Film „1410. Znany nieznany Grunwald”

Dokument, czy laurka ku pokrzepieniu serc?

W przededniu obchodów Dnia Odrodzenia Państwowości Litwy w kinie „Multikino” odbył się premierowy pokaz litewskiego filmu dokumentalnego „1410. Znany nieznany Grunwald” („1410. Žinomas nežinomas Žalgiris”).

Premierze filmu nie towarzyszyła szczególnie pompatyczna gala. Niemniej okoliczność znamiennej historycznej daty – zaprawiona płomienną patriotyczną mową prezentującego pokaz Algisa Ramanauskasa-Greitai, jak się okazało wielkiego miłośnika wojskowości i sztuki wojennej, także obecność powleczonych w lśniące zbroje rycerzy – podkreślała doniosłość wydarzenia dla współczesnego odbiorcy. Wszak podstawowym przesłaniem 80-minutowego audiowizualnego obrazu jest „ukazanie prawdy oraz obalenie stereotypów i mitów”, dotyczących jednego z największych – pod względem militarnym i liczebnym – zbrojnych starć w średniowiecznej Europie. A główną jego intencją jest przedstawienie szczególnej roli i znaczenia w grunwaldzkiej wiktorii wojsk Wielkiego Księstwa Litewskiego i księcia Witolda.

Rola edukacyjna filmu

Stworzony przez reżysera Aleksandrasa Matonisa film dokumentalny „1410. Znany nieznany Grunwald”, którego pierwsza emisja dla środowisk akademickich miała miejsce jesienią ubiegłego roku, na Litwie z marszu został okrzyknięty filmem edukacyjnym. Według autora filmu, w dzisiejszych szkołach Bitwie pod Grunwaldem poświęca się zbyt mało uwagi. Tak więc film, którego zamysł zaczęto realizować jeszcze w 2010 roku (w roku obchodów 600-lecia Bitwy pod Grunwaldem), jest potrzebny, jako uzupełnienie braków wiedzy w tym zakresie. W opinii Algisa Ramanauskasa, film powinien trafić do programów szkolnych i służyć za wiarygodny materiał dydaktyczny, kształtujący w młodym pokoleniu poczucie dumy z własnej przeszłości.

W filmie wyreżyserowanym w formie historii popularnej, przeplatają się komentarze historyków, dotyczące mniej znanych szerszemu gronu odbiorców faktów o bitwie grunwaldzkiej, fragmenty zrekonstruowanych scen batalistycznych z udziałem rycerzy z litewskiej jednostki honorowej. Za pomocą technik komputerowych w dość ciekawy sposób zwizualizowano mapy i schematy rozmieszczenia wojsk na polu bitwy. Podążając śladem wydarzeń sprzed ponad sześciu stuleci zwiedzamy kolejne miejsca, związane z tematem wielkiej bitwy: Dąbrówno, Stębark, Grunwald... Malbork (Magdeburg). Fragmentarycznie przedstawione w filmie, zachowane do dzisiejszych czasów zamki krzyżackie, znajdujące się obecnie na terenie Polski, wzbudzają u widza respekt. Film jest ładnie skomponowany, różnorodny i bogaty zdjęciowo, co jest ewidentną zasługą operatorów – Juozasa Matonisa i Rolandasa Leonavičiusa. Jego narracji nadaje tło heroiczna muzyka.

Vytautas czy Jagiełło?

Zwycięstwo w Bitwie pod Grunwaldem, w której skrzyżowały miecze zjednoczone siły polsko-litewsko-ruskie pod dowództwem króla polskiego Władysława Jagiełły i armia Zakonu Krzyżackiego, dowodzona przez wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena za sprawą zachowanych do naszych czasów dokumentów, zwłaszcza na trudnych zakrętach historii, pokrzepiało serca Polaków. Tymczasem te same źródła historyczne, w których specjalne miejsce zajmują „Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego” – nieśmiertelne dzieło Jana Długosza, kanonika krakowskiego, spisane 50 lat po przełomowej bitwie – glorię narodu litewskiego pomniejszają opisem niechlubnej ucieczki Witoldowych wojsk z pola bitwy. Taki obraz, stworzony przez Jana Długosza na podstawie zdobytych pod Grunwaldem chorągwi krzyżackich, po wsze czasy obciążył naród litewski kompleksem niższości.

A spór o to, kto zwyciężył w bitwie: Vytautas czy Jagiełło przez lata toczył się nie tylko pomiędzy znawcami historii. Nierzadko dyskusja na ten temat schodzi także na najniższy, amatorski szczebel i poróżnia doskonale spędzających czas przy kuflu piwa Litwina i Polaka.

Nowe spojrzenie

Odkryty przez profesora Svena Ekdahla pół wieku temu w archiwach niemieckich list, który stał się fundamentem omawianej produkcji filmowej, neguje zawarty w kronikach Jana Długosza opis ucieczki. Zdaniem prof. Ekdahla, ów manewr był zamierzonym chwytem, przejętym przez Wielkiego Księcia Litewskiego Witolda od Tatarów. W przekonaniu niemieckiego naukowca szwedzkiego pochodzenia, znaleziony przez niego list, spisany przez wysokiej rangi urzędnika kilka lat po bitwie, jest ważnym dowodem historycznym, który był bodźcem do napisania tej historii od nowa. Prof. Ekdahl naukowo podważa teorię Długoszową i zachęca do tego, aby do faktów podawanych przez średniowiecznego kronikarza zachować dystans. Bo, jak wyraźnie podkreśla się w filmie, Jan Długosz żywił do Litwinów nieufność, zwłaszcza negatywnie oceniał zarówno styl panowania Witolda, jak i plany dotyczące jego koronacji.

Zdaniem prof. Alfredasa Bumblauskasa z Uniwersytetu Wileńskiego, jednego z ekspertów w filmie, na tak negatywne nastawienie Długosza wobec Litwy wpłynęła odmowa WKL wsparcia Korony Polskiej w wojnie 13-letniej z Zakonem Krzyżackim. Długosz był tendencyjny, toteż zachował się w stosunku do walczących na polach grunwaldzkich Litwinów nieobiektywnie, wnioskuje Bumblauskas.

Ważny w filmie jest także głos prof. Krzysztofa Ożoga z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, który komentuje okoliczności wybuchu Wielkiej Wojny, konfliktu o Żmudź i Bitwy pod Grunwaldem.

Rewizja sztuki?

Tymczasem autorzy filmu „1410. Znany nieznany Grunwald” najwyraźniej w sposób bardzo dosłowny odnieśli się do hipotezy wysnutej przez prof. Ekdahla. I nie zachowując dystansu, gdy tylko nadarza się ku temu okazja – 50 lat po tym, gdy list zostaje wydobyty z pokrytych patyną głębokich archiwów krzyżackich – robią z niego użytek. I tym razem, ku pokrzepieniu serc dzielnych potomków Witolda Wielkiego, historię bitwy grunwaldzkiej obrazują od nowa, oddając swoim bohaterom należyty hołd, zmywając wielowiekowy wstyd.

– Bez prof. Ekdahla ta historyczna przygoda nie byłaby możliwa. Bo zrobił dla Litwy tyle, ile nie zrobiło wielu Litwinów przez całe swoje życie – stwierdza reżyser filmu, dziękując naukowcowi za wkład w poszukiwanie prawdy. Nie wątpię, że wkrótce na piersi niemieckiego naukowca zawiśnie jakiś medal za zasługi dla Litwy.

Dokładnej rewizji autorzy filmu poddali także polskie dzieła sztuki, zainspirowane grunwaldzkim zwycięstwem. Szczegółowej analizie uległ słynny obraz Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”(1878 r.), także dzieło „Bitwa pod Grunwaldem” (1910 r.) autorstwa Zygmunta Rozwadowskiego i Tadeusza Popiela, namalowane dla uczczenia 500. rocznicy bitwy.

Z filmu dowiadujemy się, że żaden z tych obrazów dokładnie nie odzwierciedla XV-wiecznej wojskowości.

– Fantazja malarza do rąk rycerzy wkłada broń z późniejszych okresów. Na polu bitwy w rękach Witolda co najmniej o kilka wieków późniejszy miecz ceremonialny. Jego ciało przykrywa niecharakterystyczna dla tego okresu zbroja – podsumowuje narrator.

Pozbyć się skór

Według przekazu pomysłodawców filmu, Litwini na polu boju zostali przedstawieni, jako odziani w skóry barbarzyńcy, dlatego też słowami historyków prof. Rimvydasa Petrauskasa, prof. Aleksiejusa Luchtanasa, dr. Valdasa Rakutisa pośpieszają również i ten mit obalić. Uwalniają też historię Bitwy pod Grunwaldem od przypuszczeń, jakoby to zwycięstwo jest zasługą oręża słowiańskiego, mianowicie chorągwi smoleńskich, pod wodzą kniazia Semena Lingwena Olgierdowicza.

Kolejna wyprawa do źródeł, podszytych badaniami archeologicznymi udowadnia, iż Litwini w średniowieczu byli narodem ucywilizowanym, mieli własne tradycje rusznikarstwa. Wydobywali rudę błotną, która nadawała się na wykuwanie broni, toteż uzbrojenie wojsk WKL niewiele ustępowało uzbrojeniu rycerstwa krzyżackiego. W filmie opowiada się, że stworzony przez Litwinów wzór drewnianej tarczy, powlekanej skórą, którą, m.in., posługiwali się w czasie bitwy grunwaldzkiej, został przejęty nawet przez rycerstwo europejskie...

Znieważenia rycerzy litewskich autorzy filmu dopatrują się także w powieści Henryka Sienkiewicza „Krzyżacy”: „podobny obraz Litwina u Sienkiewicza. Maczugi zamiast nowoczesnych mieczy i arbaletów” – stwierdzają. Za przykład podają przedstawionego na płótnie mistrza Jana Matejki, na wpół obnażonego wojaka, ich zdaniem Litwina, który włócznią celuje w mistrza Ulricha von Jungingena.

„Polski folklor”?

Sięgając do romantycznych dzieł polskich mistrzów, mimo wszystko zawsze warto zdać sprawę z ich dziejowej misji… Według polskiej historiografii, pojawienie się wśród wspaniałych rycerzy skąpo ubranego piechura z królewską włócznią Świętego Maurycego i topór w rękach innego walczącego, zadający śmiertelny cios wielkiemu mistrzowi, symbolizuje złączenie różnych warstw społecznych w obronie Ojczyzny.

Jakby nie spojrzeć na podaną w filmie interpretację, niezgadzanie się z wizją mistrza, zakrawa co najmniej na zuchwałość.

Jednakże wypowiadający się w filmie historycy litewscy dotychczasowe znane nam opisy Bitwy pod Grunwaldem, rzekomo zdominowane przez mity i stereotypy, proponują włożyć pomiędzy „folklor polski” i na to wydarzenie historyczne spojrzeć pod innym kątem… A tym filmem, wszakże opartym na spektakularnym, sensacyjnym odkryciu, postawić kropkę nad całą „Żalgiriadą”.

Irena Mikulewicz

<<<Wstecz