Kolejne spotkanie absolwentów „Piątki”

„Bez Wilna trudno żyć”

Co roku w ostatnią niedzielę czerwca, przy gmachu byłej Wileńskiej Szkoły nr 5 – dziś im. Joachima Lelewela – tłumnie zbierają się jej absolwenci. Przybywają przeważnie ci, którzy pamiętają lekcje w starym gmachu szkoły na Piaskach, którzy pamiętają swych profesorów – ludzi o głębokiej erudycji i wysokiej etyce, kolegów, z którymi dzielili się częstokroć ostatnim kawałkiem chleba.

Mimo upływu dziesięcioleci, nie mogą się rozstać ze szkołą. Przybywają nie tylko wilnianie. Wielu przyjeżdża z różnych miast Polski, a nawet innych krajów – los rozrzucił absolwentów wileńskiej „Piątki” po całym świecie. Ich wspomnienia, to dokument historii, o której w podręcznikach się nie pisze. Są to losy ludzkie, często trudne i tragiczne.

W tym roku również się spotkamy. Jak zwykle na Piaskach, w ostatnią niedzielę czerwca, która przypada 30 dnia miesiąca.

Pierwsze zadanie domowe

Skąd się wziął ten pomysł, pisany nostalgią i wspomnieniami? Może od spotkania jednej promocji z roku 1950, którego inicjatorami byli – Zbigniew Rymarczyk, wieloletni nauczyciel i zastępca dyrektora szkoły, Olgierd Korzeniecki, znany na Litwie okulista, oraz Jan Pakalnis, z zawodu ekonomista, a dla historii szkoły i utrzymania polskości – skrupulatny archiwista.

Po raz pierwszy spotkali się po dwudziestu latach od ukończenia szkoły. Był to czerwiec 1970 roku. Każdy miał zadanie domowe – musiał odpowiedzieć na ankietę o swoich losach po ukończeniu szkoły, o swych szkolnych wspomnieniach. Była to kolejna karta dziejów z życia Polaków, którzy zostali w Wilnie i którzy wyjechali do Polski. Wertujemy opasłe księgi historii, napisanej przez uczniów, a zachowanych przez Jana Pakalnisa. Boże, ileż ciekawych spostrzeżeń! Materiał na poważne wydanie wprost niezastapiony!

Mecenas Tulik

Chociażby jedno z takich wspomnień, niezapomnianego Zdzicha Tuliszewskiego, z zawodu wziętego adwokata, z zamiłowania – tancerza, a później, gdy kostium sceniczny się „skurczył”, chórzysty „Wilii”, w sporcie – znakomitego szermierza, prezesa federacji szermierki w Wilnie, sędziego szermierki klasy wszechzwiązkowej. Dla kolegów był zawsze niezastąpionym dowcipnisiem, miłym rozrabiaką i wiernym przyjacielem. Już na wstępie swej „spowiedzi” przed klasą pisał, że ukończył Uniwersytet Wileński (Stefana Batorego). A dalej...

„Jestem już od 15 lat członkiem zespołu „Wilia”. To nie byle co! Ale, ale, Panowie, czy wszyscy wiecie, co to jest „Wilia”. Jakie znaczenie ma dla Polaków wileńskich! Jeżeli nie wiecie, służę informacją… Wszystko lub prawie wszystko, co było w szkole, wydaje mi się miłe. Nawet te dwóje, które się czasami łapało, nie zakłócają miłych wspomnień. Co najbardziej pamiętam? Może te pączki i herbatę, co to w latach 1944-45 przydzielano; może te polana, co się przynosiło, by w szkole napalić w piecu; może o ucieczce całą klasą (wagary) do kina. Szczególnie jedną taką, kiedy całą klasą, wraz ze starostą, którego wzięliśmy pod ręce, poszliśmy do kina. Na film z Janem Kiepurą, który w tym filmie śpiewał Ninon („Pieśń o miłości”)… Może lekcje litewskiego? Szwedowicza, co to w szynelu milicjanta, z karabinem na ramieniu chadzał po klasie. Może naukę tańca pod mój „organkowy” akompaniament. A może nasze niezapomniane defilady z okazji różnych świąt, kiedy tak dziarsko maszerowaliśmy i śpiewaliśmy „Marsz, marsz Polonio”, że kobiety na ulicach z radości płakały, bo „to nasi”, a kierownictwo dało drapaka”… I podpis: „Były Tulik, Cyba, Tulipan etc., obecnie mecenas Z. Tuliszewski”.

Jakże przedwcześnie zmarł. W archiwum jest unikalne zdjęcie wesołego Zdzicha, zrobione przez kolegów (Korzenieckiego i Pakalnisa) w szpitalu. Nazajutrz Zdzicha już nie było.

Wpisy, wpisy… – każdy na wagę złota

Czesław Ambrosewicz z miejscowości Police k. Szczecina był nad wyraz szczery. „Niestety, nie mogę skorzystać ze spotkania. Posiadam fermę reprodukcyjną królików rasy Baran Francuski Biały. Ta okoliczność nie pozwala na dłuższy wyjazd...”.

Nie przybył na spotkanie Bogdan Uszkiewicz, zresztą szkoły razem z tą klasą nie ukończył, bo cztery lata „spędził” w Ałtajskim Kraju.

Bronisława Rudalewicza los zarzucił również do Szczecina. Na całą stronę swojej ankiety ogromnymi literami zamiast wypowiedzi o swych osiągnięciach napisał „BEZ WILNA TRUDNO ŻYĆ”.

Rozpoczęte przed ponad 40 laty spotkania trwają do dziś. Każdej klasy osobno i wszystkich razem.

Spotykamy się więc razem 30 czerwca o godz. 15.00, jak zwykle przy starym gmachu szkolnym na Piaskach. Wspomnień zapewne będzie wiele, znów poczujemy smak życia szkolnego, opowiemy o naszych zmartwieniach, kłopotach i radościach.

Tych, którzy chcą spędzić kilka godzin przy herbatce lub kawie, prosimy o kontakt telefoniczny pod nr. 85 2443771 do 25 czerwca.

W imieniu Towarzystwa Absolwentów „Zawsze wierni „Piątce”

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciu: wspólne „pozowanie” stały się tradycją „Piątki”.
Fot.
z archiwum autorki


Kilka skojarzeń na temat zbieżności dat

Przed 63 laty opuściłem mury „Piątki” ze świadectwem dojrzałości w ręku. Tak się jednak złożyło, że nigdy tak naprawdę nie rozstałem się ze swoją szkołą. Jednym z elementów tej więzi stały się nasze czerwcowe spotkania. Od pewnego jednak czasu, niestety, towarzyszą im coraz częstsze pożegnania. W tym roku z naszej „paczki” odszedł na zawsze Zenon Pawlukiewicz – wspaniały kolega. Nieco wcześniej pożegnaliśmy Edmunda Kuleszę, który bardzo często przyjeżdżał na tradycyjne „zloty” z Gdańska. Taki wzruszający fakt: w zeszłym roku na nasze spotkanie przybył syn Edmunda – Janusz Kuleszo z żoną i córką.

Henryk Sienkiewicz powiedział, że „Skarbem człowieka i narodu są jego ślady na ziemi”. O liczbie i głębokości tych śladów świadczy poziom kultury narodu w ogóle, jak również każdego obywatela z osobna. Podboje nie mogą być skuteczne bez zniszczenia dorobku kulturowego, w pierwszej kolejności – elitarnej części społeczeństwa, która go reprezentuje. Najbardziej trwałą i odporną na czynniki niszczące jest edukacja. W czasie drugiej wojny światowej chodziło nie tylko o zagarnięcie terytoriów innych państw, lecz i o unicestwienie ich kultury. Byliśmy tego świadkami zarówno podczas działań wojennych, jak i po ich zakończeniu. Przytoczę chociażby przykład zamknięcia Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie.

Ci, którzy zabiegali o wskrzeszenie oświaty polskiej w powojennym Wilnie, byli świadomi tych odwiecznych prawd. Dziś, z perspektywy czasu, dzień 14 października 1944 roku – datę powstania pierwszej Rady Pedagogicznej V gimnazjum w Wilnie – można chyba porównać do wydarzenia, jakim było powołanie Komisji Edukacji Narodowej 14 października 1773 r. Proszę zwrócić uwagę na zbieżność dat: w obu przypadkach – 14 października. Po zniszczeniach wojennych zrodził się pierwszy i jedyny w tamtym czasie ośrodek kultury polskiej w Wilnie – szkoła z polskim językiem wykładowym, która w przyszłym roku obchodzić będzie 70-lecie. Powstawała mimo wrogiego stosunku władz, trudności materialnych, wyganiania Polaków ze swoich domów (wywózki oraz tzw. repatriacja). Napływ uczniów z różnych sfer społecznych był wielki. Nauczyciele pracowali bardziej z poczucia obowiązku odradzania i krzewienia oświaty, aniżeli dla tzw. chleba. Na równi z językiem wykładowym nauczano litewskiego, łaciny, rosyjskiego. Ponadto – do wyboru: angielski, francuski, niemiecki. O, ironio! Decydowaliśmy się najczęściej na niemiecki, chociaż okres okupacyjny mógł nas do tego zniechęcić. Jednak wykładowca potrafił nas zainteresować, jak mawiał, „językiem Goethego”.

Dużo można o „Piątce” mówić, dużo na jej temat zostało napisane. Są kroniki, powstała Izba Pamięci. Rzecz zrozumiała, upływające lata zacierają jasność obrazów, ludzi, zdarzeń. Według Einsteina, „Wspomnienia są złudne, bo teraźniejszość nadaje im inne barwy”. Tak czy inaczej, ale o „Piątce” musimy pamiętać. Bo ona zapoczątkowała w powojennym Wilnie naukę dla Polaków w ich języku ojczystym. A ponadto, gdy zainaugurowano przed laty spotkania czerwcowe jej absolwentów, zrodziło się hasło: „Tak, jak w szkole, nigdy Ci nie będzie”.

Na zakończenie: kilka wydarzeń związanych z Wilnem, które miały miejsce właśnie w październiku. Oprócz dwóch wymienionych powyżej: rok 1791 – uchwalono Zaręczenie Wzajemne Obojga Narodów, wspierające Konstytucję 3 Maja w stosunkach Korony Polskiej i WKL; rok 1795 – trzeci rozbiór Polski; rok 1810 – poświęcenie Cmentarza Bernardyńskiego na Zarzeczu – dzielnicy całego mojego życia; rok 1920 – zajęcie Wilna przez wojska generała Lucjana Żeligowskiego. Jeszcze jeden fakt, być może bez znaczniejszej wymowy historycznej, a jednak…W rozproszonym archiwum „Piątki” zachował się protokół nr 4 z dn. 13 XI 1944 r. Rady Pedagogicznej III Męskiego Gimnazjum w Wilnie o przyjęciu do klasy VIII Tadeusza Sikorskiego s. Tadeusza ur. 14 października (!) 1928 r. w Wilnie. Otrzymał świadectwo maturalne 2 VII 1945 r., nr 19/71, miał niespełna 17 lat…

Jan Pakalnis,
maturzysta roku 1950

<<<Wstecz