Wspomnienia niczym powroty do stron rodzinnych

Po nitce do kłębka

Zabłoccy – liczny ród o korzeniach wileńskich – był rozsypany po całej Polsce i Litwie, a wielu jego członków się nie znało. Znalazł się jednak zapaleniec, który poszukiwaniom i rozbudowie drzewa genealogicznego Zabłockich poświęcił niejeden rok życia.

Teraz cieszy się z możliwości poznania wielu przedstawicieli rodu Zabłockich, a cztery zjazdy rodzinne, które odbyły się na Wileńszczyźnie i w Polsce, świadczą o ogromnym zainteresowaniu spotkaniami. W tym roku planowany jest kolejny, piąty zjazd.

„Podczas pogrzebu matki chrzestnej i siostry taty Janiny Ruczyńskiej, mieszkającej w Olsztynie spotkała się liczna rodzina z całej Polski. Moja bratowa z Gdańska co chwilę wypytywała mnie, kto siedzi po prawej, a kto po lewej stronie. Pomyślałem sobie, że rozsypana rodzina powinna znaleźć jakąś możliwość poznania się. Tak narodził się pomysł zorganizowania zjazdu rodzinnego” – opowiadał Jacek Zabłocki, urodzony w Olsztynie, w rodzinie byłych wilniuków.

Pierwszy zjazd odbył się w Guzowym Piecu, czyli w samym środku Warmińskiej Ziemi. Spotkali się Zabłoccy z całego kraju, od kilkumiesięcznej dziewczynki po 70-letnich seniorów. Przybyło ich blisko 40 i w ciągu kilku dni wzajemnie się poznawali, dzielili się rodzinnymi przeżyciami i wspomnieniami o Wilnie i Wileńszczyźnie. Na zjeździe padła propozycja wyjazdu całą gromadą do Wilna i w maju 2002 roku 30 Zabłockich przybyło na Wileńszczyznę, aby odwiedzić miejsca, gdzie zostały ślady ich przodków.

Pojechali do Turgiel, gdzie wzięli udział w niedzielnej Mszy św., a potem do Taboryszek. Pan Jacek już wiedział, że z tych miejscowości pochodzi jeden z najstarszych przedstawicieli rodu Zabłockich – Jerzy, ale nawet nie przypuszczał, że aż tylu Zabłockich spoczywa na cmentarzu w Taboryszkach. Co krok to pomnik z nazwiskiem Zabłockich. Kościół pw. Michała Archanioła ród Zabłockich uważa za swój, bo tutaj od pocz. XIX wieku byli chrzczeni, zaślubiani i... żegnani.

Na szlaku życiowym rodu Zabłockich były też Pogiry i Biała Waka, Kolonia Wileńska, Sejluki nad Mereczanką,Troki, Landwarów i Wilno, a tu zabytkowy Zwierzyniec, gdzie dotychczas zachował się dom wujka Tadeusza Śnieżki, który był najstarszym uczestnikiem wycieczki i oprowadzał po miejscach związanych z rodem Zabłockich.

Senior rodu

W XIX wieku w Taboryszkach mieszkał Jerzy Zabłocki. Był ożeniony z Ewą ze Stankiewiczów, urodził im się syn Michał. Michał miał 3 żony. Pan Jacek, elektryk z zawodu, przedsiębiorca, w prostej linii pochodzi od wcześnie zmarłej, pierwszej żony Michała. Z drugą żoną Michał doczekał się dwoje dzieci, ale znów owdowiał. Ożenił się po raz trzeci i miał kilkanaścioro dzieci. Z trzeciego małżeństwa wywodzi się senior Stanisław Zabłocki (ur. w 1920 r.) z Elbląga.

Ignacy Zabłocki – ojciec Stanisława – pochodzący z Sejluk pracował na kolei i na czas wojny 1920 roku wraz z żoną Wiktorią był oddelegowany do Płocka. Tu się urodził Stanisław. Po wojnie rodzina powróciła do Wilna, gdzie przyszły na świat dwie córki: Bronisława i Helena. Rodzice Stanisława zdecydowali się na kupno parceli i budowę domu w Kolonii Wileńskiej.

„Wujek ukończył gimnazjum i podjął studia na Uniwersytecie Stefana Batorego. Z tego okresu pochodzi ciekawa historia. Wujek uwielbiał Marszałka Piłsudskiego. W dniu pogrzebu serca Marszałka 12 maja 1936 roku na wileńskiej Rossie, w zakładzie fotograficznym Leonarda Siemaszki przy ul. Wielkiej 44 została wystawiona jedna z ostatnich fotografii Marszałka z pobytu w Wilnie w 1930 r. w Pałacu Reprezentacyjnym przy placu Napoleona. W tym dniu za swoje kieszonkowe gimnazjalista Stanisław kupił tę fotografię. Kiedy kilka lat temu odnalazłem wujka w Elblągu, podarował mi tę fotografię ze wspaniałą dedykacją“ – opowiadał pan Jacek.

Zawierucha wojenna nie pozwoliła mu skończyć studiów na USB. Kontynuował je w Warszawie, gdzie po wojnie osiadła cała rodzina. Stanisław pracował w Warszawie, Bydgoszczy i Elblągu, opublikował wiele prac z dziedziny laryngologii i otolaryngologii. Jest w trakcie pisania sagi rodu Zabłockich. Ma dwoje dzieci – córkę Elżbietę i syna Leszka, który wrócił do Elbląga po długim pobycie w USA.

Matka pana Stanisława zmarła w czasie wojny i została pochowana na cmentarzu w Kolonii Wileńskiej. Kiedy Leszek wrócił do Polski w ubiegłym roku pojechał do Wilna, aby grób babci odnowić.

Jak pięć palców

Pan Jacek imiona przodków zna jak swoich pięć palców. Ród to bardzo liczny, każde pokolenie zostawiało w spadku po ośmioro, dziewięcioro dzieci.

„Marcin z Sejluk, mój pradziadek (1857-1935) pochowany jest na cmentarzu trockim. Ożenił się z Marianną Paszyn i miał z nią kilkoro dzieci. Najstarszy Antoni był zarządcą majątku u hr. Łęskiego, w czasie I wojny trafił na front północny i służył w Helsinkach, po powrocie ożenił się ze Stefanią z Lachowiczów. Mieszkali w kilku majątkach: w Białej Wace, Pogirach, Landwarowie. Trzecim dzieckiem w rodzinie Marcina był Aleksander, dziadek Jacka. Cioteczne babcie Stefania i Emilia pracowały przed wojną jako pokojówki w hotelu George. Starsza Stefania wyszła za mąż za Aleksandra Śnieżkę, pracownika poczty, mieszkali na Zwierzyńcu w swoim domu, który zachował się do dziś. Rodzina ta osiedliła się w ramach repatriacji we Wrocławiu. Z biegiem czasu Aleksander został twórcą i pierwszym dyrektorem muzeum Poczty Polskiej, był znanym filatelistą i autorem kilkunastu publikacji. Syn Jerzy mieszka obecnie w Sopocie, a jego młodszy brat – Tadeusz – we Wrocławiu.

Tragiczny los babci Emilii

Będąc już mężatką, po wojnie babcia Emilia przyniosła z pracy antysowiecką ulotkę. Dowiedziała się o tym bezpieka. Najpierw aresztowano teścia, potem teściową. Wtedy Emilia postanowiła pójść i przyznać się, że to ona tę ulotkę przyniosła. Teściów wypuścili, ale aresztowali Emilię i jej męża. Oboje zostali skazani na 10 lat łagru i z Łukiszek w 1946 r. wywiezieni na Syberię. Po drodze ich rozdzielono: męża zesłano na Czukotkę, Emilia została w Czelabińsku w karnej kolonii, gdzie w lutym 1947 r. zmarła.

O tym rodzina dowiedziała się przed rokiem i to dzięki uporowi pana Jacka. Los babci Emilii szczególnie go interesował, bo miał bogaty materiał o rodzinie Zabłockich, ale o Emilii nic. Jej mąż – Stanisław – w 1953 wrócił z Czukotki do Wilna. Wyjechał do Polski, gdzie cały czas szukał żony, pisząc do wszystkich instytucji, ale nie dane mu było poznać jej losów. Toteż poszukiwania rozpoczął Jacek Zabłocki.

„Poradzono mi, żebym się zwrócił do Ośrodka Karta, ale tam nic nie było. Zwrócił się wtedy do rosyjskiej organizacji Memoriał, a później do prof. Aleksandra Gurjanowa, któremu w kilku rozmowach telefonicznych przekazał o co chodziło. Trwało to ponad pół roku i kiedy wydawało się, że nic z tego nie wyjdzie, otrzymał materiały o babci Emilii, które potwierdzały, że skazano ją na 10 lat ciężkich robót za działalność zagrażającą ustrojowi ZSRR. 6 lutego 1947 roku w Czelabińsku w karnej kolonii kolejowej zmarła. Została pochowana na cmentarzu kolejowym w tym mieście dnia następnego.

Broda dziadka

Okres sowieckich represji rozproszył po Polsce całą rodzinę dziadka Aleksandra. Z Wilna wyjechali w roku 1946. Najwięcej Zabłockich znalazło swoją przystań życiową w Olsztynie i okolicznych miastach. Ojciec Jacka – Jan – był w rodzinie Aleksandra i Stefanii Zabłockich najmłodszym dzieckiem.

O pewnej historii dotąd w rodzinie się wspomina. Brat Jana, Stefan Zabłocki urodzony w Trokach w 1926 roku, w wieku 16 lat zaciągnął się na ochotnika do Wojska Polskiego tworzonego w ZSRR. Trafił do armii gen. Z. Berlinga, z którą przeszedł szlak aż do Berlina i wrócił do rodziny w Polsce w 1947 r.

„Gdy Stefana zabrali na front, to jego ojciec a mój dziadek, postanowił się nie golić aż do powrotu syna z wojny. Przez 5 lat broda urosła mu jak u popa. Mój ojciec Jan osiedlił się na Warmii i Mazurach: najpierw w Jezioranach, a potem w Olsztynie, gdzie ożenił się z Benedyktą z domu Jurkiewicz. Mimo, że urodziłem się w Olsztynie, jednak Wilno i Wileńszczyzna są mi bardzo drogie” – szczerze przyznaje pan Jacek

Po raz pierwszy samolotem

Poszukiwania rodzinnych korzeni trwały lata. Pan Jacek nawiązał kontakt z historykami w Wilnie. W archiwum wileńskim znaleziono ok. 200 metryk Zabłockich, wszystkie w języku rosyjskim i... szok! Większość z nich było przodkami pana Jacka.

Nie może w swych wspomnieniach pominąć wujka Jerzego Śnieżkę, dziś mieszkańca Gdańska. Jako dziecko mieszkał na Zwierzyńcu, uczył się w Gimnazjum im. Zygmunta Augusta, a podczas okupacji był słuchaczem tajnych kompletów.

Dopiero w 1944 roku poszedł do Szkoły Rzemieślniczej w Wilnie, prowadzonej w języku litewskim, na wydział malarski.

Kiedy rodzina Śnieżków w 1946 r. wyjeżdżała do Polski, Jerzy miał 20 lat. Po ukończeniu szkoły wstąpił do Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu na kierunek malarstwo sztalugowe, obronił pracę z ceramiki. Do dziś zachowały się talerze ręcznie malowane przez wujka Jurka. Tam poznał żonę – Zofię Jakrzewską – rodowitą warszawiankę, absolwentkę Uniwersytetu Jagiellońskiego na wydziale historia sztuki.

„Wujek ciągle myśli o odwiedzinach rodzinnych stron na Wileńszczyźnie, jednak ze względu na opiekę nad chorą żoną nie zdecydował się na wyjazd i w 2010 roku. Kilka miesięcy później po śmierci żony jedzie z siostrzeńcem żony na dwa dni samochodem, ale niewiele udaje się zwiedzić. Postanawia tam wrócić. I w maju ubiegłego roku po raz pierwszy w życiu poleciał samolotem, by spędzić w Wilnie tydzień, odwiedzić znane sobie miejsca. Odwiedził Wakę Tyszkiewiczów, majątek, w którym pracowali bracia matki i gdzie spędzał wakacje. Po powrocie powiedział, że to chyba jego ostatnia podróż śladami rodziny...”.

Jacek Zabłocki nie składa broni. Drzewo genealogiczne Zabłockich rozrosło się już do ponad 1000 osób, ale zależało mu na odnalezieniu Zabłockich do dziś mieszkających na Wileńszczyźnie. Nie miał innego wyjścia, jak tylko dzwonić do ludzi o tym nazwisku znalezionych w książce telefonicznej. Po wielu telefonach – sukces! W Pogirach stosunkowo niedawno ich odnalazł. Jest to rodzina Aleksandra Zabłockiego i jego siostry Dominiki Kitkowskiej. Cała rodzina wychowana w polskości, a najmłodsza córka Maria Kitkowska studiuje polonistykę na Uniwersytecie Wileńskim i co pewien czas bywa na stażu w Polsce.

W Turgielach zaś, obok kościoła, mieszka Danuta Zabłocka...

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciu: przedstawiciele rodu przy Mauzoleum Matki i Serca Syna na Rossie.
Fot.
archiwum rodzinne

<<<Wstecz