Nietypowy film w reżyserii Mariana Marzyńskiego

Z holokaustem w tle

– Jesteśmy ostatnimi ambasadorami, którzy na własne oczy widzieli okrucieństwa wojny i cudem przeżyli holokaust. Pamięć o wojnie wraz z nami się starzeje i dlatego postanowiłem stworzyć nietypowy film o ludobójstwie, zawierający nie informacje, ale emocje i przeżycia dzieci skazanych wraz z rodzicami na zagładę – powiedział Marian Marzyński, reżyser wstrząsającego dokumentu „Nigdy nie zapomnij kłamać”.

Specjalny zamknięty pokaz filmu dla dziennikarzy odbył się we wtorek, 23 kwietnia br., w kinie „Skalvija”, a telewidzowie mogli go oglądać w zeszły piątek na kanale LRT.

Po pokazie filmu reżyser telefonicznie odpowiedział na pytania dziennikarzy i wytłumaczył, dlaczego dopiero po tylu latach zdecydował się przez pryzmat własnych dramatycznych doświadczeń i dziecięcych losów innych osób, powrócić do tych tragicznych wydarzeń. Zastrzegł, że w odróżnieniu od znanych projekcji filmowych – „Listy Schindlera” Stevena Spielberga czy „W ciemności” Agnieszki Holland – jego film nie jest skierowany do odbiorcy stricte żydowskiego, a raczej młodego widza nie-Żyda. Nie krył, że zależy mu, aby jego dzieło obejrzała jak największa liczba osób, bo był w Wilnie i wie o Golgocie społeczności żydowskiej na Litwie.

Holokaust w przekazie Marzyńskiego jest jedynie tłem, a najważniejsze są emocje, przeżycia i traumy dzieci, które, by ratować własne życie, nauczone przez rodziców, musiały się wyrzec swego imienia i nazwiska, wiary i pochodzenia. Przeżyły tylko dlatego, że przybrały polskie imiona i nazwiska, a dzięki odwadze, ofiarności i poświęceniu Polaków udało się im wyjść cało z tej okropnej gehenny.

Zasadnicza trudność, jak zaznaczył reżyser, polegała na tym, aby przekonać bohaterów filmu, by skoncentrowali się jedynie na własnych przeżyciach dziecinnych z tego tragicznego okresu, opowiadali o strachu, przerażeniu i niezrozumieniu tego, dlaczego to wszystko wtedy miało miejsce.

Nie była to przyjemna podróż w czasie. Wspomnienia bohaterów filmu, którzy wtedy mieli po kilka lat, były zraszane łzami z powodu utraty najbliższych osób i zbyt bolesnych wspomnień. To samo przeżył i reżyser dokumentalnego obrazu, który stracił ojca, a cudem ocalała matka odnalazła go dopiero po latach poszukiwań. Marzyński w filmie przypomniał, że z 0,5 mln warszawskich Żydów holocaust przeżyło tylko 28 tysięcy!

Na pytanie „Tygodnika”, jak autor filmu ustosunkowuje się do często powielanych w prasie zachodniej informacji na temat „polskich obozów śmierci”, Marzyński z oburzeniem odpowiedział, iż jest to typowy przykład nierzetelności i niechlujstwa dziennikarzy.

Małgorzata Kasner, dyrektor Instytutu Polskiego w Wilnie, zapowiadając projekcję filmu, podkreśliła, że jest to „oferta specjalna” z okazji 70. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim. Zaznaczyła przy tym, że zryw ten nie był walką o wolność i niepodległość, jak podczas Powstania Warszawskiego, ale świadomym wyborem godnej śmierci z bronią w ręku zakończony wymordowaniem wszystkich powstańców. Przypomniała, że społeczność stolicy Polski 19 kwietnia br. oddała hołd bohaterom, a w tym samym dniu po raz pierwszy swoje podwoje otworzyło Muzeum Historii Żydów Polskich, którego oficjalne otwarcie nastąpi 20 października tego roku. Symbolem obchodów były żółte narcyzy, które zostały też wręczone uczestnikom pokazu…

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciu: po pokazie reżyser odpowiedział telefonicznie na pytania dziennikarzy.
Fot.
Andrzej Kierulis

<<<Wstecz