Pikieta w obronie polskich i rosyjskich grup przedszkolnych

Niechciane dzieci?

– Gdyby nie nasz zdecydowany sprzeciw, koalicja rządząca w rejonie trockim przeforsowałaby projekt o likwidacji polskich i rosyjskich grup przedszkolnych działających przy szkołach – mówili uczestnicy pikiety, która odbyła się przed posiedzeniem Rady w czwartek, 30 maja br.

Przykrywając się płaszczykiem rzekomego oszczędzania koalicja rządząca postanowiła zlikwidować te grupy, nie konsultując tej kwestii z rodzicami i społecznościami szkół, przy których grupy działały. Znamiennym jest fakt, że taki „prezent” inicjatorzy projektu przygotowali w przededniu Międzynarodowego Dnia Dziecka. Dodać należy, że podczas czwartkowego posiedzenia zmniejszono współczynnik wynagrodzeń dla dyrektorów szkół oraz faktycznie zlikwidowano etaty wicedyrektorów w polskich placówkach oświatowych. W tym samym mniej więcej czasie, gdy trwało sławetne posiedzenie Rady, w miejscowym Ośrodku Kultury w Trokach odbywała się uroczysta akademia z okazji Dnia Dziecka, a w niektórych szkołach zabrzmiał ostatni dzwonek…

Plany likwidacji grup przedszkolnych wywołały zrozumiałe niezadowolenie rodziców, którzy wraz ze swymi pociechami gremialnie przyszli pod gmach samorządu, żeby powiedzieć zdecydowane „nie” zakusom lokalnych polityków, których plany wywołały oburzenie społeczności mniejszości narodowych. Jak żartowali podczas pikiety jej uczestnicy, widocznie mer Vytautas Zalieckas i Asta Kondratavičiene, dyrektor administracji samorządu rejonu trockiego, przegrzali się promieniami palącego tureckiego słońca, przebywając w Alanii (dwukrotnie w ciągu ostatnich sześciu tygodni) w delegacji służbowej.

I mer, i pani dyrektor wyszli do pikietujących, ale nie po to, żeby wytłumaczyć i przytoczyć swe argumenty, ale żeby oskarżyć organizatorów protestu i zgromadzonych o politykierstwo i wypaczone (sic!) zrozumienie problemu.

Bez konsultacji i omawiania

Mer zasugerował, że rodzice prawdopodobnie nie wiedzą, że dzieci zostały wciągnięte do rozgrywek politycznych i bez ich wiedzy znaleźli się na pikiecie. Na co szybko zareagował poseł Jarosław Narkiewicz, prezes Trockiego Oddziału Rejonowego ZPL, prosząc, aby ci rodzice, którzy przyszli wraz z dziećmi podnieśli do góry ręce. Las rąk podniesionych do góry świadczył, że mer nie miał racji i skłamał. Zresztą, jak mówili radni z ramienia AWPL, nie po raz pierwszy. Do chwili rozpoczęcia posiedzenia nie było jasne, czy kwestia likwidacji grup zostanie włączona do porządku obrad, czy też nie. Jak mówiła radna Maria Pucz, prezeska rejonowego oddziału AWPL, decyzje w tej sprawie zmieniały się z godziny na godzinę.

– Jesteśmy jak na froncie i musimy być stale na baczności, gdyż stało się to już normą, że projekty decyzji pod obrady Rady są wnoszone w ostatniej chwili bez konsultacji ze społecznością, a nawet bez omawiania na komitetach – skonstatowała Maria Pucz, która w tym dniu, jak i jej koleżanki z frakcji AWPL, była ubrana na czarno.

O perfidii i sposobie traktowania mniejszości może świadczyć fakt, że podczas wizyty w rosyjskiej szkole w Landwarowie przedstawiciele władz samorządowych zapytali wprost, dlaczego kolektyw nie zwraca się do rządu bądź ambasady Federacji Rosyjskiej z prośbą o wsparcie finansowe. – Jesteśmy obywatelami Litwy i podatki płacimy dla Wilna, a nie dla Moskwy – ripostowali oburzeni pedagodzy. Wiera Gierasimczik-Pułko, przewodnicząca rodzicielskiego komitetu rosyjskiej szkoły w Landwarowie, dodała, że władze zachowują się niesumiennie, nieprzejrzyście i unikają konstruktywnego dialogu, ale wyraziła nadzieję, że otworzą oczy i zrozumieją one potrzeby obywateli innej narodowości. A że potrzeby takie są, świadczy rosnąca liczba dzieci w rosyjskich i polskich grupach przedszkolnych.

Marzena Birgioliene jest do głębi poruszona i oburzona zamiarami władz. – W Trokach mamy dwa przedszkola. Są przepełnione. Nie ma w nich grup polskich. W polskiej grupie przedszkolnej nasze dzieci czuły się niczym w rodzinie, a zajęcia są prowadzone w dwóch językach. Więc o co chodzi? Podejrzewam, że to sprawa polityczna, bo dlaczegoś kryzys dotknął tylko polskie szkoły, bo tylko przy nich działają grupy przedszkolne – nie kryła swego oburzenia Birgioliene. Dodała, że widocznie polskie dzieci są niechciane i niemile widziane, a najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby wyemigrowały wraz z rodzicami do Anglii, Irlandii bądź Norwegii.

Z kolei Diana Tomaszewicz ze Starych Trok dodała, że w przedszkolu miejsca dla syna nie było i jest szczęśliwa, że przy Szkole Podstawowej im. A. Stelmachowskiego otwarto grupę, do której syn uczęszczał trzy lata. – To nieprawda, że samorząd dokłada dużo do utrzymania takiej grupy. Mebelki i wyposażenie otrzymaliśmy z Polski, remont zrobili sami rodzice, a samorząd płaci tylko 500 litów miesięcznie i to nie wychowawczyni, a jej pomocnicy – stwierdziła Tomaszewicz. – To nie jest horrendalny wydatek.

Dodała, że zapoznała się z propozycją ministra oświaty Litwy, by otwierać grupy przedszkolne, szczególnie w rejonach. – Nie rozumiem, dlaczego nasze władze postępują odwrotnie.

Kryzys w głowach?

Beata Skurzyńska, mama 5-letniego Michałka z Landwarowa, jest święcie przekonana, że grupy przedszkolne – to kompromisowe wyjście z zaistniałej sytuacji, gdy w przedszkolach nagminnie brakuje miejsc. – W Landwarowie żadnej polskiej grupy nie ma. Jest rosyjska, a litewskie przepełnione, to gdzie Polacy mają prowadzić swoje dzieci? – pytała retorycznie pani Beata. – Pewien ekonomista powiedział, że kryzys jest w naszych głowach, nie w gospodarce – dodała rozmówczyni, czyniąc aluzję do tłumaczeń inicjatorów kontrowersyjnych zmian.

Poseł Jarosław Narkiewicz, wicemarszałek Sejmu RL, jest przekonany, że postępowanie obecnej koalicji rządzącej jest krótkowzroczne i naiwne, bo nosi znamiona politycznego rewanżyzmu i jest próbą zastraszenia radnych z ramienia AWPL. – Przykrywanie się - jak listkiem figowym – argumentem potrzeby oszczędzania jest bezpodstawne, gdyż np. zwolnienie ze stanowiska kierowniczki, reorganizowanego z inicjatywy koalicji Centrum Oświaty w Trokach, będzie kosztowało ok. 100 tys. litów – podsumował wicemarszałek.

Zastanawiał się, czy władze w ogóle zrezygnują ze swych zamiarów, czy też podejmą kolejne próby ataku na polskie i rosyjskie grupy. Tymczasowo odłożono to pytanie do 11 czerwca br.

Spore zainteresowanie mediów

Tendencyjne i wyraźnie skierowane przeciwko potrzebom mniejszości narodowych zamiary trockich władz wzbudziły spore zainteresowanie nie tylko mediów krajowych, ale też i zagranicznych. Obrady Rady uważnie śledził Piotr Moszyński z Radia France International, który przygotowuje reportaż o relacjach władz litewskich z mniejszością polską. Reportaż ma być nadany 1 lipca br. w serwisie światowym w języku francuskim, gdy Litwa obejmie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciu: przeciwko planom likwidacji polskich i rosyjskich grup przedszkolnych stanowczo zaprotestowali rodzice.
Fot.
autor

<<<Wstecz