Dni Kultury Polskiej w Wilnie

Uczta i dla ducha, i dla ciała

Starożytni rzymianie nie mieli pojęcia, że ich zawołanie „panem et circenses” (łac. chleba i igrzysk) po kilku tysiącleciach nie tylko nie straci na znaczeniu, lecz świetnie będzie odzwierciedlało zapotrzebowanie kolejnych pokoleń ludzkości. W miniony weekend, 16-18 listopada, Dom Kultury Polskiej w Wilnie odwiedziło około 2,5 tysiąca osób, dla których spotkanie z polską kulturą i kuchnią było ucztą i dla ducha, i dla ciała.

Zorganizowane po raz trzeci, z inicjatywy Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, Dni Kultury Polskiej w grodzie nad Wilią wrastają już w jesienny kalendarz przedsięwzięć przygotowywanych przez zespół pracowników Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Codzienne koncerty, recitale, inscenizacja, pokazy kulinarne kuchni polskiej gromadziły widzów zarówno ze stolicy, jak i bliższych oraz dalszych okolic.

Rocznice – ukłon historii

Dni Kultury Polskiej odbywają się w okolicach 11 listopada – dnia, który przypomina o narodowym święcie Niepodległości Polski. I choć listopad zaliczany jest do najbardziej ponurego miesiąca w roku, to właśnie dzięki przygotowanym przez Dom Kultury Polskiej imprezom, o niebo milsze stają się te długie i ciemne wieczory.

4-setna rocznica śmierci słynnego polskiego kaznodziei – ks. Piotra Skargi, poświęcony mu 2012 rok skłoniły organizatorów, by tegoroczne Dni Kultury Polskiej w Wilnie przebiegały pod patronatem tej wybitnej postaci. W holu DKP otwarto wystawę poświęconą działalności ks. Piotra Skargi.

W grudniu mija 31. rocznica ogłoszenia w Polsce stanu wojennego. O tym, trudnym, dla wielu Polaków, okresie przypomniał monodram „Teatr domowy stanu wojennego”, w wykonaniu Emiliana Kamińskiego.

Z założenia organizatorów, Dni Kultury Polskiej są skierowane do różnych odbiorców. Miłośnicy historii, dzieci i młodzież, koneserzy polskich przebojów przedwojennych, amatorzy gotowania – każdy mógł wybrać coś dla siebie. Znalazło się także niemało zapaleńców, którzy nie opuścili żadnej z imprez. Nic więc dziwnego, że przygotowane, zaledwie na dwa tygodnie przed 16 listopada, zaproszenia rozeszły się niczym przysłowiowe świeże bułeczki.

Husarską szabelką w sarmackim duchu

Sejmik Sarmacki zainaugurował Dni Kultury Polskiej. Wybrane fragmenty kazań ks. Piotra Skargi złożyły się na krótką inscenizację przygotowaną przez aktora Macieja Gąsiorka, a także Podlaską Chorągiew Husarską i Komputową Chorągiew Stefana Czarnieckiego – to grupy skupiające pasjonatów i miłośników historii, szczególnie zainteresowanych Rzeczpospolitą Obojga Narodów. W spektaklu wyeksponowali niemal wszystkie oblicza tego nietuzinkowego złotoustego wychowawcy. Jego patriotyzm, zamiłowanie do pracy, pobożność, altruizm i dar krasomówczy.

Okazuje się, że to wszystko, o czym mówił przed czterystu laty, niewiele straciło na aktualności. I dziś możemy nauczyć się od niego otwartości na potrzeby drugiego człowieka i miłości do Ojczyzny, która powinna być bezinteresowna, a my musimy ponosić ofiary dla wspólnego dobra – „Okręt gdy tonie, do obrony wszyscy, zapomniawszy swoich tłumoków, rzucić się mają...” Oj, dużo takich mądrości zawierają kazania ks. Piotra Skargi, kto nie był na spektaklu, powinien odkurzyć je i poczytać, warto...

Alicja z krainy muzyki

Alicja Majewska to niekwestionowana gwiazda, świecąca od ponad trzydziestu lat na artystycznym firmamencie Polski. Jej utwory mają charakter ponadczasowy i zawierają wiele prawd o życiu i samym człowieku. Bardzo starannie dobiera repertuar. Dba o to, by jej piosenki niosły ludziom przesłanie dobra, miłości i przyjaźni. By do otaczającego świata podchodzili z dystansem, nadzieją i przyjęciem zaistniałego porządku rzeczy. „Bo męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać” – stwierdza w piosence, od której zaczęła się jej artystyczna droga.

Znane melodie, szczypta humoru, ciekawe dygresje i wspomnienia – to wszystko złożyło się na ciepłe, niemal rodzinne spotkanie. Włodzimierz Korcz zawsze towarzyszy swej estradowej muzie – nie tylko pisze dla niej melodie, ale również w dużym stopniu pomaga jej tworzyć sceniczny wizerunek. Tak było i tym razem – uzupełniał wypowiedzi artystki, uchylał rąbka tajemnicy z piosenkarskiej drogi Alicji Majewskiej i – jak przystało na prawdziwego wirtuoza – wyczarowywał z klawiszy fortepianu piękną muzykę. Uzupełniały ją treściwe, poetyckie słowa i piękny głos. Ten wieczór z pewnością należy do niezapomnianych...

Niebo w gębie

W sobotnie popołudnie organizatorzy zaprosili na ucztę rycerską. Szef kuchni restauracji Domu Polonii w Pułtusku Piotr Szpigiel oraz kierownik gastronomii Michał Kisiel zaserwowali wileńskiej publiczności kuchnię Jagiellonów. Półgęsek wędzony po szlachecku, pasztet zamkowy, zupa grzybowa z łazankami, szynka pieczona po magnacku podawana z ćwikłą a’la Rej, szynka wędzona po staropolsku, kaczka zapiekana po hetmańsku, flambirowana w nalewce żurawinowej – te dania nie tylko z nazwy były królewskie. Ich smak i sposób przyrządzenia były istną symfonią dla zmysłów.

Co przezorniejsze gosposie nie odstępowały kucharza na krok, próbując m.in. wymusić na nim zdradę tajemniczych składników przepisów. Inni „nie marnowali” na to czasu, dlatego też dania znikały ze stołu w błyskawicznym tempie.

Drwiny z WRONy

Znany polski aktor Emilian Kamiński zaśpiewał piosenki, które stworzyli artyści przed trzydziestu laty, gdy Polska przeżywała stan wojenny. Aktor był wtedy zaangażowany w działalność „Teatru Domowego”, który powstał jako swoisty rodzaj bojkotu polskich artystów. „Graliśmy w prywatnych mieszkaniach, na strychach, w kurnikach” – wspominał aktor. Każdy utwór, inscenizacja, kabaret miały swoją historię powstania. Były „artystyczną” odpowiedzią na smutną rzeczywistość, tym boleśniejszą, że zgotowaną przez „rodaków”. Aktor opowiadał, że sposobem na realia była ironia oraz dawka dobrego humoru, który artyści starali się ująć w utworach i przekazać w kabaretach.

Monodram Kamińskiego na scenie DKP – to także osobista historia wspomnień aktora o dobrodziejach i przyjaciołach teatru. Przywoływał postaci udzielające wielkiego wsparcia duchowego dla działalności artystów, m.in. bł. ks. Jerzego Popiełuszkę, czy też piosenkarza Czesława Niemena. „Autorytetem dla mnie jest bł. Jan Paweł II, przede wszystkim dlatego, że sam działał w teatrze Kotlarczyka” – dzielił się z publicznością Kamiński, ubolewając m.in. z powodu dzisiejszego podejścia młodzieży do aktorstwa, gdy dla zysku poświęcają artyzm.

Wilno dla Warszawy, Warszawa dla Wilna – w taki lakoniczny sposób można podsumować występ warszawskiego aktora. Emilian Kamiński nie omieszkał bowiem wspomnieć o warszawskim Teatrze Kamienica, który powstał z jego inicjatywy, i którego jest właścicielem, a w którym rolę Ordonki zagrała wilnianka – Agata Mejlute.

Policjant z Trok, Kaszuby i karaoke

Cóż ma wspólnego przedwojenny policjant stojący na moście w Trokach z Kaszubami i dzisiejszymi koncertami w DKP? Jak się okazuje, ma! Bowiem dziadek Macieja Miecznikowskiego był policjantem, który pilnował porządku m.in. na trockim moście. Później, przeniesiony na Kaszuby, wspólnie z kaszubianką, stworzył fundamenty rodu, z którego wywodzi się znany wokalista zespołu muzycznego „Leszcze”.

W sobotni wieczór Miecznikowski wystąpił solo, prezentując recital największych przedwojennych polskich przebojów. „Odrobina szczęścia w miłości”, „Umówiłem się z nią na 9”, „Nie ma szczęścia bez miłości”, „Miłość ci wszystko wybaczy” – utwory przenosiły publiczność do salonów mieszkań przedwojennej Warszawy, Wilna, czy Lwowa.

Artysta przygotował dla publiczności niespodziankę – wspólne śpiewanie patriotycznych piosenek powstałych w okresie międzywojennym. Bowiem, jak twierdzi, śpiewanie rozluźnia, łagodzi obyczaje i sprawia, że ludzie są względem siebie bardziej przyjaźni. Cała sala z mig podchwyciła znane melodie, słowa były wyświetlane na ekranie. Jedne liryczne, inne – wesołe, wszystkie o wojence. Widzowie na stojąco odśpiewali wszystkie zwrotki „Legionów”, zaś „Czerwone maki” niejednemu wycisnęły łzę z oka. A zamiłowanie do patriotycznych piosenek artysta zawdzięcza właśnie swojej babci, od której pierwszy raz je usłyszał. „Piosenki te są ponadczasowe i dobrze wykonane przemawiają do każdego pokolenia” – mówił.

Hulali po holu…

choć bez kakao. W niedzielę furorę zrobiła Majka Jeżowska, znana z przebojów przede wszystkim dla młodszego widza. Ale, jak sama podkreśla, tworzy piosenki familijne. Pod tym względem Wilno nie stanowiło wyjątku, gdyż na jej koncert widzowie przybyli całymi rodzinami.

Już po kilku utworach Jeżowska nawiązała kontakt zarówno z dziećmi, jak i ich rodzicami. Wszyscy chętnie brali udział w konkursach, odpowiadali na pytania, zaś najmłodsi zajęli miejsca na parkiecie pod sceną. Zaangażowanie publiczności było wielkie, bowiem przy wytężonym wysiłku umysłowym lub fizycznym można było otrzymać autorską płytę. Najwięcej oklasków zdobyli śmiałkowie, którzy zgodzili się konkurować w rock and roll’u. A pary też dobrane były nieprzypadkowo – ojciec miał tańczyć z córką, a mama z synem. Wszystkim udało się wyśmienicie – ku uciesze dzieci i radości publiczności.

„Jestem tutejszy”

Ostatnim akordem Dni Kultury Polskiej był występ piosenkarza, aktora teatralnego i filmowego – Michała Milowicza. „Chyba jesteście zmęczeni po trzech dniach imprezy?” – pytał artysta znany wileńskiej publiczności m.in z takich filmów, jak „Poranek kojota”, „Wiedźmin”, „Chłopaki nie płaczą” „Młode wilki” czy seriali „Lokatorzy”, „Sąsiedzi” oraz „Barwy szczęścia”, „Na dobre i na złe”, „Świat według Kiepskich”, gdzie wystąpił gościnnie. Słysząc przeczącą odpowiedź gotowych do zabawy wilnian zaprezentował koncert pt. „Trzy oblicza Milowicza”. „Przyjechałem, żeby się z Państwem spotkać i podzielić tym, co robię już od dwudziestu lat” – powiedział Milowicz, którego kariera sceniczna rozpoczęła się przed 21 laty na deskach warszawskiego Teatru Studio Buffo w musicalu „Metro”.

Pełen werwy i ekspresji wykonawca zaśpiewał najbardziej znane piosenki Elvisa Presleya, polskie przeboje oraz własne utwory, pochodzące z płyt. Początkowo nieco ospała publiczność, po kilku utworach rozruszała się wesoło wtórując, razem śpiewała, a kilka par i osób poderwało się do tańca. Artysta przyznał się, że tym bardziej mu miło wystąpić przed wileńską publicznością, gdyż posiada pochodzenie... litewskie, a dokładniej żmudzkie. Ustalił to jego ojciec tworząc drzewo genealogiczne rodziny. „Więc ja jestem tutejszy” – powiedział artysta, ciesząc się ze swego pierwszego występu w Wilnie. Wyraził nadzieję, że nie ostatniego.

Weekend z polską kulturą minął w mgnieniu oka. „Jak dużo pokoleń musiało działać, byśmy tu mogli śpiewać” – podczas wspólnej zabawy powiedział Miecznikowski, podkreślając wartość dawnych polskich utworów i talent ich twórców. Chciałoby się nieco sparafrazować artystę i, dziękując inicjatorom i niestrudzonemu zespołowi Dom Kultury Polskiej, który stanął na wysokości zadania w zorganizowaniu przedsięwzięć, powiedzieć: „Iluż ludzi musiało działać, byśmy mogli przeżyć tak wspaniałą ucztę duchową”. Bo nie zabrakło ani igrzysk, ani chleba...

Iwona Klimaszewska, Monika Urbanowicz, Teresa Worobiej

Na zdjęciach: muzyka i słowo przez cały weekend wypełniały przestrzeń DKP gromadząc widzów różnych pokoleń; Sejmik Sarmacki przybliżył przesłania ks. Piotra Skargi
Fot.
Teresa Worobiej, Bożena Mieżonis

<<<Wstecz