Z większością małych emigrantów już pan po litewsku nie pogadasz

„(...) język państwowy, jak mówił parlamentarzysta Valentinas Stundys, jest fundamentalnym łącznikiem między każdym człowiekiem w tym kraju a państwem. Dlaczego usiłuje się go zniszczyć?” – hamletyzuje na portalu DELFI wzięty (w niektórych kręgach) publicysta Anatolijus Lapinskas.

Brutusem, który zezwolił na zamach na państwowy język, jest minister oświaty i nauki Dainius Pavalkis. Na jego sumieniu zawisła bowiem zbrodnia podpisania rozporządzenia wprowadzającego ulgi do egzaminu z języka litewskiego dla uczniów szkół mniejszości narodowych. Rola zaś niszczyciela państwowego języka spoczywa na barkach AWPL... do spółki ze wspomnianymi uczniami, którzy wg cytowanego publicysty, „nie chcą mówić biegle po litewsku”.

Gdy to czytam zastanawiam się nad niszczącą siłą polskiej społeczności, która stanowi wszak niecałe 7 proc. mieszkańców kraju. Cóż za destruktywny tajfun kryje w sobie ta nasza mniejszość, skoro jest w stanie zniszczyć język większości, który w dodatku przetrwał carskie zabory, niemieckie okupacje i sowieckie inkorporacje? Cóż to za oporne bestie z tych naszych polskich maturzystów, skoro w ciągu aż 2 lat od przyjęcia znowelizowanej Ustawy o oświacie nie zdążyli nadrobić programu, jaki w szkołach litewskich przerabia się w ciągu lat zaledwie dziesięciu? Co to za tumany, które nie potrafiły w wydzielonym im miłościwie czasie przygotować się do ujednoliconej matury z państwowego języka? I czy te tumany już wiedzą, że stały się podmiotem „destrukcyjnych i rozbijających społeczeństwo decyzji”, które „spoczywają na premierze Algirdasie Butkevičiusie” – jak był uprzejmy zauważyć cytowany na spółkę z panem Lapinskasem poseł Stundys.

Na szczęście nie zaginął jeszcze w sejmowej opozycji bojowy duch, który za wspomniane bezeceństwa zawlecze rozłamowców przed oblicze srogiej Temidy.

„Decyzja o wprowadzeniu ulg zostanie zaskarżona w sądzie” – powiadomił były minister oświaty i gorący orędownik znowelizowanej ustawy, wiceprzewodniczący Ruchu Liberałów poseł Gintaras Steponavičius. A gdyby i to nie pomogło? W sukurs poskramiaczom ulg (na ognistym rumaku oburzenia) leci Antanas Smetona... Nie, nie nieboszczyk przedwojenny prezydent Litwy. „No pasar?n!” – polskiej młodzieży krzyczy inny polityk tego samego imienia i nazwiska. Dziekan Fakultetu Filologii Uniwersytetu Wileńskego, którego nie tak dawno podziwiałam za rozsądne i przyjazne wobec postulatów polskiej mniejszości stanowisko, tym razem pragnie wystąpić w roli jej poskramiacza. Grozi, że jeżeli wspomniane ulgi dla maturzystów polskich szkół zostaną zachowane to... oni tam – na uniwersytecie – wprowadzą egzamin wstępny z języka litewskiego. Jednakowy dla wszystkich, niezależnie kto jaki program przerabiał w szkole. Wymowa tej wypowiedzi jest jednoznaczna: „jak nie uwalimy was na maturze, oporne polskojęzyczne matoły, to przy podejściu do studiów na UW oberwecie od nas po same kokardy”. No bo jak jeszcze traktować hołotę, która broniąc prawa do zachowania własnego języka, występuje w roli kata języka państwowego?

Najciężej grzeszą tu pedagodzy, rodzice i uczniowie polskich szkół. Pętaków z tych szkół zwolniono nawet z obowiązku uczenia się drugiego języka obcego... pozwalając koncentrować się wyłącznie na państwym. A to tylko dla ich dobra – „by czuli się pełnowartościowi i mogli konkurować w systemie oświaty Litwy”. Co z konkurowaniem w systemach óswiaty innych krajów, wśród litewskiej młodzieży coraz popularniejszych, nikt nie wspomina. Młode polactwo ma siedzieć w kraju, mówić bez akcentu po litewsku i odbudowywać litewską tkankę narodową, nadszarpniętą masową emigracją. W tej sytuacji nawet nie wiem po co Lapinskas stawia temu polactwu za wzór „dzieci polskich i litewskich emigrantów, które za parę lat pod względem poziomu języka dogonią swoich niemieckich czy angielskich kolegów, bez problemu będą zdawać w tych językach egzaminy, bez warunków ulgowych”. Jawohl! Tamte dzieci to prawdziwe wunderkindy, panie publicysto. Już doganiają i już bez problemów zdają. Sęk tylko w tym, że z większością z nich już pan po litewsku nie pogadasz. Wiem to z autopsji. I tu tkwi prawdziwy dramat, nad którym patriotyczny beton jakoś szat nie rozdziera. Póki usiłuje przekuć litewskich Polaków we wzorowych (choć drugiego sortu) Litwinów, setki tysięcy dzieci litewskich emigrantów (nie mówię, że wszystkie) w ojczystym języku już ani mówić, ani pisać nie potrafią.

Lucyna Schiller

<<<Wstecz