W duchu dziękczynienia za dar natury

W pierwszym dniu maja wspólnota „Dolina Gudeli”, łącząca mieszkańców wsi Gudele w gminie zujuńskiej (r. wileński), zaprosiła na tradycyjną majówkę, będącą częścią projektu, realizowanego w ramach inicjatyw lokalnych.

Spotkanie na łonie urokliwej przyrody: przy odgłosach ptaków i pianiu kogutów, szemraniu bystrej Suderwianki, uroczystą Mszą św. przy stojącym przy drodze krzyżu i aniele zagaił franciszkanin o. Sławomir Skwarczek z kościoła pw. Wniebowzięcia NMP w Wilnie. Zaś Schola Franciscana świąteczną liturgię ozdobiła śpiewem.

Przemawiając do zgromadzonych w dniu tak szczególnym o. Sławomir wspomniał, m.in., o św. Józefie Robotniku, patronie ludzi pracujących. Tu, w podwileńskich Gudelach, których mieszkańcy od wieków są przywiązani do ziemi i ciężkiej pracy na roli, słowa uznania dla ich wysiłku nabierają osobliwego znaczenia.

– Chcemy tę Mszę świętą sprawować w duchu dziękczynienia Bogu za dar ludzi, za dar natury. Pan Jezus w swoich przypowieściach często nawiązywał do przyrody. „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia” – mówił. – Wy jesteście latoroślami, gałązkami tego winnego krzewu – poprzez świąteczną homilię o. Sławomir uzmysławiał zebranym potrzebę wiary w Boga, która sprzyja wszelkim poczynaniom człowieka, daje obfite owoce jego pracy.

Podczas nabożeństwa, inaugurującego tradycyjne dla tej miejscowości modlitwy majowe, które przy miejscowym krzyżu odbywają się każdego dnia o godz. 20.30, Bożej opiece polecono dusze niedawno zmarłych mieszkanek Teresy i Janiny, a także wszystkich zmarłych ze wsi Gudele. Tytułem zakończenia, ojciec-celebrant zachęcił do tego, aby zgromadzeni na uroczystości ludzie potrafili docenić i umiejętnie korzystać z danych im darów, aby szanowali się nawzajem i radowali z możliwości bycia razem, byli odpowiedzialni za to wszystko, co ich otacza.

Na pograniczu

Należące do gminy Zujuny w rejonie wileńskim Gudele tylko przysłowiowa miedza, w postaci pasma lasów, oddziela od stołecznego gwaru i zgiełku. Na dzień dzisiejszy wieś, położona po dwóch stronach rzeczki Suderwianka, liczy 23 domy i, zgodnie z oficjalnymi meldunkami, mieszka tu 117 osób. Kilka domów formalnie już należy do miasta. Choć od miasta gudelan dzieli niewielka odległość, prowadzą prawdziwe wiejskie życie i ani przez moment nie mogą sobie pozwolić na leniuchowanie. Muszą zadbać o opał na zimę, o uprawę ogródków… M. in., to dzięki ich pracy na nasz stół trafia pierwsza w sezonie wiosennym rzodkiewka, szczypiorek, sałatka. Swej ojcowizny mocno się trzymają rolnicy Paweł Tupikowski i Stanisław Lachowicz.

Bliskie sąsiedztwo z miastem ma też i dobre strony – wielu mieszkańców dojeżdża do Wilna do pracy, dzieci i młodzież uczęszcza do znajdujących się tam placówek oświatowych. Niemniej jednak, jak zaznacza Tadeusz Wołkonowski, prezes wspólnoty mieszkańców „Dolina Gudeli”, przynależność większego znaczenia nie ma, gdyż w ciężkich czasach większych zmian na lepsze próżno oczekiwać zarówno w mieście, jak i na wsi.

– Mamy warunki takie, jakie mamy. Okropne drogi, brakuje kierunkowskazów. Nierzadko karetka pogotowia nie może do nas trafić. Jako wspólnota w tej dziedzinie za wiele zmienić nie możemy. Próbowaliśmy ubiegać się o europejskie środki na powyższe potrzeby za pośrednictwem Lokalnej Grupy Działania. Okazało się jednak, że takie kwestie załatwia się poprzez samorząd. Niestety, samorząd rejonowy ma wiele podobnych problemów, a kiedy kolejka dojdzie do nas, nie wiadomo – mówi Tadeusz Wołkonowski.

Wyjść poza rutynę

Świat należy do ludzi odważnych i mieszkańcy Gudeli to doskonale wiedzą. I chociaż nie wszystko jest w ich mocy, podejmują się ciekawych inicjatyw, aby swoją tzw. szarą codzienność urozmaicić, ozdobić.

– Założyliśmy wspólnotę, aby częściej się spotykać, być razem. Nie chcemy życia ograniczać do rutyny – pracy, zamykania się w swoich domach i siedzenia przy telewizorach. Nie chcemy, aby nasze dzieci marnowały swój czas przy komputerach czy telewizorach, tylko bawiły się na świeżym powietrzu. Chcemy ich nauczyć tego bycia razem, we wspólnocie – podkreśla Wołkonowski.

„Przyjazna wieś Gudele”

Wspólnota „Dolina Gudeli” w ramach wspieranego przez Lokalną Grupę Działania projektu „Przyjazna wieś Gudele” uzyskała środki na nabycie potrzebnych do spotkań masowych mebli, namiotów, sprzętu do nagłaśniania i oświetlenia, inwentarz do uprawiania sportu: narty, piłki, bramki do gry w piłkę nożną, gry w siatkówkę. Wszystkie zamiary zostały pomyślnie zrealizowane dzięki zaangażowaniu mieszkanki wsi, kierownika projektu Aliny Tupikowskiej, Tadeusza i Olgi Wołkonowskich, księgowych Bożeny Kamińskiej i Danki Wołkanowskiej, którym już na początku spotkania Genowefa Wołkanowska w imieniu wszystkich zgromadzonych na uroczystości mieszkańców podziękowała za ofiarność i poświęcenie dla wspólnego dobra.

Według Olgi Wołkonowskiej, w pomyślnym realizowaniu projektu ważny jest udział Elvity Medekšiene z Grupy Inicjatyw Lokalnych rejonu wileńskiego, która nadzorowała cały projekt, pomagała stawiać pierwsze kroki w tej dziedzinie.

– Bardzo zachęcamy i angażujemy do naszej działalności także dzieci. Zależy nam na tym, żeby od dzieciństwa każde z nich wiedziało, że ta wieś jest naszym wspólnym domem. Że kiedyś po nas to wszystko przejmą. Dlatego już teraz należy zadbać, aby była najczystsza, najbardziej koleżeńska, mieszkali tu dobrzy ludzie – stwierdza Olga Wołkonowska.

Okazji do spotkań, składających się na projekt „przyjaznej wsi” dostarczają gudelanom wszystkie cztery pory roku. A sama przyroda temu sprzyja, aby spotykali się raz po raz na Święcie Trzech Króli, Zapustach, majówce, w noc świętojańską… Niezmiennym miejscem tych sąsiedzkich spotkań jest placyk przed krzyżem. Nowy krzyż i piękny anioł, dzieło rąk Czesława Kamińskiego i ogromnego zaangażowania Zdzisława Kamińskiego, został poświęcony w ubiegłym roku. Według Genowefy Wołkanowskiej, tak cennego podarunku ludzie nigdy nie zapomną, bo krzyż w Gudelach stał odkąd siebie pamiętają.

Jak w rodzinie

Mieszkańcy Gudeli – to w 90. procentach Polacy. Co prawda czas wyciska swoją pieczęć na dziejach tej wsi. W okolicach ma powstać nowa dzielnica Wilna, co oznacza, że demografia wsi wkrótce może ulec zmianie.

– Cieszymy się, że nasza „starszyzna” daje nam dobry przykład pracy i porządku. Poucza, dba o to, aby w każdym domu był spokój, miłość i wiara. W niejednym domu jest wizerunek orła białego. Tutaj ludzie naprawdę dbają o polskość – zaznacza Olga Wołkonowska. – Nasze dzieci na pytanie, czy chciałyby mieszkać w Wilnie zawsze odpowiadają: „Nigdy!”

Najmłodsze pokolenie mieszkańców chwali sobie piękno otaczającej przyrody i ten niezmącony spokój panujący w Gudelach.

– Jestem bardzo zadowolona, że mieszkam w takim miejscu. Mamy tu wszystko, czego może chcieć człowiek: piękna przyroda, przyjaźni ludzie, jest dużo dzieci – odpowiada Elżbieta Tupikowska, uczennica klasy 8 w Progimnazjum Jana Pawła II w Wilnie. Jej opinię podziela również koleżanka z klasy Agata Korowajczyk, która lubi tutaj przyjeżdżać i latem, i zimą.

Mieszkanka Gudeli Alina Tupikowska, pochodząca z sąsiedniej wsi Blech, obecnie wcielonej do Wilna i przemianowanej na ul. Rojaus, cieszy się, że po latach napięć, związanych z procesem zwrotu ziemi, do wsi powróciła zgoda i przyjaźń.

– Zwrot ziemi bardzo poróżnił ludzi. Zwracano nadziały nie na tym miejscu, co kiedyś ludzie mieli. Jednym odbierali, innym dawali… Bo ziemi już nie było tyle, ile kiedyś ludzie mieli. Wszystko zostało rozdzielone, zajęte. Na część nadziałów wkroczyło miasto, sporo ziemi w czasach tzw. przenoszenia zabrano, aby dać całkiem obcym ludziom – ubolewa.

Lecz nie zważając na dawne urazy, młode pokolenie po prostu zaczęło inicjować spotkania – najpierw w wąskim gronie, potem w coraz szerszym, aż urosły do gremialnych wspólnie obchodzonych świąt.

– Głównym inicjatorem takich spotkań była Olga Wołkonowska. Poparliśmy ją w tym działaniu. Żeby ludzi zachęcić do wspólnego świętowania, trzeba ich po prostu zaprosić. I oto spotykamy się już po raz kolejny. Trzeba tylko chcieć wyjść do ludzi… – cieszy się pani Alina, dodając, że gudelanie – to jedna wielka rodzina. Nie tylko zresztą w sensie przenośnym… Ojciec męża pani Aliny, Pawła Tupikowskiego, miał pięcioro rodzeństwa. Dwaj bracia i trzy siostry pobrali się z dziewczynami i chłopakami z sąsiednich wsi i osiedli w Gudelach. Dzięki temu, jak powiada, Wołkanowscy, Tupikowscy, Truchanowiczowie i Kamińscy, stanowiący trzon tej wsi, są ze sobą spokrewnieni.

W harmonii duszy i ciała

A ponieważ człowiek powinien zachować przysłowiową harmonię duszy i ciała, zaraz po Mszy św. gawędząc o spawach bieżących, przystąpiono do nakrywania stołów. Bo jak zaznaczył o. Sławomir, wdzięczność Panu Bogu może być wyrażona również przy stole – w rozmowie, wspólnym spożywaniu posiłku, w radości i śpiewie. Pobłogosławieni przez kapłana, mieszkańcy chętnie oddali się temu rytuałowi. Częstowali się nawzajem przygotowanymi na majówkę przysmakami. A ponieważ Gudele są bogate w zawodowych muzykantów – Andrzeja Wołkanowskiego i Tadeusza Kamińskiego – podczas wspólnego biesiadowania nie mogło zabraknąć żywej muzyki. Bawiono się, tańczono i śpiewano do późnych godzin wieczornych.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciach: uroczysta Msza św. polowa zainaugurowała nabożeństwa majowe i święto; dzieci od małego są przyzwyczajane do wspólnego świętowania
Fot.
autorka

<<<Wstecz