Za to warto się dać zamknąć w więzieniu

Uważam, że pani dyrektor administracji samorządu rejonu wileńskiego powinna bezwarunkowo dać się zamknąć w więzieniu. Za to, że nie grasuje z drabiną po podwileńskich wsiach i nie zrywa z prywatnych domostw tablic z polskimi nazwami ulic.

Wcale nie żartuję. Na wieść, że za każdy dzień zwłoki w wykonaniu sądowego nakazu usunięcia tych tablic pani dyrektor grozi albo tysiąc litów kary, albo „tiurma”, pomyślałam sobie: „Oto Siła Wyższa postanowiła wreszcie wtargnąć i skończyć tę „tablicową” wojnę podjazdową między upartą polską społecznością a represyjnym państwem”. Będziemy mieli pierwszego w niepodległej Litwie więźnia politycznego, a taki więzień to skarb. Zwróci oczy całej Europy na fakt, że to, co u innych należy do bezdyskusyjnych obywatelskich swobód i praw, na Litwie jest przestępstwem. A jak się zdziwią przedstawiciele Amnesty International..!

Wiem, że pani dyrektor wcale nie jest do śmiechu, ale jeszcze mniej do śmiechu powinno być przedstawicielom litewskiego wymiaru sprawiedliwości, którzy tym razem sami na siebie zastawili pułapkę. Pozywając panią Lucynę Kotłowską do sądu jako osobę fizyczną i stawiając ją przed alternatywą – albo horrendalne daniny z prywatnej kieszeni (a raczej egzekucja komornicza), albo kara pozbawiania wolności – odsłaniają represyjność litewskiego porządku prawnego. No i cudnie!

Na miejscu pozwanej dałabym więc sobie nałożyć kajdanki już na sali sądowej, po zakończeniu przewidzianej na 16 maja rozprawy. Tym sposobem Litwa narobi sobie wstydu od morza do morza. Po takiej kompromitacji można być pewnym, że prace nad nieszczęsną ustawą O mniejszościach narodowych ruszą u nas z kopyta (a może nawet ratyfikujemy Europejską Kartę Języków Regionalnych i Mniejszościowych). Nie wątpię też, że we wspomnianej ustawie znajdzie się zapis dopuszczający publiczne napisy w językach mniejszości narodowych... No chyba, że się nasi politycy zaprą przy dalszym czynieniu z Litwy ciemnego zaścianka Europy, gdzie „etniczne nazwy ziem litewskich” chroni się przed zgubnym sąsiedztwem „nielitewskich liter” zamykając ludzi w więzieniu.

Mam takie hobby, że gdziekolwiek jestem, a widzę dwujęzyczne napisy, pstrykam im zdjęcia. Uzbierało się tego na pokaźną wystawę – z Węgier, Finlandii, Niemiec, Polski. Z Południowego Tyrolu przywiozłam trójjęzyczne – włosko-niemiecko-ladyńskie. Z Singapuru mam mnóstwo fotek z tablicami... pięciojęzycznymi. Ale jakaś dzika Azja to chyba nie jest dobry przykład dla naszego najbardziej unikatowego z europejskich państw? „My są wyjątkowi! My i nasz język, który już dawno powinien być wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO” – tako rzecze komisja składająca się z przedstawicieli Sejmu RL oraz Światowej Wspólnoty Litwinów. Moim zdaniem, warto się dać zamknąć w więzieniu również w intencji wyrwania tego towarzystwa z obłędu doszukiwania się zagrożeń tam, gdzie ich nie ma.

Lucyna Schiller

<<<Wstecz