Książka pt. „Rdzenni mieszkańcy werkowskich wsi”

Historie znad brzegów Wilii

Oszkińce, Stawiszki, Turniszki, Dworzyszcze, Bołtupie, Trynapol – kiedyś stare wsie, a dziś malownicze zakątki stołecznego starostwa Werki. O tym, jacy ludzie tam mieszkają, jak się życie toczyło w tych miejscowościach, hen przed laty, można się dowiedzieć z wydanej niedawno książki „Rdzenni mieszkańcy werkowskich wsi” („Verkiu kaimu senbuviai”).

Publikacja została przygotowana przez dyrekcję Parków Regionalnych w Werkach i Kolonii Wileńskiej. Autorką tekstów jest wileńska dziennikarka Julitta Tryk.

„Idea zrodziła się ze współpracy z Julittą Tryk. Razem odwiedzaliśmy i rozmawialiśmy z najstarszymi mieszkańcami. Nie mieliśmy przygotowanej zawczasu listy rozmówców. Jeździliśmy od jednej wsi do drugiej i szukaliśmy najstarszych ludzi, pamiętających jak najwięcej o swych miejscowościach. Tak się zrodziła książka” – opowiadała inicjatorka publikacji, dyrektorka Parków Regionalnych w Werkach i Kolonii Wileńskiej Vida Petiukoniene podczas prezentacji, która się odbyła 31 maja w Pałacu w Werkach. Jak podkreśliła, ukazało się drukiem wiele pozycji o cennych obiektach na terenie parków, m.in. Kalwarii Wileńskiej, Pałacu w Werkach czy dworku w Markuciach, ale ostatnia edycja pt. „Rdzenni mieszkańcy werkowskich wsi” (wcześniej ukazała się w postaci cyklu artykułów w dzienniku „Kurier Wileński”) jest szczególnie cenna z tego względu, że opowiada o ludziach, którzy się tutaj urodzili, wychowali, których dziadkowie pielęgnowali tę ziemię.

O parostatkach i Krzyżakach

O własnym życiu, swoich rodzinach, wspomnieniach z lat młodości, oprowadzając po ścieżkach werkowskich, opowiada na stronicach książki 10 głównych rozmówców. O parostatkach kursujących niegdyś po Wilii aż do Werek dowiadujemy się od mieszkanki Trynapola Barbary Szumskiej. Dawne Bołtupie opisała Genowefa Leszczewska. O tym, że Turniszki są oazą wileńskich tradycji, śpiewu i pogody ducha, przekonamy się z opowiadań Alfredy Szełuchańskiej. Zyta Wasiljewa i Alfreda Bartoszewicz zapoznają ze swym dziadkiem Kajetanem Bartoszewiczem, który w 1928 r. na grodzisku w Stawiszkach wzniósł figurę Jezusa, stojącą do dzisiaj. A o tym, że przez podwileńskie Krzyżaki wędrowały niegdyś wojska Zakonu Krzyżackiego, opowiada Bronisława Bejnarowicz. Dowiemy się ponadto o Smolarni, Werkowskiej Rzeszy, zaścianku Dworzyszcze i Jerozolimce. Jak zaznaczyła Petiukoniene, starszych mieszkańców jest, oczywiście, o wiele więcej, dlatego ma nadzieję, że ta publikacja będzie miała kontynuację.

Babcie pełne optymizmu

„Zaskoczyło nas przede wszystkim to, że drzwi każdego domu otwierały się przed nami bardzo szeroko. Ludzie serdecznie nas przyjmowali i chętnie rozmawiali. Wychodziliśmy od nich bogatsi duchowo i silniejsi moralnie. Babcie, mające 80-90 lat, naprawdę są pełne optymizmu” – swymi spostrzeżeniami z „Tygodnikiem” dzieliła się Julitta Tryk, dla której tereny werkowskie są bardzo bliskie. Jest rdzenną mieszkanką Jerozolimki. Na Cmentarzu Kalwaryjskim spoczywają jej pradziadkowie, dziadkowie i rodzice.

Dziennikarka zaznaczyła, że obecnie w werkowskich wsiach zamieszkują i Polacy, i Litwini, i Rosjanie, ale piękne jest to, że każda z tych narodowości zachowała swój język, kulturę, wiarę. Niemniej jednak wszyscy tworzą dużą, ładną i barwną rodzinę. Odwiedzając wsie zauważyła też, jak wiele dla ich mieszkańców znaczą słowa: Bóg, Honor, Ojczyzna. „Nie są może powtarzane zbyt często, ale bardzo głęboko zapisane są w ich sercach i zgodnie z tym credo dziadów pradziadów, starają się żyć, pracować i ze sobą obcować” – stwierdziła pani Julitta. Przyjemnie zaskoczyło ją również to, że nie tylko starsi ludzie dbają o tradycje, ale także młodzież bierze inicjatywę w swoje ręce. Przekonała się o tym, goszcząc na zapustach w Turniszkach.

Wydanie dwujęzyczne

Z szacunku do miejscowych mieszkańców parku regionalnego książka „Rdzenni mieszkańcy werkowskich wsi” jest dwujęzyczna (w języku polskim i litewskim). Petiukoniene zaznaczyła, cytując swój wstęp do publikacji, że z przyjemnością odwiedzała starszych mieszkańców parku mimo słabej znajomości języka polskiego, którym się posługuje zdecydowana większość rdzennych osób. Uważa jednak, że dla ludzi, którzy chcą się porozumieć, różnice językowe nie stanowią bariery. „Różnice narodowościowe to tylko polityczny mit. Wszyscy jesteśmy ludźmi, a ludzie starszego pokolenia – to też źródło głębokiej mądrości. Szczególne wrażenie sprawiła na mnie wypowiedź jednej z naszych rozmówczyń, mieszkanki Turniszek. „Nie ma różnicy – mówiła nam – czy człowiek jest Rosjaninem, Polakiem czy Litwinem. Najwyższą narodowością dla mnie jest Człowiek, niezależnie, jakim językiem się posługuje” – dzieliła się wspomnieniami dyrektorka. Uważa, że gdyby takie rozumowanie było powszechne, to nie znalibyśmy pojęcia „niezgoda narodowa” czy wojna.

Prezentacja publikacji zgromadziła liczne grono mieszkańców Werek. Rozpoczęła się Mszą św., którą celebrował ks. Marek Butkiewicz. Uroczystość uświetnił występ gości z Ciechanowiszek – zespół „Cicha Nowinka”. Nie zabrakło też poczęstunku, wspólnego śpiewania. Chętni mogli odbyć wycieczkę po Pałacu w Werkach, którą poprowadził dr Romas Pakalnis.

Należy dodać, że do książki dołączono wcześniej wydane publikacje: „Werkowska Kalwaria Wileńska” oraz „Verkiai”. Publikację można nabyć w siedzibie Parków Regionalnych w Werkach i Kolonii Wileńskiej przy ul. Žaliuju Ežeru 53.

Iwona Klimaszewska

Na zdjęciu: autograf od autorki - Julitty Tryk; figura Jezusa w Stawiszkach stanęła z inicjatywy Kajetana Bartoszewicza w 1928 r.
Fot.
autorka

<<<Wstecz