Krzysztof Buchowski – gość tegorocznych targów książki

O litwomanach i polonizatorach

Sala nie mogła pomieścić wszystkich chętnych, którzy przybyli na spotkanie z autorem książki „Litwomani i polonizatorzy” – historykiem Krzysztofem Buchowskim, gościem tegorocznych wileńskich targów książki.

Historyk, profesor Uniwersytetu w Białymstoku przybył do Wilna na zaproszenie litewskiego wydawnictwa „Baltos lankos”, które w 2012 r. wydało w języku litewskim jego książkę „Litwomani i polonizatorzy”. Autor porusza w niej temat mitów, wzajemnego postrzegania i stereotypów w stosunkach polsko-litewskich w pierwszej połowie XX wieku.

W trakcie badań okazało się, że bardzo wiele elementów wzajemnego postrzegania tak naprawdę egzystuje we wzajemnych stosunkach od niepamiętnych czasów, od średniowiecza, gdy następowało pierwsze zetknięcie się polsko-litewskie. I od tego czasu niektóre stereotypy do dzisiaj funkcjonują we wzajemnych stosunkach” – opowiadał Buchowski. Zaznaczył, że niektóre mity, poczęte jeszcze w XVI w., są, o dziwo, żywotne do dziś i egzystują własnym życiem, w oderwaniu od źródeł historii i rozsądku. Jako przykład przywołał bardzo typowy, jak podkreślił, dla polskiego postrzegania Litwy mit. Przed piętnastu laty zadał studentom pytanie: Skąd się Polacy wzięli na Litwie? Usłyszał odpowiedź, że w najdawniejszcyh latach ubrani w skóry dzicy Litwini porywali Polaków i osiedlali ich na Litwie. Zaakcentował, że ten mit dzisiaj spotykany jest rzadziej, ale to pytanie ciągle budzi wiele emocji po litewskiej i polskiej stronie. „Nie mieści się w głowie, jakie to jest żywotne“ – dziwił się historyk, podkreślając, że połowa obecnie egzystujących mitów dotyczących relacji polsko-litewskich pochodzi z czasów średniowiecznych.

Obnażanie stereotypów

W swej publikacji Buchowski próbuje negować mit o tym, że litewski ruch narodowy był inspirowany przez carską władzę. „W polskiej publicystyce historycznej egzystuje do dzisiaj pogląd o tym, że litewski ruch narodowy był inspirowany przez Rosję po to, by skłócić Litwę z Polską, Liwinów i Polaków – mówił autor. – Jest to jeden z tych mitów, które próbuję w książce obnażyć, mitów, które kształtują postrzeganie Litwy, historii Litwy, litewskiego odrodzenia narodowego w polskich oczach“. Całkowicie się zgadza z tezą innych historyków, że litewski ruch odrodzenia narodowego był procesem nieuniknionym. „W tym sensie trudno mówić o rosyjskiej inspiracji, jeśli tak, to liderzy ruchu narodowego kształtowani byli w kręgu rosyjskim, bo innego nie było. Litwa należała w tym czasie do Rosji. W tym sensie można mówić o inspiracji. Ale w taki sam sposób można by mówić, że Polski ruch narodowy też był inspirowany przez Rosję“ – mówił autor. Historyk Antanas Kulakauskas dodał, że wielu ówczesnych Polaków nie było przeciwko językowi litewskiemu. „Piłsudski z całą pewnością nie był lingwistycznym polonizatorem. Obecnie większość może się z tym nie zgodzi, ale ta większość tylko czytała o Piłsudskim, ale nie czytała Piłsudskiego“ – powiedział historyk.

Przeważają negatywy

Buchowski powiedział, że źródłową bazę do książki udało mu się zgromadzić na tyle szeroką, aby była reprezentacyjna zarówno dla strony polskiej, jak i litewskiej. Starał się nie pominąć żadnych szczegółów, nawet tych najbardziej bolesnych we wzajemnych relacjach, bo to one, w jego opinii, stwarzają klimat stosunków, lepszy czy gorszy, to już zależy od wyników relacji na najwyższym szczeblu. „Nie jest też żadną tajemnicą, że w relacjach polsko-litewskich przeważają negatywy, negatywne elementy wzajemnego postrzegania. One są silniejsze po stronie litewskiej. Z drugiej strony, po stronie polskiej znacznie więcej mamy elementów obrazu sentymentalnego traktowania Litwy, troszeczkę z punktu widzenia literackiego. Polski stereotyp Litwy i Litwinów w dużej mierze oparty jest na dziewiętnastowiecznej tradycji literackiej i ona jest tak silna, że do dzisiaj mimo bolesnych konfliktów XX w., silny jest mit Litwy Mickiewiczowskiej“ – przekonywał autor „Litwomanów i polonizatorów”. Buchowski dodał, że z kolei stereotyp litewski bardzo wiele zawdzięcza czasom odległym, średniowieczu czy wiekowi XIX, ale w sposób niezwykle silny został ukształtowany przez negatywne doświadczenia pierwszych dwóch dziesięcioleci XX w.

Będzie inspiracją

Narracja książki urywa się w połowie pierwszej dekady XX w. Autor podkreślił, że z dzisiejszej perspektywy napisałby krótki rozdział epilogu o ostatnich latach relacji polsko-litewskich, które obnażyły wszystkie negatywy istniejące w kulturze naszych narodów. „Te negatywy ,które żywcem są wzięte z kart mojej książki“ – mówił.

Jak zaznaczył polski historyk, książka była pisana przede wszystkim dla polskiego czytelnika, stąd niektóre tezy, które tam stawia, mogą dla litewskiego czytenika brzmieć banalnie, albo przewrotnie. Np. pojęcie terminu Starolitwin czy Młodolitwin. Zdaniem autora, sprawą istotną jest to, co rozumiemy pod tymi terminami. „Józef Mackiewicz jeszcze w 1930 r pisał: „My Litwini“, myśląc o wilnianach mówiących po polsku i myślących polskimi kategoriami. Dla niego litewskość była czymś oczywistym i rozumianym inaczej niż dzisiaj. Stąd wymóg pewnego wniknięcia w czasy, o których mówimy i nie postrzegania wszystkiego w dzisiejszych kategoriach“.

Rimantas Miknys, dyrektor Litewskiego Instytutu Historii zaakcentował, że dotychczas brakowało takiego jednolitego badania o panujących stereotypach polsko-litewskich w XIX i XX w. Uważa, że żadne następne badanie o stereotypach, mitach pomiędzy narodem polskim i litewskim nie obejcie się bez pracy Buchowicza. Miknys spodziewa się, że „Litwomani i polonizatorzy“ być może będą inspiracją do badań o panujących stereotypach Polaków na Litwie.

Iwona Klimaszewska

<<<Wstecz