Polakom wolno mniej!

Koniec świata nie nastąpił. I mam tu na myśli wcale nie ten koniec świata, który na 21 grudnia wieszczyli Majowie. Chodzi o to, że Akcja Wyborcza Polaków na Litwie przekroczyła próg wyborczy i jest w koalicji rządzącej, w programie rządowym zawarto osobny dział poświęcony postulatom mniejszości narodowych, zwycięska partia głosi, że nadszedł czas na nowe otwarcie w polsko-litewskich stosunkach bilateralnych oraz, że obietnice składane Polsce należy spełnić... a państwo litewskie jak istniało, tak istnieje.

Co prawda, przewodnik duchowy i polityczny konserwatystów - Vytautas Landsbergis - upadek państwa tak czy siak zapowiada. Straszy, boć zniesmaczony wynikami wyborów, które zaowocowały taką, a nie inną rządzącą koalicją. Powołaną mało, że przez odwiecznego rywala ZO-LCD - socjaldemokratów, to jeszcze do spółki z PiS, PP oraz AWPL. I o ile dwa pierwsze monstra są dla Litwy zagrożeniem hipotetycznym, to trzecie - od lat zmaterializowanym. Zważcie sami, jak koszmarnie jawi się to wszystko prof. Landsbergisowi: prezes PiS Rolandas Paksas narażony na ruskie wpływy, przywódca PP - Wiktor Uspaskich - jeszcze gorsza zaraza, bo sam „na takie wpływy naraziciel”, a najgorszy ze wspomnianej trójki jest przewodniczący AWPL - Waldemar Tomaszewski. Wszak partia, której przewodzi, od paru dziesięcioleci „okupuje Wileńszczyznę”. Mało tego - łakomie spoziera na resztę niepodległej Litwy, a też próbuje dokonać „zamachu na litewski alfabet i Konstytucję” (zabieganie o oryginalną pisownię nazwisk i dwujęzyczne napisy). A kto nie wierzy, że „łakomie spoziera”, niech się zastanowi, skąd u AWPL to parcie na pokonanie progu wyborczego i innych stawianych progów. Nie wiem czy jest jakiś fortel, którego by u nas nie zastosowano, by „prędzej wielbłąd przeszedł przez ucho igielne, niżby AWPL weszła do Sejmu pokonując wymyślane specjalnie dla niej bariery”. Chociaż... ekspremier Andrius Kubilius uważa, że taki fortel gdzieś się konserwatystom zachachmęcił. Miesiąc temu ogłosił bowiem, że „Akcja Wyborcza wykorzystała lukę w prawie i tym samym trafiła do Sejmu”. Aż trudno uwierzyć, że obrońcy Litwy przed AWPL-owską nawałnicą coś jednak przegapili, że nie wykorzystali jakiejś ewentualnej pułapki, że na mur beton nie zalutowali pozostawionego im „ucha igielnego”. Jeżeli przegapili, to im współczuję. Każdy może mieć bowiem swój prywatny koniec świata. W postaci wyborczego sukcesu AWPL - też.

Jeżeli zaś chodzi zarówno o litewskie społeczeństwo, jak i politycznych analityków i publicystów - okazało się, że dla nich rządy Partii Socjaldemokratycznej wespół z PiS, PP i AWPL wcale niestraszne. Nikt poważny nie demonizuje tego rządu, ani też jego programu, nawet wbrew temu, że zawiera zapowiedź ustępstw wobec mniejszości. Ministrowie z rządu Butkevičiusa (podobnie jak wiceministrowie i wiceprzewodniczący Sejmu z ramienia AWPL) też nie budzą szczególnych emocji ani też kontrowersji... Może poza desygnowanym przez Akcję Wyborczą ministrem energetyki Jarosławem Niewierowiczem, który ma tak pozytywną prasę, że na jego miejscu, aż bym się bała: jak tu takiemu kredytowi zaufania sprostać? No właśnie, a propos sprostania. Uważam, że AWPL, która dotychczas nie uwikłała się w żadną aferę, nie splamiła się żadnym skandalem, nie zawiodła zaufania wyborców, zostanie poddana kolejnemu testowi - próbie władzy. Tym razem ogólnopaństwowej. Mam przeczucie, że przedstawiciele AWPL będą weryfikowani szczególnie. Za dużo im i ich wyborcom przylepiano szpecących etykietek, by mogli pozwolić sobie na jakiś luz blues, a już tym bardziej szemrane zagrywki. „Polakom wolno mniej (jeżeli chodzi o prywatę, nie interes publiczny), za to wymaga się od nich więcej” - to jest, moim skromnym zdaniem, zasada, którą AWPL wypada się kierować po pokonaniu takiej bariery jak „ucho igielne”.

Lucyna Schiller

<<<Wstecz