Kolejny antypolski wiec w Wilnie

Polacy zagrożeniem dla państwowości?

Zezwolenie na oryginalną pisownię nazwisk, podwójne nazewnictwo miejscowości, ulic w rejonach zwarcie zamieszkałych przez polską mniejszość na Litwie może być zagrożeniem dla państwowości litewskiej. Tak sądzą przeciwnicy postulatów Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, którzy już po raz drugi zorganizowali w Wilnie akcję protestacyjną.

„Przed miesiącem odbył się wiec ostrzegawczy, ale rząd naszych postulatów nie uwzględnił, dlatego spotykamy się teraz” – powiedział przewodniczący stowarzyszenia „Vilnija” Kazimieras Garšva podczas wiecu „Za naszą ziemię, język i państwo!”, który się odbył w niedzielne popołudnie, 28 kwietnia br., przy Sejmie RL. Protestujący zwrócili się do rządzących, by nie szli na ustępstwa AWPL, dążącej do wprowadzenia oryginalnej pisowni nazwisk, podwójnego nazewnictwa miejscowości, ulic w rejonach zamieszkałych przez polską mniejszość na Litwie, czy ulg na egzaminie maturalnym z języka państwowego dla abiturientów szkół mniejszości narodowych. Jak podkreślił Garšva, akcje protestacyjne będą organizowane dopóty, dopóki nie odniosą skutku.

Piąta kolumna

Przemawiający z trybuny przedstawiciel młodzieżowego stowarzyszenia „Pro Patria” Paulius Stonis zaznaczył, że zagrożenie dla języka państwowego, jedności terytorialnej państwa oraz jego suwerenności stwarza nie polska wspólnota na Litwie. „Ten wiec nie jest skierowany przeciwko współobywatelom polskiej narodowości. Odwrotnie, dzisiaj jesteśmy zmuszeni obserwować, jak partia AWPL, prezentująca jakoby interesy naszych współobywateli – Polaków – prowadzi działalność antykonstytucyjną i antypaństwową. Manipulując i eskalując kwestię mniejszości narodowych próbuje skłócić litewskiego Polaka i Litwina” – wygłosił Stonis, nazywając polską partię piątą kolumną, niszczącą państwo od środka. W jego opinii obecnie wszyscy obywatele Litwy i rząd kraju są zakładnikami zachcianek tej partii. „Próbując pomalutku wprowadzić dwujęzyczność w naszym państwie AWPL politycznie i językowo próbuje zaznaczyć granice przyszłej autonomii” – stwierdził przedstawiciel „Pro Patria”. Widmem polskiej autonomii bądź polskiej kolonii na Litwie straszyli też z trybuny sygnatariusz Romualdas Ozolas oraz lider Związku Młodzieży Narodowej Julijus Panka.

Forma współczesnej okupacji?

„Dlaczego obce państwo dyktuje, jakie ma być nasze abecadło, jak pisać nasze nazwy miejscowości, ulic, nazwiska w paszportach? Czy to jest forma współczesnej okupacji?” – powiedziała publicystka Vaiva Žukiene twierdząc, że Litwa nie potrzebuje wtrącania się do jej spraw państw sąsiedzkich. A więc respektowanie praw mniejszości narodowych, będące przejawem demokracji oraz założenia Konwencji Ramowej o Ochronie Mniejszości Narodowych przestrzegane w wielu krajach Europy, na Litwie są przez niektórych odbierane jako realne zagrożenie dla państwowości kraju.

„Nie potrzeba polskich liter. Nie potrafię przeczytać polskich nazwisk. Ponadto miejscowi Polacy zniekształcają litewskie nazwy miejscowości, a przecież tu od dawien dawna jest litewski kraj. Nie mam nic przeciwko Polakom, ale nie chcę, by na Litwie zaistniała Polska” – oznajmiła pani Joana, która przyszła na wiec z mężem, by bronić statusu języka litewskiego jako państwowego. Zapytana, co sądzi o dwujęzycznych tabliczkach we wschodniej Polsce, np. miasteczka Puńsk, odpowiedziała zakłopotana, że tych tabliczek chyba jest jednak niedużo. Ponadto Polska jest dużym państwem i nie odczuwa zagrożenia od strony litewskiej. „A nasze państwo jest nieduże i każdy kawałeczek ziemi jest dla nas drogi” – tłumaczyła.

Protestujący domagali się też dymisji ministra spraw zagranicznych Linasa Linkevičiusa oraz ministra oświaty i nauki Dainiusa Pavalkisa za niekorzystne działania na rzecz państwa oraz jego mieszkańców. (Chodzi tu o warszawskie przeprosiny Linkevičiusa oraz odroczenie przez Pavalkisa ujednoliconego egzaminu z języka litewskiego).

Nieuzasadnione obawy

Wedle szacunków funkcjonariuszy policji, na wiecu zgromadziło się ok. 500 osób, chociaż organizatorzy spodziewali się większego tłumu – mieli zezwolenie na przeprowadzenie akcji protestacyjnej dla 3 tys. uczestników. Do udziału w niedzielnym wiecu zapraszało wielu znanych pisarzy, naukowców, działaczy: m.in pisarze Romualdas Granauskas i Renata Šerelyte-Mendeikiene, filozof Vytautas Radžvilas, ksiądz Robertas Grigas, działacz i były poseł Alvydas Medalinskas, dyrygent Donatas Katkus, aktorka Dalia Michelevičiute.

Reagując na protesty premier Algirdas Butkevičius w doniesieniu dla prasy zaznaczył, że obowiązkiem demokratycznego państwa jest stworzenie przychylnego środowiska do rozwoju kultury mniejszości narodowych oraz do zachowania ich języka. „Nasi obywatele, przedstawiciele mniejszości narodowych, mają wszystkie warunki do nauczenia się państwowego języka litewskiego, który pomaga pokonać odizolowanie językowe i integrować się społecznie. Zachęcam do pozbycia się nieuzasadnionych obaw, do większego wzajemnego zaufania, do proponowania idei, które nas łączą, a nie dzielą” – podkreślił premier.

Iwona Klimaszewska

Na zdjęciu: A jeśli tak zaproponować im Puńsk, ale z zachowaniem dwujęzycznych tablic…
Fot.
Marian Paluszkiewicz

<<<Wstecz