od lewej) i Jadvyga bez reszty są zaangażowane, by projekt restauracji kościółka uzyskał „zielone światło”
Fot.
autorka

Konto, na które można wpłacić ofiarę na renowację kaplicy:
LT36 5015 5000 1400 5731 Kredito unija „Vilniaus taupomoji kasa” Kodas 50155
Lentvario Viešpaties Apreiškimo Švč. M. Marijai parapija (Trakų Vokės koplyčia)
Kodas: 191306431 Pietų g. 28, Lentvaris, Trakų r. sav.
Paskirtis: Trakų Vokės koplyčia-mauzoliejus

W pierwszej połowie XIX w. Wakę Trocką nabył Józef Tyszkiewicz (1805-1844) z Wołożyna. Pierwszymi Tyszkiewiczami rezydującymi w Wace i założycielami wackiej gałęzi rodu, herbu Leliwa, byli Jan (1831-1892) i Izabela, fundatorzy neogotyckiej kaplicy. Po śmierci Jana Tyszkiewicza i Izabeli Wakę odziedziczył młodszy z jego synów Jan Józef (1867-1903), który ożenił się z Elżbietą Krasińską (1871-1906), wnuczką polskiego poety Zygmunta Krasińskiego. Po ich śmierci Waka znalazła się w posiadaniu Michała Tyszkiewicza (1896-1939), który gruntownie odnowił pałac. Został pochowany obok kaplicy w Wace. Jego małżonka Anna wraz trojgiem dzieci, w obliczu wydarzeń wojennych, schroniła się w Anglii. Potomkowie ostatniego właściciela majątku odwiedzili Wakę dopiero w końcu lat 80.

<<<Wstecz