Jest „puikiai”?..

Audronius Ažubalis przejdzie pewnie do historii jako najgorszy szef litewskiej dyplomacji od czasów odzyskania niepodległości. Trzyletnie rządzenie się w resorcie wymagającym ogłady, taktu i dyplomacji w przypadku Ažubalisa wyglądało jak poruszanie się słonia w magazynie z porcelaną. Efektem takich rządów stała się regionalna izolacja Litwy, a Ažubalis, niczym Łukaszenka, poczuł się persona non grata w każdym praktycznie państwie ościennym. Dlatego pewnie Litwę ogłosił państwem północnym, bo w Europie Środkowo-Wschodniej sąsiedzi mieli już dość „pretensjonalnego” ministra.

Nowy szef dyplomacji Linas Linkevičius otrzymał w spadku od poprzednika dużo problemów i będzie musiał nieźle się natrudzić, by naprawić to, co on popsuł. Nic dziwnego, że już na starcie zapowiedział „reset” w stosunkach z Rosją i Polską zaznaczając, że relacje z Warszawą „szczególnie się pogorszyły po nieudanym eksperymencie z przyjęciem nowej Ustawy o oświacie, po której uchwaleniu polska mniejszość poczuła się dyskryminowana”.

Wygarnięcie prawdy na temat powodu faktycznego zamrożenia stosunków z Polską wywołało erupcję niekontrolowanych emocji u byłego ministra. Ažubalis machnął sążnisty artykuł, w którym dowodzi, że z litewskimi Polakami jest wszystko „puikiai”, bo tak wyczytał w jakimś raporcie, a na dodatek, to sam Knut Vollebaek, komisarz OBWE ds. Mniejszości Narodowych, kiedyś powiedział, że nie widzi problemów polskiej mniejszości na Litwie. Ažubalis to usłyszał i zapamiętał. Późniejszy raport Vollebaeka został pewnie tak skutecznie utajniony przez litewskie MSZ, że nawet jego szef go nie przeczytał i dlatego nie wie, że „puikiai” już nie jest. Jest też inna wersja, dlaczego Ažubalis wszystko wie inaczej. Chodzą słuchy, że złośliwi klercy podsuwają mu raporty do czytania do góry nogami, dlatego biedny minister rozumiał wszystko na opak.

Która wersja jest prawdziwa, dociec się nie uda. Jedno jest pewne. Dobrze, że Ažubalis ministrem już nie jest.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz