Święta rodaków na obczyźnie

Śliżyki w Londynie

Nie wszyscy emigranci wracają na święta pod ojczystą strzechę. Ci, którzy mają na obczyźnie swoje rodziny, przyjaciół, do wigilijnego stołu zasiadają w swych nowych domach. Smażą pierożki, jedzą śledzia i łamią się opłatkiem. Jak większość Polaków z Wileńszczyzny.

„Święta obchodzimy tradycyjnie, tak jak w domu na Wileńszczyźnie” – powiedziała Jolanta, mieszkająca z rodziną i krewnymi w Londynie. W tym roku przygotowywała czwartą wigilię na obczyźnie. Jako że bardzo lubi krzątać się w kuchni, to niemal wszystkie dania, które muszą się znaleźć na świątecznym stole, przygotowała sama. I według tradycji wyniesionych z domu. A więc były: dania ze śledzia i karpia, kompot z suszu, smażone pierożki z nadzieniem grzybowym i z kapustą, śliżyki itd. Wprawdzie nie było wileńskich makówek (pierożków z makiem), ale jedynie z tego powodu, że bliscy za makiem nie przepadają.

Z nabyciem potrzebnych na świąteczną kolację produktów, jak zaznaczyła Jolanta, w Londynie nie ma żadnych problemów. „Wszystko jest. I śliżyki w sklepach z litewskimi towarami i nawet karp” – opowiadała rozmówczyni. Dodała, że karpia, który według naszych tradycji jest obowiązkowy na stole wigilijnym, można ostatnio nabyć nie tylko w polskich czy litewskich sklepach Londynu, ale również w zwykłych angielskich. Brytyjczycy, widząc jaki popyt ma ta ryba wśród emigrantów z Europy Wschodniej, też zaczęli go sprzedawać. Choć sami raczej karpia nie jadają z powodu mulistego smaku.

Wilnianie, którzy mieszkają w mniejszych miejscowościach Anglii, zdaniem rozmówczyni, mogą mieć trudności z nabyciem litewskich produktów, bo tam raczej brak sklepów z artykułami z Litwy. Na przykład, w Birmingham są tylko polskie sklepy. A więc mieszkający tam rodacy muszą sami piec wileńskie śliżyki albo sprowadzać je z kraju. Jeżeli w ogóle obchodzą święta. „Ci, którzy świętowali Boże Narodzenie w domu ojczystym, to trzymają się tej tradycji również tutaj” – stwierdziła Jolanta.

Opłatek w kopercie

Przy wigilijnym stole, do którego zasiadła liczna jej rodzina, nie zabrakło też opłatka. „Z nabyciem opłatka w Londynie nie ma żadnego problemu. Można go otrzymać w polskich i litewskich kościołach. Jak również nabyć w licznych polskich bądź litewskich sklepach” – mówiła Jolanta. Dodała, że jednak na te święta otrzymała opłatek od rodziców z Wilna. By pachniał domem ojczystym.

Opłatek w kopercie przysłali rodzice z Wilna również mieszkającej w Bremen Lilianie z rodziną. Chociaż ma męża Niemca, jednak w swym domu zaszczepiła wileńskie tradycje wigilijne. „Na Wigilię dzielimy się opłatkiem, chociaż u Niemców ogólnie nie jest to przyjęte” – zaznaczyła Liliana. Oprócz tradycji łamania się opłatkiem, przygotowuje również kolację wigilijną. Na tegorocznym świątecznym stole nie zabrakło więc i dań z ryby, i wileńskich pierożków. „Będąc matką-Polką, robię tak, jak było w mym rodzinnym domu w Wilnie” – stwierdziła, podkreślając, że mieszkający w tym mieście Polacy też kultywują swe tradycje świąteczne.

Dodała, że mieszka na północy Niemiec, gdzie więcej jest ewangelików, ale są też kościoły katolickie. W typowych niemieckich domach na Wigilię Bożego Narodzenia podaje się sałatkę ziemniaczaną i parówki.

Śledzie „pod szubą”

Mieszkająca we Wrocławiu Daiva kolację wigilijną, na którą przyjechali też rodzice męża, zawsze przygotowuje sama. Ale oprócz dań typowych dla Wileńszczyzny, robiła również potrawy charakterystyczne dla Polski, a więc barszcz z uszkami, albo zupę grzybową, które na Ziemi Wileńskiej są podawane na Wigilię nie w każdych domach, a także groch z kapustą, gotowane pierogi z kapustą i grzybami. A śliżyki? „Mówisz o śledziach czy jakimś innym daniu?” – zapytała zdziwiona. Po wyjaśnieniu, że to takie kruche malutkie świąteczne ciastka, popularne na Litwie, odpowiedziała, że nawet w jej domu rodzinnym nigdy śliżyków nie robiono.

Na Boże Narodzenie zaś koniecznie przygotowała bigos, bo jest obowiązkowy według tradycji tego regionu, gdzie mieszka. Nie zabrakło też sernika i makowca. „I obowiązkowo na Wigilię kutia. Teściowa robiła swoją, a ja swoją, czyli wileńską, jaką robiła moja babcia. Na święta usmażyłam też faworki, jakie kiedyś były w moim domu” – wymieniała Daiva. Zaś wileńskim akcentem podczas wigilijnej kolacji były śledzie „pod futerkiem” (pod szubą).

Iwona Klimaszewska

Na zdjęciu: w tym rozpędzonym świecie okres Świąt, gdziebyśmy nie byli, jest pewnym przystankiem, okazją do refleksji i łączności duchowej z bliskimi nam ludźmi.

<<<Wstecz