Z plejady wybitnych wilnian

WSPOMNIENIE – to, co najdłużej przetrwa na ziemi

Tytułowe słowa pochodzą z książki Ireny Sławińskiej „Szlakami moich wód…”. Poniższe – również: „Co mi jeszcze było dane? Urodzić się w Wilnie i tam spędzić lata szkolne i uniwersyteckie – a więc lata dojrzewania, lata formacyjne. Co prawda, nie w rodzinnym dworku, wśród kwiatów, ale na cichym i biednym przedmieściu, na Snipiszkach. W mieście cudownie oprawionym w dookolne wzgórza: Rowy Sapieżyńskie, Góra Trzykrzyska, Belmont, Wzgórza Ponarskie, Karolinki, Szeszkinie…Przeciętym dwoma rzekami: Wilią i Wilenką. W mieście, które było samo w sobie wspaniałą dekoracją teatralną, gdzie woda i las były tuż-tuż, na wyciągnięcie ręki, ale i świetna barokowa architektura kościołów…”.

Wybitna uczona, jedna z najwybitniejszych humanistów XX wieku, obraz ten zachowała do końca długiego i bardzo intensywnego życia (zmarła w 2004 r.). Choć los rzucał ją w różne strony świata, czasem niezbyt przyjazne, w każdej sytuacji potrafiła dostrzec lepszą stronę życia, zachować pogodę ducha, otwartość na świat i na innego człowieka. Umiejętność tę, swoisty dar, wyniosła z Wilna. Jej mistrzami byli najpierw utalentowani pedagodzy Gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej, później – cała plejada wybitnych wykładowców Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.

Zbliża się setna rocznica urodzin Profesor Ireny Sławińskiej. Przyszła na świat w sierpniu 1913 roku, w rodzinie inżyniera Seweryna i Heleny z Kurnatowskich Sławińskich. Jest więc okazja, aby przynajmniej pobieżnie przybliżyć jej postać, należącą do najjaskrawszych gwiazd w plejadzie wybitnych wilnian. O ich życiu staramy się sukcesywnie opowiadać naszym Czytelnikom.

Tułaczka

Wojna rozdzieliła jej rodziców. Helena Sławińska z córkami Ewą i Ireną znalazły się na Ukrainie: „przymusowa ewakuacja już w 1915 roku”. Irena wspomina: „Zabrakło mi przede wszystkim pełnej rodziny…z matką i ojcem. Zabrakło z powodów historycznej natury, wielkiej wojny światowej i jej dalekosiężnych, nieuleczalnych skutków…”.

Późna wiosna czy wczesne lato 1918 roku: ucieczka z Kremienczuga od bolszewików, od widoku trupów na podwórzu, od strzałów, przed którymi miały chronić poduszki w oknach. Byle dalej od bolszewików! Termin „bolszewik” używany był wymiennie ze słowami: czort, diabeł, złodziej. Długa droga w towarowych wagonach do Warszawy – miasta rodzinnego Heleny z Kurnatowskich - Sławińskiej: „Dwuletni niemal pobyt w Warszawie miał nam przynieść bardzo gorzkie doświadczenia: bezdomności, osamotnienia i – głodu…”. Na kartach „Szlakami moich wód…” odnotuje szczerze i bez żalu, że świadectwo intelektualnej niezależności „wiąże się z ogołoceniem, bezdomnością, samotnością”.

Po wojennych tułaczkach – Wilno, nareszcie wolne od bolszewickiej grozy.

Śnił się świat sprzed wojny

W mieście nad ukochaną Wilią spędziła najlepszy czas. Lata młodości. Czas, w którym wielką wartość miało pojęcie: godność i wzajemny szacunek. Ten wileński świat przedwojenny śnił się jej do końca: „Utrata tego miasta pozostała nie zagojoną raną dla nas wielu. Ale młodość tam przeżyta to niezbywalny dar Boga!”. W oparciu o „Szlakami moich wód…” proponujemy Czytelnikom zaledwie kilka migawek z życia autorki wspomnień. „Wielkim, bezcennym przywilejem moich młodych lat była też szkoła średnia: Gimnazjum Humanistyczne im. Elizy Orzeszkowej. Szkoła o wysokim standardzie, bardzo wysokich wymaganiach i rygorach – wychowała wielu pracowników naukowych i pedagogów... Obok łaciny wymagano dwóch języków nowożytnych (francuski i niemiecki), obok logiki i psychologii znalazła się pedagogia; uderza obecność kosmografii, fizyki, chemii i nauk przyrodniczych…”.

W 1930 roku Irena Sławińska rozpoczęła studia polonistyczne i romanistyczne na USB. „Uniwersytet Stefana Batorego, tętniący życiem naukowym i artystycznym, pod wodzą wielkich mistrzów ogromnego formatu moralnego i naukowego. Nie zbladł przecież autorytet takich postaci, jak: Marian Zdziechowski, Stanisław Pigoń, Stanisław Kościałkowski, Manfred Kridl, Wacław i Władysław Dziewulscy, Henryk Elzenberg, Stefan Srebrny, Wilhelmina Iwanowska. Niezapomniani księża profesorowie: Leon Puciata, Walerian Meysztowicz, Henryk Hlebowicz…A Ferdynand Ruszczyc!...”.

Wojenne lata: najpierw praca podkuchennej w jednej z restauracji wileńskich i tajne komplety: „… po 17 godzinach pracy w kuchni mogłam następny dzień poświęcić nauczaniu”.

Glinciszki. Dwa lata okupacyjne spędziła w ongiś pięknym majątku Jeleńskich, w którym z matką bywała w dzieciństwie. W czasie wojny wystąpiła w potrójnej roli: praca w ogrodzie i polu – oficjalnie. „Drugą (ale ważniejszą) moją rolą było tajne nauczanie wszystkich przedmiotów humanistycznych na dwu poziomach szkoły średniej. Uczniowie moi – to dzieci pracowników majątku, ale także i ukrywająca się tam młodzież (polska i żydowska)”. Majątek – ośrodek nasłuchu i kontrwywiadu: w tej dziedzinie – trzecia rola Ireny Sławińskiej. Najtragiczniejsze wydarzenie Glinciszek: rozstrzelanie przez sługusów litewskich niewinnych ofiar, głównie kobiet i dzieci. Z pewnością przeznaczona była do drugiego „odstrzału”, na szczęście jednak oprawców spłoszył przyjazd Holendra i Niemców… Po kilku dniach musiała uczestniczyć w ekshumacji pomordowanych i spisywać ich dane personalne. „Podczas konfrontacji Litwinów z władzami niemieckimi usłyszałam z ust jednego z Litwinów wielce niemiłą obietnicę: „A pani będzie rozszarpana na sztuki!...”.

…„I ty, wilnianko, ani słowa dotąd o Ostrobramskiej Pani? Czy nie pod Jej opieką minęło moje dzieciństwo? Czy nie chroniła ciebie w latach wojny? Czy rytm godzinek nie został ci we krwi?… Strzegła miasta i mojej młodości. Do Niej biegłam w trudnych chwilach…”.

Kilka faktów z życiorysu

W początkach 1939 r. przebywała we Francji na stypendium Funduszu Kultury Polskiej. Wojna udaremniła jej plany małżeńskie: narzeczony, matematyk Józef Marcinkiewicz, zginął w Katyniu. Jesienią 1944 roku zostaje wraz z matką, siostrą i siostrzeńcem wyrzucona z ostatniego wileńskiego ich mieszkania przy ul. Ostrobramskiej. Zagarnął je sowiecki komandir. To w pewnym sensie przyśpieszyło decyzję o ekspatriacji. Od września 1945 – asystentka na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 1946 – uzyskała pierwszy na Wydziale Humanistycznym doktorat. W listopadzie 1949 – usunięta z UMK decyzją, której nie miał odwagi podpisać własnym nazwiskiem żaden z aparatczyków. Od 1950 – na KUL‘u. Odnalazła tam, w Lublinie, „zarówno przestrzeń wolności, jak i warunki mieszkaniowe kojarzące się z kołchozem… Kiedy w polskiej kulturze dominowały ponure tony stalinowskich „reform” pani Irena gromadziła studentów zafascynowanych Baczyńskim i Gajcym…”. Rok 1956 – otrzymała tytuł profesora nadzwyczajnego, w 1968 – zwyczajnego. Wykładała gościnnie na uniwersytetach europejskich i amerykańskich. W 1981 była promotorem doktoratu honoris causa KUL dla Czesława Miłosza – kolegi z czasów wileńskich. Napisała kilkanaście książek, głównie o tematyce norwidowskiej. W 1996 „Gazeta Toruńska” poinformowała: „Senat Uniwersytetu Mikołaja Kopernika podjął decyzję o pierwszym w historii uczelni odnowieniu doktoratu. Bohaterką uroczystości będzie prof. Irena Sławińska, wybitny teoretyk i historyk literatury oraz teatrolog”.

Arystokratka ducha

Żegnając prof. Irenę Sławińską abp Józef Życiński powiedział: „Tworzyła środowisko, którego istotę można wyrazić określeniem Henryka Elzenberga: „arystokraci ducha”. Była to nietypowa arystokracja, która nie znosiła drętwoty, patosu, stylizowanych manier. Wolność i niezależność ducha potrafiła okazywać w ironicznym dystansie wobec tych, którzy stali się niewolnikami karier, dworskich układów, salonowych konwenansów… Pełen optymizmu arystokratyzm ducha kształtowała w spotkaniach z przyjaciółmi, od których potrafiła wiele się uczyć… Możemy dziękować Bogu za łaskę wspólnego szlaku, ukazującą najpiękniejszy sens arystokratycznego „być”, który pozostanie niezrozumiały dla sezonowych niewolników zafascynowanych przez łatwe „mieć”…”.

Halina Jotkiałło

Na zdjęciach: „nasza rodzina: siostra Ewa (od red.: autorka książki pt. „Była taka szkoła”, poświęconej Gimnazjum Humanistycznemu im. Elizy Orzeszkowej w Wilnie), siostrzeniec Krzyś, ja, Matka. Wilno, 1943 lub 1944 r.”; Irena Sławińska i Czesław Miłosz.
Fot.
z książki „Szlakami moich wód…”

<<<Wstecz