Róg św. Huberta wzywa

Do lasu na łowy

Na początku listopada litewscy myśliwi rozpoczęli jesienno – zimowy sezon polowania. Krzewienie tradycji i kultury myśliwskiej jest głównym celem powstałego przed kilkoma laty Klubu Myśliwych Polaków na Litwie „Ostoja Wileńska”.

„Członków naszego klubu łączy wspólne zainteresowanie myślistwem oraz język polski” – powiedział prezes „Ostoi Wileńskiej” Tadeusz Litwinowicz. Klub powstał przed kilkoma laty z myślą o krzewieniu tradycji, obyczajów i kultury myśliwskiej oraz by chronić oraz pomnażać faunę leśną.

Połączeni ideą

Klub nie posiada własnego terenu myśliwskiego. Jego członkowie polują w różnych kołach łowieckich kraju. Zaś klub jest miejscem, gdzie spotykają się, by podzielić się swymi przeżyciami, wrażeniami z łowów, omówić aktualne problemy nękające myśliwych. „Kiedy późno wraca się z polowania, domownicy już śpią. Jesteś pełen emocji, wrażeń i nie masz z kim porozmawiać o tym, co słyszałeś i widziałeś w lesie, jak wiatr szeleścił liśćmi czy zwierz skradał się w zaroślach. A w klubie jest możliwość porozmawiania o tym w języku ojczystym z osobami, których ta tematyka interesuje” – mówił prezes. Logo „Ostoi Wileńskiej” – to łoś w otoczeniu dębowych liści. Jak zaznaczył Litwinowicz, nazwa klubu nie jest przypadkowa. Według przepisów każdy myśliwski teren powinien posiadać w środku ostoję – miejsce, gdzie nie wolno na zwierza polować, by on mógł się ukryć. „Swoistą ostoją jest nasz klub, gdzie na tematy myśliwskie tylko rozmawiamy” – mówił pan Tadeusz.

„Ostoja” obecnie zrzesza 25 członków oraz ma sporo sympatyków. Prezes trochę ubolewa, że klub został zarejestrowany w dosyć niepomyślnym okresie, tuż przed kryzysem. Pokrzyżowało to plany i nieco przerzedziło szeregi członków klubu, bo wiadomo, myślistwo nie jest tanim hobby. Realizację planów, m. in. założenie zespołu trębaczy i sekcji łuczników, odłożono na lepsze czasy.

Przyjemność tropienia

O polowaniu prezes „Ostoi” może opowiadać w nieskończoność. O zostaniu myśliwym marzył od dzieciństwa. Czytał dużo książek o tej tematyce. „Ktoś lubi leżeć na tapczanie i oglądać seriale, ktoś – przesiadywać w barze z kolegami, a ktoś woli w mróz, chłód, deszcz czy spiekotę chodzić po lesie” - o swej pasji opowiadał Litwinowicz. Szczerze się przyznał, że niezbyt lubi strzelać. Woli to robić na strzelnicy. „Większą przyjemność sprawia mi wytropienie zwierza, przewidzenie jego ruchów, przechytrzenie go” – oznajmił rozmówca. Naciśnięcie spustu, zdaniem prezesa, nie jest najważniejszym momentem polowania i są nawet tacy myśliwi, którzy w ciągu roku niczego nie upolują. Podkreślił, że myśliwy, jak ten Maugli, poznaje las, ślady, dźwięki, zapachy. Rozpoznaje upodobania, sposoby ukrywania się zwierząt. Ma też czas dla siebie, by pokontemplować w ciszy czy posłuchać śpiewu ptaków. Podkreślił, że porządny łowczy zawsze przestrzega zasady – naciskać na spust tylko wtedy, gdy jest pewien, że zwierz padnie natychmiast i nie dozna cierpień.

Uczą się od polskich myśliwych

W opinii Litwinowicza, w naszym kraju istnieje problem kultury myśliwskiej. Jak powiada, ryba psuje się od głowy, więc czego wymagać od zwykłego człowieka, skoro mniejsi i więksi naczelnicy nie przestrzegają prawa. Stąd niewiara w porządek i dlatego „każdy sobie rzepkę skrobie”. „Dziś wielu myśliwych rozważa, że jeżeli sam nie upoluje, to zrobi to ktoś inny. Stąd kłusownictwo, kombinowanie, podwójne standardy i „brać łowiecka” kończy się” – ubolewał rozmówca. Dodał jednak, że sytuacja się poprawia i nasi łowcy odnajdują europejskie obyczaje i kulturę. Sporo uczą się od polskich myśliwych, którzy mają bogate tradycje i rytuały łowieckie.

„Ostoja Wileńska” też stara się zacieśniać stosunki z klubami łowieckimi w Polsce. Udaje się na coroczną wystawę myśliwską do Warszawy. Uczestniczyła w konferencji naukowej „Intelektualia myśliwskie”, organizowanej przez Klub św. Huberta w Polsce. „Owszem, może przed nimi szaro wyglądamy. Pyta mnie pewien myśliwy z Polski: „Ile ma Pan karabinów?”. Odpowiadam, że cztery, a on na to: „A ja 64”. Dopiero dorastamy do poziomu polskich łowczych” – powiedział Litwinowicz.

Dbają o gospodarkę leśną

„Las dla myśliwego to jak zagroda dla gospodarza” – stwierdził prezes „Ostoi”, podkreślając, że myśliwi prowadzą też gospodarkę leśną. W celu regulowania pogłowia zwierzyny zajmują się nie tylko polowaniem, ale również dokarmianiem fauny leśnej, szczególnie w okresie zimowym, gdy spadnie dużo śniegu i zwierzaki nie mogą dokopać się do ziemi. Wtedy łowcy w ogóle zaprzestają polowania. Latem zasiewają leśne łąki, tak zwane poletka, zbożem. Gromadzą na zimę karmę dla zwierząt. Jak podkreślił Litwinowicz, przyroda, pod wpływem coraz większej urbanizacji, potrzebuje pomocy i regulacji człowieka.

Czy przyczyną urbanizacji jest zmniejszająca się liczba kuropatw i zajęcy? Według rozmówcy, dzieje sie tak za sprawą intensywnego rozrostu populacji lisów, bo myśliwi nie chcą na nie polować, gdyż futro lisa dzisiaj nie ma popytu.

Problemem jest też spora liczba zwierzyny ginącej na drogach. Jak powiedział łowczy, nasze lasy są wręcz poprzecinane drogami, szosami, a każdy zwierz chodzi własnymi ścieżkami. Należałoby ogrodzić drogę w tych miejscach, gdzie prowadzą tropy zwierząt. Dodał, że np. w Niemczech są nawet budowane specjalne tunele i mosty dla zwierzyny.

Polowanie jako filozofia

„Na zającu świat nie stoi” – mawiają myśliwi, podkreślając znaczenie towarzystwa podczas polowania. Szczególnie gwarne jest polowanie z nagonką, których sezon rozpoczął się w listopadzie. „Bardziej liryczne, kameralne i romantyczne są łowy latem” – opowiadał Litwinowicz. Zauważył, że na Litwie coraz częściej zaczynają udzielać się w łowach również kobiety. W Polsce istnieje nawet kobiecy klub łowiecki, do którego należą same panie. „Byłoby o wiele lepiej, gdyby kobiety wybierały się częściej z mężczyznami na polowania. Panowie zaczęliby może dbać o maniery, kulturę myśliwską, a nie byli wyłącznie „sałdafonami” – żartował rozmówca.

Pan Tadeusz jest pewien, że polowanie zmienia człowieka na lepsze. „Będąc sam na sam z naturą, człowiek uświadamia sobie, że jest tylko jej cząstką, że wszystko jest doczesne. Przyroda uczy pokory. Pomaga odnaleźć w sobie harmonię” - stwierdził. Dodał, że sporo myśliwych, po wielu latach polowań, rezygnuje nawet z broni zamieniając ją na... aparat fotograficzny i wybiera się na bezkrwawe łowy. „Darz bór” czy „Połamania strzelby!” życzą sobie myśliwi w Polsce, „Nei plauko, nei tauko” (ani pierza, ani tłuszczu) – na Litwie.

Iwona Klimaszewska

<<<Wstecz