Ping-pongowe show

Pozostaje w błędzie ten, kto sądzi, że prym w tenisie stołowym wiodą Chińczycy. W tym tygodniu przekonaliśmy się, że prawdziwymi mistrzami celuloidowej piłeczki są litewscy urzędnicy. Po rezonansowym i bulwersującym zabójstwie młodej dziewczyny w rejonie poniewieskim, litewscy dygnitarze zaserwowali nam ping-pongowe show w mistrzowskim wydaniu. Nikt bowiem nie chciał i nie che wziąć odpowiedzialności za nieudzielenie ratunku ofierze, wzywającej pomocy. Z prawdziwie sportowym zacięciem odbijają więc piłeczkę, bacznie śledząc, by nie spadła na ich połowę stołu. Najpierw kierownictwo Centrum Ogólnej Pomocy lekkomyślnie oświadczyło, że pracownicy otrzymują bardzo dużo fałszywych telefonów, ale rozumiejąc, że to odbicie nie przyniesie im punktu, walnęło mocniej, że postąpili zgodnie z instrukcją i zrobili to, co do nich należało. Przerzucili piłeczkę na stronę operatorów łączności komórkowej, zarzucając im, że nie udostępniają danych o miejscu lokalizacji telefonu komórkowego. Operatorzy odbili uderzenie, zarzucając COP-owi, że korzysta z przestarzałych urządzeń, nie potrafiących odczytać danych, co zabrzmiało jak pośmiewisko, gdyż Centrum powstało zupełnie niedawno, a na jego urządzenie wydano z kieszeni podatnika ponad 80 mln litów. Premier swoją piłeczkę zaserwował w stronę ministra spraw wewnętrznych, ten z kolei, trzymając azjatyckim chwytem rakietkę, odkręcił ją w kierunku COP i Służby Regulowania Łączności. Te w desperackim geście obrony przerzuciły ją na stronę polityków i posłów, którzy wiedzieli, że operatorzy, wbrew dyrektywie Komisji Europejskiej, nie przesyłają wymaganych danych, ale przymknęli na to oczy.

Jeden z nich, broniąc honoru i tak splamionego munduru poselskiego, zaskoczył bombowym zagraniem, żądając cofnięcia moratorium na karę śmierci. Podobno kryminaliści wszelkiej maści na jedną wieść o tym przyczaili się w krzakach, stulili uszy jak zające, wypatrując, czy aby pomysłodawca nie gna w ich stronę z ku-klux-klanowską pętlą w ręku.

17-letnia dziewczyna nie otrzymała znikąd pomocy, chociaż wzywała ją przez pół godziny. Wołanie to utonęło w bagnie biurokratycznych zarządzeń, instrukcji, niedopełnienia obowiązków, apatii. Zginęła męczeńską śmiercią poniżona, odepchnięta i zdradzona przez własne państwo, w którym nadal trwa ping-pongowe show…

Zygmunt Żdanowicz

<<<Wstecz