Sprawiedliwość musi być po naszej stronie...
Nastąpił rok 2013, w którym będziemy mieli trochę okrągłych historycznych rocznic. W styczniu nadarzą się dwie takowe. 10 stycznia przypada 90. rocznica tzw. Powstania Kłajpedzkiego, natomiast 22-go będziemy obchodzili 150. rocznicę Powstania Styczniowego. Zryw w roku 1863 jest ostatnim wielkim wydarzeniem historycznym, który nie budzi kontrowersji wśród polskich i litewskich historyków.
O Powstaniu Kłajpedzkim tego powiedzieć się nie da. Na Litwie zajęcie Memellandu, jak z niemiecka brzmi nazwa kraju kłajpedzkiego, jest uznawane za wyczyn patriotyczny (choć i podstępny) scalający ziemie litewskie. W historiografii innych krajów wydarzenie to jest oceniane mniej romantycznie.
Kłajpeda po klęsce Niemiec w I wojnie światowej stała się miastem spornym, do której pretensje rościły Polska i Litwa. Obydwu państwom zależało na kłajpedzkim porcie i szerszym dostępie do Bałtyku. Miasto po ponad 500-letnim panowaniu niemieckim było zgermanizowane, ale w okolicach mieszkała ok. 30-procentowa mniejszość litewska. Władze w Kownie widząc, że międzynarodowy arbitraż Ententy (zwłaszcza Francji) może być niekorzystny dla Litwy postanowiły działać z zaskoczenia. Zapewniwszy sobie poufne wsparcie Moskwy i Berlina rząd w Kownie postanowił Kłajpedę przyłączyć siłą. W oczach opinii międzynarodowej powstanie miało być inscenizowane jako zryw miejscowych „lietuvininkasów”, pragnących anschlussu z Ojczyzną. W rzeczywistości fortelik był analogiczny do tego, którym trzy lata wcześniej posłużyli się Piłsudski i Żeligowski w celu opanowania Wilna. W jednym i drugim przypadku chodziło o przekonanie społeczności międzynarodowej, że chodzi o prawo narodów do samostanowienia. W Wilnie samoustanowili się miejscowi Polacy, w Kłajpedzie - miejscowi Litwini przy pomocy desantu w postaci przebranych za powstańców zawodowych żołnierzy i szaulisów.
Fortele w obydwu przypadkach się powiodły. Jednak po latach oceniane są na Litwie diametralnie różnie. Zbrojne zajęcie Kłajpedy przez przebierańców z Kowna - z pogwałceniem prawa międzynarodowego - oceniane dziś jest u nas jako czyn patriotyczny, szczytny i szlachetny, zaś analogiczna akcja Warszawy względem Wilna napiętnowana jako polska okupacja. Takie rozdwojenie jaźni jest dość powszechne wśród litewskich historyków, którzy własną niekonsekwencję najczęściej tłumaczą potrzebą narodową. Česlovas Iškauskas pisząc ostatnio o Powstaniu Kłajpedzkim właśnie tak czyni. „Kłóćmy się (z sąsiadami o Powstanie Kłajpedzkie), ale nie zatracajmy narodowych celów”, nawołuje niczym matka Pawlaka, która wyprawiając syna na rozprawę sądową z Kargulem napomina go: „Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie” i wręcza mu granat...
Tadeusz Andrzejewski