Ilona Herman, nauczycielka języka polskiego z Gimnazjum im. Ferdynanda Ruszczyca w Rudominie - Wychowawcą Roku 2012

Znaleźć wspólny mianownik

Kto był, jest dla Pani inspiracją w zawodzie nauczycielskim? Jakie momenty, jacy ludzie wpłynęli na życiowy wybór i podjęcie pracy pedagogicznej?

Od dzieciństwa chciałam zostać nauczycielką. Moja pierwsza nauczycielka – Irena Alaszewicz – była dla mnie wzorem i to jej osobowość, sposób postępowania sprawiły, że postanowiłam wybrać zawód pedagoga. Jeszcze bardziej tą chęć ugruntowała polonistka – Helena Streła, która jest teraz moją serdeczną koleżanką. Właściwie dzięki tym dwóm paniom wróciłam do swojej szkoły, ale już jako nauczyciel.

Jakie czynniki najbardziej motywowały Panią do działalności pedagogicznej?

Uznanie uczniów. To, że moje słowa i starania nie znikały bez śladu. Byli uczniowie pamiętają o mnie, zapraszają na spotkania, z okazji świąt przysyłają życzenia, smsy czy maile.

A jak Pani sądzi, co sprawiło, że uczniowie, mimo upływu lat, składają Pani wyrazy uznania? Co było takiego w Pani postawie, metodach pracy, że uczniowie nie zapominają, pamiętają..?

Trudno powiedzieć. Zawsze próbowałam znaleźć jakiś wspólny mianownik i starałam się być dla wychowanków bardziej przyjaciółką niż tą osobą, która by tylko pouczała i wytykała błędy. Gdy wynikał jakiś problem, to starałam się go rozwiązać wspólnie ze swymi wychowankami. Wielu też rzeczy nauczyłam się od swoich uczniów i nie wstydzę się do tego przyznać. Uczniowie prawdopodobnie odczuwali, że traktuję ich jako partnerów i to docenili.

Czy kiedykolwiek pojawiły się wątpliwości, co do wyboru drogi życiowej i zawodu nauczyciela?

Na razie nie. Już 14. rok pracuję jako nauczycielka i tak sobie pomyślałam, przed napisaniem eseju [na konkurs „Moje credo w pracy pedagogicznej” – przyp. autora], że gdyby przyszło mi jeszcze raz stanąć przed wyborem, bez zastanowienia zdecydowałabym, że chcę uczyć i obcować z dziećmi.

Czy ma Pani gotowe recepty na pracę z dziećmi i młodzieżą, na rozwiązywanie sytuacji konfliktowych, problematycznych?

Podejście partnerskie, cierpliwość i uśmiech. To są klucze, które otwierają wiele drzwi. Dzięki temu można „dostukać” się do uczniów i ich rodziców.

Idealny wychowanek to taki, który nie stwarza żadnych problemów wychowawczych, czy też taki, który jest wyzwaniem dla wychowawcy?

Idealny wychowanek wymaga, zmusza nas do tego, żebyśmy szukali jakiegoś nowego podejścia, potrafili się zmobilizować, zastanowić nad problemem i go rozwiązać. Gdy jedne drzwi są zamknięte, trzeba zapukać do innych. Kiedy jest łatwo, to nie ma takiej satysfakcji.

Panuje przekonanie, że chłopcy sprawiają więcej problemów wychowawczych i mniej przykładają się do nauki. Czy może Pani obalić lub utrwalić ten stereotyp, odwołując się do własnej praktyki pedagogicznej?

Niekoniecznie chłopcy sprawiają więcej kłopotów. Moim zdaniem, wszystko zależy od osobowości, charakteru człowieka. Od tego jak dana osoba postrzega świat, czego oczekuje od życia i jakie stawia przed sobą zadania. Płeć nie ma większego znaczenia i niczego nie przesądza.

Za jaką postawą, jakim zachowaniem ucznia tęskni Pani najbardziej? Był taki uczeń? Albo powstał w wyobraźni?

Staram się nikogo nie idealizować i nigdy nie zastanawiałam się nad pytaniem, jakim musi być idealny uczeń. Przyjmuję wychowanków takimi, jakimi są. Zawsze pragnie się, żeby to było dziecko inteligentne, grzeczne, błyskotliwe… Potrafiło podjąć dyskusje na różne tematy.

Rozmawiał Krzysztof Wojdyło

<<<Wstecz