Negocjacje izraelsko-palestyńskie w Waszyngtonie

Trudne rozmowy

Izraelczycy i Palestyńczycy po raz kolejny usiedli do stołu, żeby wynegocjować porozumienie kończące 65-letni konflikt. Strony spotkały się w Waszyngtonie. Ich stanowiska i postrzeganie sytuacji diametralnie się różnią.

Kuratelę nad rozmowami sprawują Stany Zjednoczone, a ich rola nie ogranicza się jedynie do mediowania. USA będą wywierać presję na negocjujących, co w praktyce oznacza, że amerykańskie stanowisko jest równie ważne jak stanowiska Palestyńczyków i Izraela.

Pierwsza i najbardziej podstawowa różnica leży w tym, jak obie strony postrzegają swoją pozycję. Palestyńczycy nie mówią o konflikcie, tylko o izraelskiej okupacji. Mają poczucie, że stali się ofiarami kolonialnego przedsięwzięcia. Natomiast Izraelczycy żyją w poczuciu zagrożenia i w przekonaniu, że są otoczeni przez wrogów i dlatego nie myślą o obecnej sytuacji w kategoriach okupacji czy kolonizacji, tylko w kategoriach konfliktu dwóch stron.

Dlatego jedną z kluczowych kwestii podczas negocjacji jest to, żeby Izrael poczuł się bezpiecznie. Stany zdają sobie sprawę, że bez zapewnienia Izraelczykom poczucia bezpieczeństwa, negocjacje utkną w martwym punkcie. Prezydent USA Barack Obama praktycznie w każdym przemówieniu na temat Bliskiego Wschodu, zapewnia, że izraelskie bezpieczeństwo jest priorytetowe.

Strona izraelska uważa, że Palestyna powinna być państwem zdemilitaryzowanym. Poza tym Izrael liczy, że utrzyma swoją obecność w Dolinie Jordanu – przy granicy z Jordanią. Izrael obawia się, że niepodległe państwo palestyńskie może stać się strategicznym miejscem do atakowania państwa żydowskiego.

Palestyńczycy oczywiście niechętnie patrzą na kwestię demilitaryzacji i wykluczają izraelską obecność wojskową na swoim terytorium. Są za to skłonni zgodzić się na siły międzynarodowe. Poza tym proponują odwrotną od izraelskiej logikę: to właśnie trwałe rozwiązanie konfliktu i powstanie suwerennego państwa palestyńskiego zapewni Izraelowi bezpieczeństwo, bo główna przyczyna wrogości wobec Izraela – trwająca od dekad okupacja i poddanie milionów Palestyńczyków wojskowym rządom – zniknie.

Izrael powstał w 1948 r. na powierzchni blisko 80 proc. mandatowej Palestyny. W trakcie wojny, która towarzyszyła jego powstaniu około 700 tysięcy Palestyńczyków zostało wypędzonych lub uciekło. Dzisiaj ci uchodźcy wraz z potomkami to prawie pięć milionów ludzi rozrzuconych po obozach dla uchodźców na Bliskim Wschodzie.

Jak inni uciekinierzy powołują się na prawo międzynarodowe i domagają się prawa powrotu do swoich domów. Izrael powrót uchodźców widzi jako „demograficzne samobójstwo”, Palestyńczycy – jako święte prawo i kluczową część ich tożsamości. Izraelscy politycy nieraz zapewniali, że żaden uchodźca nie wróci. A jeśli już, to tylko na terytorium przyszłej Palestyny.

<<<Wstecz