Jedna Europa – historie dwie

Na Litwie ciągle nie możemy uporać się z własną historią, pomyślałem sobie po lekturze wywiadu z amerykańskim profesorem litewskiego pochodzenia Sauliusem Sužiedelisem, który jest członkiem międzynarodowej komisji ds. oceny zbrodni popełnionych przez nazistowski i sowiecki reżim okupacyjny na Litwie. Profesor dzieli się swymi spostrzeżeniami z litewską dziennikarką świeżo po konferencji „Jedna Europa – jedna historia”, zorganizowanej w Sejmie RL.

Osią niezgody od lat, jak wiadomo, jest interpretacja zbrodni popełnionych przez Niemców i Sowietów w różnych okresach okupacji Litwy. Celem polityki współczesnych władz naszego kraju jest zrównanie tych zbrodni i zakwalifikowanie ich w międzynarodowej historiografii pod ogólnym pojęciem „genocidas” (ludobójstwo). Przy tym Litwa swą interpretację, jak przyznaje Sužiedelis, chce przeforsować wbrew międzynarodowym ustaleniom i samej definicji pojęcia ludobójstwo. Otóż, ludobójstwo albo holokaust, jeżeli odnosimy to zjawisko konkretnie do społeczności żydowskiej, jest próbą unicestwienia, wymordowania całej – bez wyjątku – społeczności etnicznej. We współczesnych dziejach ludzkości znane są trzy takie przypadki.

Jest to eksterminacja Ormian przez Turków przed I wojną światową, holokaust narodu żydowskiego podczas II wojny światowej, którego sprawcami były hitlerowskie Niemcy, oraz ludobójstwo, jakiego dopuścili się w roku 1994 w Rwandzie Hutu wobec Tutsi. Do tej makabrycznej listy litewscy politycy i historycy próbują dopisać „lietuviu genocida” po II wojnie światowej. Temu celowi została podporządkowana cała polityka państwa, która zresztą – jak przyznaje amerykański rozmówca – przynosi Litwie więcej strat niż korzyści. W ramach tej polityki w centrum Wilna powstało muzeum „Genocido i rezistencijos”, którego już sama nazwa wprowadza w błąd międzynarodową społeczność przekonaną, że chodzi o ludobójstwo (holokaust) społeczności żydowskiej na Litwie w ostatniej wojnie światowej. W rzeczywistości zaś wątek ten w muzeum został ujęty raczej jako dodatek do tematu podstawowego – „genocido” popełnionego na narodzie litewskim po II wojnie światowej przez Związek Sowiecki. Problem zasadniczy tkwi jednak w tym, że reżim sowiecki, dokonując masowych zbrodni w powojennej Litwie, nie zakładał eksterminacji całej populacji. Działania te nie mieszczą się więc w ramach międzynarodowej definicji o ludobójstwie. Nazwa zatem muzeum jest nieuprawniona. I nie jest to bynajmniej jedyny merytoryczny feler tej placówki muzealnej. Razi wybiórczość traktowania przez muzeum tematu zbrodni popełnionych na Litwie w całym okresie okupacyjnym. Eksponowane są wyłącznie powojenne zbrodnie popełnione na Litwinach, wyciszany zaś jest wątek tortur i mordów tysięcy Polaków i oczywiście Żydów, jakich podczas wojny dopuścili się na tych rdzennych mieszkańcach Wilna Niemcy i kolaborujący z nimi Litwini (w oficjalnym słownictwie zwani beznarodowościowo – pomagierami). Na granitowych murach historycznego gmachu przy ulicy Ofiarnej, gdzie w czasie wojny mieściło się Gestapo, w wolnej Litwie znalazło się miejsce na wyrycie nazwisk wyłącznie litewskich ofiar represji po roku 1944.

Czy taka polityka nie świadczy o dwulicowości naszych władz, dopytuje się na zakończenie wywiadu swego rozmówcy dziennikarka. „Mamy swoje problemy. Mówimy o polityce pamięci, ale czasem polityka pamięci prowadzi do zapomnienia”, nie ukrywa amerykański profesor dodając, że ludobójstwo dokonane w okresie lato-jesień roku 1941 na Żydach, nigdy wcześniej ani później na Litwie nie przydarzyło się. Nic więc dziwnego, że społeczność międzynarodowa nie jest w stanie zaakceptować próby niejako podmienienia pojęcia „genocidas” na Litwie, kiedy to się próbuje to zjawisko skojarzyć w świadomości przeciętnego Litwina przede wszystkim z powojennymi zbrodniami stalinowskiego reżimu. Taka ahistoryczna polityka nie przysparza nam zrozumienia i empatii ze strony Zachodu dla słusznych skądinąd prób międzynarodowego upamiętnienia tragicznej historii Litwy po ostatniej wojnie światowej. Raczej prowadzi do niezrozumienia i oskarżeń o próbę przykrycia współudziału w zbrodniach holokaustu powojennymi ofiarami.

Jak na razie mamy jedną Europę, ale historie dwie...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz