A jednak jest się czego wstydzić
Jubileusz ćwierćwiecza odświętował Litewski Ruch na Rzecz Przebudowy Sąjudis... albo jak chce Vytautas Landsbergis po prostu Wielki, Zwycięzki Litewski Sąjudis.
Nestora Ruchu bardzo irytuje fakt, że znienawidzona przez niego purvasklaida (z lit. rozpylacz brudu), jak niegdyś określił mass media, śmie przypominać o tym, jak zwał się Sąjudis na początku swojego istnienia. Jego zdaniem, wszyscy jak Litwa długa i szeroka powinni zgodnie wykreślić z pamięci fakt, że Ruch był początkowo powołany na Rzecz Przebudowy. Rad by przepisać historię Sąjudisu na nowo tylko dlatego, że jego założycielska nazwa koresponduje z gorbaczowowską pieriestrojką. Sugeruje, że skrzyknął się nie po to, by wyprowadzić Litwę z sowieckiej niewoli, jeno po to, by metodą pieriestrojki nadać tej niewoli ludzką twarz. A przecież sajudisowcom chodziło tylko o łudzenie despoty. Początkowa nazwa była tylko figowym listkiem pieriestroikina, który Sąjudis zrzucił tuż po ogłoszeniu na Litwie Aktu Niepodległości! grzmi profesor. No i pomstuje, że dziś używanie tej nazwy to mistyfikacja, której by się nie powstydził socrealizm! A więc wstydźmy się, współobywatele! Choć 25 lat to za krótki okres, by zapomnieć, że nikt inny tak Ruchu nie nazwał jak właśnie jego założyciele, wśród których Landsbergis świecił najjaśniejszym blaskiem.
Zakazy słuszne i niesłuszne
Parlament litewski wstąpił na ścieżkę mnożenia zakazów, alarmuje dziennik Lietuvos rytas. W kolumnie redakcyjnej, rozwijając temat, jako przykłady przytacza się przyjęty w pierwszym czytaniu projekt ustawy o ochronie życia dzieci nienarodzonych autorstwa AWPL oraz autorski projekt posła Petrasa Gražulisa, w którym parlamentarzysta proponuje ustawowo zakazać marsze promujące homoseksualizm.
I wszystko to dzieje się tuż przed przejęciem przez Litwę przewodnictwa w Unii Europejskiej, biadoli autor komentarza. A Unia przecież może i paluszkiem pogrozić. Fee, jak wstecznie, jak mało awangardowo. A wstyd jaki będzie takim ciemnogrodem w Europie się pokazać, snuje się myśl przewodnia komentarza. Aby ją jeszcze bardziej wyostrzyć i autorów zakazów pod pręgierzem postawić, komentator idzie dalej w swych dywagacjach i porównuje takie praktyki z czasami sowieckimi. Oto wracamy do czasów radzieckich, gdzie panowały powszechne zakazy, grzmi.