Sezon ogórkowy w pełni

Kiszone specjały z Popisze

W kiszonych specjałach Iriny i Zenona Michajłowskich z Popiszek rozsmakowane jest niemal całe Wilno. Ledwo nadążają z przygotowywaniem przetworów, gdyż klienci w mig rozkupują kiszone przez nich ogórki, pomidory, kapustę, czosnek i jabłka. I już teraz z niecierpliwością się dopytują, kiedy pojawią się tegoroczne kiszone warzywa.

Sezon kiszenia ogórków państwo Michajłowscy ze wsi Popiszki (gmina pogirska) rozpoczęli już na początku lipca. „Za półtora miesiąca będą już gotowe do realizacji” – powiedziała pani Irina. Z mężem Zenonem zdążyła już ukisić 2 tony tych warzyw, które ułożone w drewnianych beczkach przechowywane są w obszernej piwnicy o powierzchni 70 m2. „Panuje tu stała temperatura i ogórki zachowują jędrność, są chrupiące aż do wiosny. Nasi klienci to cenią” – stwierdziła. Dodała, że tych dwóch ton czasem nie wystarcza i do marca całe zapasy bywają już wyczerpane.

Kiszeniem ogórków pani Irina zajmuje się już 20 lat. Najpierw robiła przetwory na własny użytek. Potem, gdy w jej kiszonkach rozsmakowało się coraz więcej osób, swoją produkcję spróbowała realizować na rynku. „Klientów ciągle przybywało. Zaczęli prosić o telefony i przyjeżdżać po ogórki. Musieliśmy zwiększyć powierzchnię upraw, a gdy w kolejnych latach zobaczyliśmy, że popyt na kiszone produkty nadal się zwiększa, zasadziliśmy ogórkami kolejne pole” – opowiadała pani Irina.

Ogórki pod słońcem

Teraz przedstawiciele rodziny dyniowatych dojrzewają na powierzchni 30 arów. Bezpośrednio pod słońcem. Bo, jak podkreśliła gospodyni, do kiszenia nadają się tylko ogórki gruntowe. Do przetworów nasza rozmówczyni używa warzyw wyłącznie ze swego ogrodu, w którym nie stosuje żadnych chemikaliów. Nawet gdy urodzaj niezbyt pomyślny, nie kupuje ogórków od innych producentów, gdyż nie jest pewna, w jaki sposób zostały one wyhodowane i czym nawożone. Mimo że Michajłowscy nie stosują żadnych sztucznych dodatków, nie spieszą się z rejestrowaniem swego gospodarstwa jako ekologicznego. „Żeby to uczynić, trzeba wiele zabiegów i pracy papierkowej. Na razie nie mamy na to czasu” – oznajmili rolnicy z Popiszek.

20 rodzajów przetworów

Oprócz kiszonych ogórków produkują też przetwory z innych warzyw i owoców, wyhodowanych we własnym gospodarstwie. „Możemy zaoferować klientom ok. 20 rodzajów przetworów” – powiedziała pani Irina. Są to i kiszone zielone pomidory, jabłka, kapusta, czosnek, a także adżika oraz chrzan. Specjałem rolników z Popiszek jest też pikantna sałatka z marchwi. Zaczną ją robić za kilka tygodni, gdy dojrzeje marchew. Jak się przyznali, klienci już z niecierpliwością się dopytują, kiedy sałatka oraz kiszonki pojawią się na ladzie. Pani Irina przygotowuje też pyszne konfitury z jagód i owoców. Lato jest więc okresem wytężonej pracy w gospodarstwie przetwórczo-rolnym Michajłowskich. Od wczesnego rana do późnego wieczora trudzą się oboje w pocie czoła. Muszą nie tylko doglądać upraw, które ogółem zajmują powierzchnię 1,5 hektarów, ale i szykować przetwory. „O tym, co się dzieje w kraju i na świecie, dowiadujemy się wyłącznie od znajomych oraz klientów” – żartowała rozmówczyni. Niemal całą pracę wykonują z mężem sami. Tylko do pielenia grządek oraz zbierania urodzaju zatrudniają czasem miejscowych ludzi.

„Wielu radzi, żebyśmy poszerzali swe gospodarstwo, zwiększali produkcję. Ale musielibyśmy wtedy zatrudniać stałych pracowników. I jak ja dowierzę komuś robienie swych przetworów?” – obawy o tym, że większe objętości produkcji mogą ujemnie wpłynąć na jej jakość, wyraziła Michajłowska. Zaakcentowała, że wystarcza im to, co mają teraz.

Proszą o rady

Swoją produkcję realizują na Rynku Kalwaryjskim, bazarku rolniczym w Poszyłajciach, a w każdy czwartek swe specjały oferują na ryneczku w Safianikach (na Zarzeczu). Kiszone warzywa i konfitury można u nich nabyć jesienią i zimą, wiosną oferują nowalijki, a latem – świeże warzywa i owoce. Pani Irina chętnie się też dzieli z klientami swym doświadczeniem w uprawie warzyw. Służy pomocą w wyborze odmian, nasion. Nie skąpi rad w przygotowywaniu przetworów. Jednak do końca przepisów, których nauczyła się od swej mamy, nikomu nie zdradza. A inni sprzedawcy często ją proszą o to, by poradziła, co mają zmienić w swych receptach, bo „u ciebie kupują, a u mnie nie”.

Michajłowscy sadzą tylko sprawdzone, tradycyjne odmiany ogórków: np. „Rodniczok”, „Sremianin”, „Aladyn”. Przekonali się, że najnowsze odmiany holenderskie nie nadają się do kiszenia. Najpierw wysiewają ogórki do cieplarni. Gdy rozsada ma kilka listków, przesadzają ją na pole, w dosyć dużym odstępie – 1 metra. Przez pewien czas rośnie okryta folią, a potem dojrzewa pod słońcem stale zasilana wodą (do tego służą opryskiwacze oraz kapilarny system podlewania). Zapytani, jak oceniają tegoroczny urodzaj ogórków, rolnicy z Popiszek stwierdzili, że w tym samym okresie roku ubiegłego był znacznie lepszy. We znaki dało się niedawne ochłodzenie.

Sekret popytu

Uchylając rąbka tajemnicy kiszenia ogórków, pani Irina przyznała się, że przygotowuje je w sposób tradycyjny, dodając sporo koperku, liści i korzeni chrzanu, czosnku, liści dębu. Doradza też gospodyniom przed kwaszeniem ogórki moczyć w wodzie ok. 2 godz.– nie będą puste w środku. Rosół przygotowuje dodając 600 g soli na 10 litrów wody. Do zielonych pomidorów soli daje mniej. Kwasi też pomidory czerwone, ale jak podkreśliła, nie nadają się one do dłuższego przechowywania. Swego klienta mają też kiszone jabłka. „W ubiegłym roku zasoliliśmy siedem beczek antonówek. Przekładamy je słomą, by się nie potłukły. Słoma daje też jabłkom złocistą barwę oraz zapach żyta” – powiedziała pani Irina. Kiszone ogórki – to sposób na zgromadzenie na zimę zapasów bogatych w wit. C, dlatego Michajłowscy radzą wszystkim wzbogacać swój jadłospis o kiszone produkty. „A gdy zapomnimy czasem podać gościom do stołu swe kiszone przetwory, to wnet przypominają: „A gdzie są wasze specjały?” – żartowała rozmówczyni. Podkreśliła, że lubi pracę na roli, a przygotowując swe przetwory wkłada w nie całą duszę. I to jest chyba sekretem popytu kiszonej produkcji Michajłowskich.

Iwona Klimaszewska

Na zdjęciach: klienci zawsze z niecierliwością dopytują się panią Irinę o to, kiedy przywiezie na targ swe kiszone wyroby.
Fot.
autorka

<<<Wstecz