Pokolenie „past and copy”

Na Uniwersytecie „Römera“ w Wilnie – wpadka. Bardzo przykra, bo dyskredytująca tak naprawdę samą ideę edukacji, podważająca etos nauki, a nawet sam jej sens.

Jedna nieco gapowata studentka oddając pracę magisterską swemu promotorowi, przez niedopatrzenie dołączyła do niej również wydruk z korespondencji elektronicznej z firmą, która jej tę pracę ...napisała. Wybuchł skandal. Media podjęły wątek i bardzo szybko się okazało, że to bynajmniej nie jedyny taki przypadek, by rzec nieco enigmatycznie, magisterskiej fuszerki. Inny roztargniony bowiem zapomniał wykasować ze swej pracy rachunki, które zapłacił „uabowi” za każdy jej rozdział („następny rozdział przyślemy po wpłaceniu takiej i takiej sumy”, wyczytał nieco zdumiony pewnie profesor, sprawdzając pracę swego studenta). Był też przypadek, kiedy z kolei sama studentka zażądała od firmy zwrotu kosztów za pracę magisterską, której promotor jej nie zaliczył. Była zbyt słaba. Wnerwiona studentka firmę podała do sądu i proces wygrała. Firma za niejakościowy produkt musiała zwrócić koszta.

Tak oto gapowaci i roztargnieni studenci nieco przypadkowo odkryli cały proceder zdobywania wykształcenia na Litwie. Okazało się, że na wielu uczelniach stopień magisterski można otrzymać za pracę, której w ogóle się nie napisało (a jak pokazują wyżej wymienione kuriozalne przypadki, nawet się nie przeczytało). Drążąc temat żurnaliści bez trudu wyśledzili, że bardzo wielu współczesnych studentów wiedzę zdobywa wyłącznie z internetu stosując nieskomplikowaną funkcję w komputerze „past and copy”. Na porządku dziennym są plagiaty. Zwyczajnie się zdziera czyjąś własność intelektualną, bez żadnego własnego wysiłku umysłowego. Oczywiście tak „wyedukowani” studenci nie są w stanie samodzielnie myśleć, mają ogromne braki w dziedzinie wiedzy, a czasami nawet nie potrafią po prostu poprawnie napisać tekstu.

Uczelnie przymrużają na to oko, bo student nawet najbardziej leniwy i krnąbrny, to swoisty kapitał uczelni – „koszyk” z pieniędzmi, o które należy walczyć. A ponieważ wybór wśród młodzieży, z roku na rok, jest coraz to marniejszy, student, nawet byle jaki, jest w cenie. Uczelnie mając na względzie jedynie to, produkują nam w ten sposób całe pokolenia absolwentów „past and copy”. Bezmyślnych, leniwych i zupełnie nie przygotowanych do wyzwań coraz bardziej wymagającego rynku pracy.

Trudno więc dziwić się, że wskaźnik bezrobocia wśród młodzieży, nawet tej niby wykształconej, jest tak wysoki. Niestety w odróżnieniu od dyplomu, miejsca pracy u pracodawcy kupić się nie da. Tam potrzebna jest konkretna wiedza i umiejętności, które to walory swego czasu przefrymarczyło się będąc na uczelni.

Niestety funkcja „kopiuj i wklej” sprawdza się tylko na niewydolnych pod względem jakości nauki uczelniach. W realnym życiu już nie.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz