Tradycyjny kiermasz w rekordowej międzynarodowej obsadzie

Ach ten Kaziuk…

Obwarzanki i lizaki, palmy i koszyki, dzbanki i korale... Zdawałoby się, co roku to samo, ale urok ponad czterechsetletniego wileńskiego Jarmarku Kaziukowego nadal kusi i nie daje spokojnie usiedzieć w domu. Nogi same biegną do straganów, tłumu, gwaru i zapachów, które w pierwszy weekend marca rozchodzą się po głównych ulicach stolicy.

Co kupiłaś? Co widziałaś? – pierwsze pytania, jakie się słyszy od domowników po powrocie z Kaziuka. Ano kwas piłam, połągską stynkę kosztowałam, korale przymierzałam i prawdziwego „Suwalkijca” widziałam, bo tegorocznemu kiermaszowi przewodzili mieszkańcy Suwalszczyzny (lit. Suvalkija). Pokazy mistrzów rękodzieła oraz występy artystów tego regionu Litwy były głównym akcentem targów.

W tym roku do udziału w Kaziuku zgłosiła się rekordowa liczba rzemieślników i handlarzy nie tylko z wszystkich zakątków kraju, ale i, jak nigdy, zza granicy: Estonii, Łotwy, Finlandii, Białorusi, Ukrainy i oczywiście Polski. Powiększył się też obszar targowy. Ciekawe, czy komuś udało się przejść całą aleją kaziukową – od pierwszego stoiska do ostatniego. Był to iście maratoński wyczyn, gdyż stoiska handlowców rozciągały się od Mostu Zwierzynieckiego aż do dzielnicy Safianiki. Kiermasz w tym roku doczekał się też rekordowej liczby zwiedzających.

Oleg Bojko z Łucka (Ukraina) przyjechał na kiermasz kaziukowy już po raz drugi. Przywiózł do Wilna ręcznie malowane naczynia gliniane z ornamentem ludowym oraz rozmaite pamiątki z gliny. Zostały one wykonane w niedużym cechu w Łucku, będącym pozostałością po fabryce naczyń. Dodał, że największym wzięciem wśród zwiedzających cieszyły się ręcznie malowane talerze. „Bardzo mi się u was podoba. Bardzo sympatyczny kiermasz” – chwalił Kaziuka mieszkaniec Ukrainy. Pan Oleg dodał, że podobne jarmarki odbywają się również na Ukrainie. Co roku udaje się na Jarmark Soroczinskij we wsi Bolszije Soroczincy (rej. mirgorodski), odbywający się w końcu sierpnia (ten kiermasz stał się znany po ukazaniu się powieści Nikołaja Gogola „Jarmark Soroczinskij”).

Nigdy nie da się przejść obojętnie obok palm podwileńskich. Teresa Michalkiewicz z Ciechanowiszek, wiciem palm zajmująca się już 29 lat, jest zadowolona z tegorocznego kiermaszu. „Kaziuk był udany” – stwierdziła mistrzyni, u której ceny palm wahały się od 3 do ponad 100 litów. Ludzie chętnie kupowali palmy zarówno nowoczesne (w postaci kwiatów, bukiecików, zajączków), jak i tradycyjne, małe i duże. „Miałam sześć dużych palm (ok. 2,2 metrów), to w ciągu dwóch godziny zostały rozchwytane” – opowiadała Michalkiewicz. Dodała, że ludzie najczęściej pytali o tradycyjne wileńskie palmy wałeczki. „Bo teraz mało kto takie wije, to bardzo żmudna praca. Niekiedy wymagająca nawet robienia dokładnych wymiarów palmy, by ornament się złączył. Nad jedną palmą, tzw. wałeczkiem trzeba pracować 3 - 4 dni. Starsze mistrzynie bolą już ręce, a młode palmiarki takich już raczej nie robią. Przeszłam przez stragany i wałeczków z ornamentem prawie nie widziałam” – ubolewała pani Teresa, dla której te palmy są najbliższe sercu.

Piernikowe serca z napisem w języku polskim „Kaziuk” i „Kocham Cię” nie pozwoliły ominąć stoiska pani Łucji. Już 25 lat zajmuje się wypiekaniem rozmaitych łakoci jarmarkowych: lizaków, tradycyjnych obwarzanków i pierników. Te ostatnie robi dwóch rodzajów: miodowe z korzeniami oraz bez miodu, których smak znamy od dzieciństwa. „Piernik jest tradycyjnym wyrobem Jarmarku Kaziukowego. I nawet podczas kryzysu ludzie nie przestali kupować go mniej” – stwierdziła pani Łucja.Wypiekać słodkie przysmaki zaczyna z rodziną już dwa tygodnie przed Kaziukiem. W tym roku do pomocy przyjechał nawet zięć z Niemiec. Ech, za takie piernikowe serce nie szkoda oddać czterech litów (przy innych stoiskach te wyroby kosztowały kilka litów drożej). Pamiętając o bliskich wartałoby dokupić jeszcze kilka sztuk. A jeszcze palma, koszyk wiklinowy, wędzona ryba z Pomorza, parę drobiazgów i portfel już prawie pusty. A to dopiero początek miesiąca. Ach ten Kaziuk, ten Kaziuk... Zakręci w głowie, opróżni portmonetkę i każe na siebie czekać znów cały rok!

Iwona Klimaszewska

Na zdjęciu: mimo niesprzyjającej aury ulice były pełne straganów i kupujących (zwiedzających; wieść o Wileńskim Kaziuku rozchodzi się coraz szerzej – w tym roku zgłosiła się rekordowa liczba handlarzy zza granicy, najwięcej z Łotwy..
Fot.
Teresa Worobiej, Sławomir Subotowicz

<<<Wstecz