Metody przyczepiania metek wciąż żywe

W ślad za złożoną przez poseł Wandę Krawczonok skargą do Prokuratury Generalnej przeciwko Vytautasowi Landsbergisowi rozległy się gniewne głosy oburzenia i potępienia. Chociaż, nie tak głośne, jak by się można było spodziewać po podniesieniu ręki na „nobilitowaną” osobę patriarchy odrodzenia. Poza dyżurną wrzawą komentatorów z delfi oraz żałosną próbą przysłowiowego odwrócenia kota ogonem przez J. Laučiute w „Lietuvos žinios” innych prób w szeregach żelaznego wolontariatu „ojczulka narodu” jakoś nie było widać.

Bardziej natomiast ciekawe byłoby zwrócenie uwagi na innego rodzaju twórczość o figurującym od ponad 20 lat wdzięcznym temacie medialnym na Litwie. Temacie, którym karmi się dzisiejsze pokolenie litewskich publicystów i politologów – pod tytułem „Polacy na Litwie”. Tym razem sięgnęła po niego dyrektor niejakiego Centrum Studiów Europy Wschodniej Kristina Vaičiunaite (nie mylić z top-modelką o tym samym imieniu i nazwisku). Otóż, możliwie z nudów od ciągłego śledzenia antydemokratycznych posunięć władz na Białorusi czy Ukrainie, zdobyte na tym polu doświadczenie skierowano na bliższy sercu podmiot analityczny – polską partię polityczną na Litwie. Analizie zamierzono poddać powstanie, skład i program AWPL, jak też jej elektorat i realizowaną politykę.

Nie wiadomo, ile czasu zajęło autorce pochylenie się nad każdą z wybranych kwestii, aczkolwiek po zapoznaniu się z rozprawą nasuwa się wniosek, że niezbyt dużo. Niekoniecznie nawet studiować ten elaborat w całości, by nie potknąć się o którąś z odkrywczych perełek jego autorki. Nie wiadomo też, śmiać się czy płakać nad wywodami tak szacownej (przynajmniej z nazwy) instytucji. Uwzględniając wiek pani dyrektor można przypuszczać, że to stanowisko przypadło dla niej po studiach zagranicznych (jeżeli zaś rodzimych, to broń Boże, nie sowieckich), chociaż co do szkoły średniej już takiej pewności nie ma. Albowiem zdaniem analityczki, większość bied AWPL jak i jej elektoratu ma tkwić w ich zakorzenionej głęboko mentalności, nabytej w czasach sowieckich. Stąd też u osób z grona AWPL braki „nawyków rządzenia” oraz ambitnego programu rozwoju Wileńszczyzny. Podziwiać można również pracowitość autorki, dzięki której w tak niedługim czasie udało się zgłębić treść wszystkich decyzji samorządowców, wybranych z ramienia AWPL, podjętych na przeciągu niemal 20 lat, by móc bezapelacyjnie stwierdzić, że jedynym ich osiągnięciem było „nadawanie nazw ulicom”.

Dyskutować z podobnymi poglądami nie sposób. Jedynie, idąc za tak „genialną” tezą, chciałoby się niezwłocznie zamówić w w/w. Centrum przeanalizowanie tą samą metodą – badania mentalności - składu Sejmu i rządu RL, a także sądów, prokuratury i wielu innych szacownych instytucji państwowych, jak i życiorysów obecnych polityków, z samym guru litewskiej polityki na czele. Ciekawe, ilu z nich posiada dyplomy Oxfordu czy Harwardu? Ilu z nich odbywało służbę czynną w oddziałach NATO? A może (o, herezjo!) ta sama przyczyna stanowi sedno wszystkich bied również na całej Litwie?

Można oczywiście pożartować z tego powodu, tyle że lansowana teoria wcale nie jest ani nowa, ani rewelacyjna. Metki homo sovieticus próbowano przyczepić Polakom na Litwie jeszcze na początku lat 90., zwłaszcza wtedy, kiedy polska mniejszość na Litwie szczególnie stanowczo upominała się o należne jej prawa. Uporczywe przyszywanie AWPL metki „ostatniego relikta sowieckiej Litwy” nie jest po prostu uczciwe, jeżeli nawet się firmuje głośną nazwą instytucji.

W krótkim streszczeniu nie sposób zapoznać czytelników z wieloma innymi podobnymi „odkryciami”, zresztą nie są one tego warte. Można jedynie być spokojnym o sprawy Europy Wschodniej, nad której studiami czuwają podobni analitycy o mentalności nie skażonej otaczającą ich rzeczywistością.

Czesława Paczkowska

<<<Wstecz